Logo Przewdonik Katolicki

Błogosławcie!

Monika Białkowska
fot. Philippe Lissac/Getty Images

To sakramenty wymagają spełnienia warunków – błogosławić można każdemu. Ważne jest, żeby błogosławieństwa i sakramentu ze sobą nie mylić. Dokument Fiducia supplicans w gruncie rzeczy jest mniej skandaliczny niż się wydaje.

Kiedy oddajemy ten numer do druku, nie ma jeszcze polskiego tłumaczenia dokumentu Fiducia supplicans, choć datowany jest on na 18 grudnia. Opublikowane 21 grudnia przez rzecznika KEP „wyjaśnienie wątpliwości” dotyczące tegoż dokumentu, odnosi się wyłącznie do jego pierwszej części, wyciągając z niej wnioski, które w kontekście całości są dalece nieuprawione. Między innymi z tych powodów skazani jesteśmy na dramatyczne pytania: „czy można błogosławić grzech” i na oczywistą odpowiedź, że nie, nie wolno. To znów prowadzić będzie do wniosku, że Dykasteria Nauki Wiary, zgadzając się na błogosławienie par homoseksualnych, popełniła błąd.
Tymczasem mamy do czynienia z ogromnym zamieszaniem i brakiem informacji. Na to wszystko nakłada się fakt, że nie czytamy watykańskich dokumentów, nie próbujemy zrozumieć ich ducha i sensu, zbyt szybko natomiast wydajemy jednoznaczne sądy o tym, że niezgodne są one z naszymi przekonaniami.

Podstęp papieża?
Pierwszą kwestią, którą zdecydowanie należy podkreślić – i która rozczarować może zwłaszcza osoby homoseksualne – że dokument Fiducia supplicans wcale nie jest poświęcony im. Jest to dokument, jak sam jego tytuł wskazuje, o „duszpasterskim znaczeniu błogosławieństw” i choć uwaga czytelników i komentatorów koncentruje się przede wszystkim na parach homoseksualnych, to w swojej istocie treść deklaracji dotyczy całego Kościoła.
Część komentatorów traktuje to jako propagandowy wręcz zabieg. Zarzucają papieżowi i Dykasterii Nauki Wiary „wymyślenie nowego rodzaju błogosławieństwa”, żeby tylko móc wyrazić zgodę na „błogosławienie grzechu”. Jeśli chcemy dotrzeć do prawdy, uważnie przeczytać trzeba całość watykańskiej deklaracji i z niej powoli wyciągać sedno: o małżeństwie i o rodzajach błogosławieństwa

O małżeństwie
Nauka najnowszej deklaracji o małżeństwie jest niezmienna i brzmi kategorycznie, rozwiewając wszelkie obawy dotyczące możliwości poszerzenia jego definicji. Małżeństwo jest wyłącznym, trwałym i nierozerwalnym związkiem kobiety i mężczyzny, naturalnie otwartym na zrodzenie potomstwa. Tylko w małżeństwie relacje seksualne znajdują swoje naturalne, właściwe i w pełni ludzkie znaczenie. Taka jest odwieczna doktryna Kościoła i ona pozostanie niezmienna.
Dla obrony małżeństwa i jego właściwego rozumienia konieczne jest, żeby w Kościele unikać jakichkolwiek obrzędów i modlitw, które mogłyby choćby sugerować, że jakikolwiek inny rodzaj relacji między ludźmi również mógłby być nazwany małżeństwem. Kościół ma tu nie tylko prawo, ale również obowiązek unikać tego, co może prowadzić do nieporozumień – w tym również unikać obrzędów, które mogą być sprzeczne z przekonaniem o jedyności i wyjątkowości małżeństwa jako związku między kobietą i mężczyzną.

O błogosławieństwach
Błogosławieństwa nie są sakramentami. Należą do sakramentaliów, o których w Katechizmie Kościoła katolickiego czytamy, że są to „znaki święte, które z pewnym podobieństwem do sakramentów oznaczają skutki, przede wszystkim duchowe, a osiągają je przez modlitwę Kościoła. Przygotowują one ludzi do przyjęcia głównego skutku sakramentów i uświęcają różne okoliczności życia”.
Błogosławieństwa zatem nie są skutecznym i pewnym działaniem Boga, ale są działaniem człowieka, proszącego Boga o to, by On działał. Mają prowadzić do „uchwycenia obecności Boga we wszystkich wydarzeniach życia” i przypominać, że każdy człowiek zaproszony jest do poszukiwania Boga.

Błogosławieństwa liturgiczne
Część błogosławieństw Kościół zamknął w ryty liturgiczne. Są to na przykład błogosławieństwa wielkanocnych pokarmów, błogosławieństwa kościoła, mieszkania, dewocjonaliów. Przypisane są do nich określone modlitwy. Ksiądz ubrany być powinien w szaty liturgiczne. Deklaracja Fiducia supplicans przypomina, że takie błogosławieństwo wymaga, „aby to, co jest błogosławione, było zgodne z wolą Bożą wyrażoną w nauczaniu Kościoła” i że błogosławieństwo takie nie może dotyczyć rzeczy, miejsc lub sytuacji, które są sprzeczne z duchem Ewangelii. Zgodne jest to również z naszą intuicją, która słusznie stawia pytania o zasadność błogosławienia sklepów, strzelnic czy budek z fast-foodem. Celem takiego błogosławieństwa jest oddanie chwały Bogu i duchowy pożytek dla człowieka, który dzięki błogosławieństwu ma pozwolić Bogu, żeby to On go prowadził. Fiducia supplicans mówi więc wprost: „Biorąc pod uwagę, że Kościół zawsze uważał za moralnie dozwolone tylko te relacje seksualne, które są przeżywane w małżeństwie, nie ma on uprawnień do udzielania błogosławieństwa liturgicznego, gdy w jakiś sposób może to stanowić formę moralnej legitymizacji związku, który pretenduje do miana małżeństwa lub pozamałżeńskiej praktyki seksualnej”.
Dykasteria Nauki Wiary nie pozostawia więc wątpliwości. Małżeństwem w Kościele jest i zawsze będzie związek kobiety i mężczyzny. Kościół nie ma prawa uroczyście i choćby tylko na wzór małżeństwa błogosławić liturgicznie żadnej innej relacji.

Błogosławieństwa powszednie
Oprócz błogosławieństw liturgicznych istnieją również inne, do których każdy z nas ma prawo. Mamy robią (a przynajmniej kiedyś robiły) krzyżyk na czole dziecka, wychodzącego do szkoły. Krojenie bochenka chleba w domu rozpoczynało się nakreśleniem na nim znaku krzyża. Księża kierowcy niejeden raz błogosławią gdzieś w drodze napotkanym piratom drogowym. Być może znakiem biedy współczesnego świata jest to, że zapomnieliśmy o takich powszednich błogosławieństwach i przestaliśmy sobie nawzajem błogosławić: przestaliśmy w ten sposób dawać sobie dobro i upraszać Bożą pomoc w zupełnie zwyczajnej codzienności. Zapomnieliśmy, że w ten właśnie sposób wyraża się chrześcijańską miłość.
Papież Franciszek do tego właśnie rodzaju błogosławieństw chce wracać i o nich wraz z Dykasterią Nauki Wiary przypomina. Przypomina, że błogosławieństwo, czytane w świetle Nowego Testamentu, jest niesieniem pokoju, pocieszenia, troski i zachęty. Nie jest gestem sędziowskim, ale gestem miłosiernego przytulenia przez Boga i oddania tej miłości drugiemu człowiekowi. Takie błogosławieństwo jest narzędziem, które Kościół dostał do ręki i nie może się bać z niego korzystać – choć oczywiście wyłącznie poza celebracją liturgiczną.

Po co grzesznikom błogosławieństwo?
Na pytanie o to, po co grzesznikom potrzebne jest błogosławieństwo, odpowiedzieć można na dwa sposoby. Tym, którzy nie wierzą, potrzebne nie jest – ale też tacy niewierzący po błogosławieństwo nie przyjdą. Ci, którzy wierzą i o błogosławieństwo poproszą, samą już prośbą uznają Kościół za pośrednika Bożej łaski i samą prośbą wyznają, że potrzebują i pragną Bożej obecności w swoim życiu – nawet, jeśli nie są zdolni żyć zgodnie z Jego prawem, a co za tym idzie, nie mogą zjednoczyć się z Nim w pełni w sakramentach.
Deklaracja Fiducia supplicans podkreśla za Franciszkiem: „kiedy ktoś prosi o błogosławieństwo, wyraża prośbę o pomoc od Boga, błaganie, aby móc lepiej żyć, ufność w Ojca, który może pomóc nam lepiej żyć”, dodając: „ta prośba musi być pod każdym względem ceniona, trzeba jej towarzyszyć i przyjmować z wdzięcznością”.

Komu można błogosławić?
Jeśli chodzi o powszednie, codzienne błogosławieństwa, modlitwę za człowieka i upraszanie dla niego Bożej pomocy, Kościół nie stawia granic i nie mówi, że komuś błogosławić nie wolno. Kościół ma unikać opierania praktyki duszpasterskiej na schematach doktrynalnych lub dyscyplinarnych, zwłaszcza gdy prowadzą one do „narcystycznego i autorytarnego elitaryzmu, w którym zamiast ewangelizować, analizuje się i klasyfikuje innych, a zamiast ułatwiać dostęp do łaski, zużywa się energię na kontrolowanie. Dlatego też, gdy ludzie odwołują się do błogosławieństwa, wyczerpująca analiza moralna nie powinna być stawiana jako warunek wstępny jego udzielenia. Nie należy wymagać od nich uprzedniej doskonałości moralnej”.
Uprzedniej doskonałości moralnej, stanu łaski uświęcającej, wymagają sakramenty. Błogosławieństwa są po to, żeby również ci niedoskonali i mocno grzeszni mieli choć najcieńszą nić, po której mogą zbliżać się do Boga. Unikamy liturgicznego błogosławieństwa, żeby nie dawać pozoru przyklaskiwania złu. Ale błogosławić w sposób codzienny i powszedni, upraszając Bożej pomocy, można zawsze i każdemu, kto tego szczerze pragnie.

Warunki
Dykasteria Nauki Wiary jest świadoma, że takie postawienie sprawy nie tylko wzbudzi kontrowersje w Kościele, ale również może stać się pokusą, by wykorzystywać możliwość błogosławieństwa szerzej, niż to jest możliwe. Z tego też powodu stawia warunki i podkreśla, że błogosławienie w sposób powszedni osobom żyjącym w związkach homoseksualnych jest możliwe tylko wówczas, jeśli oni sami nie będą tego uznawali za małżeństwo, nie będą momentu udzielenia im błogosławieństwa traktować jak ślubu ani nie będą domagali się, by błogosławieństwo legitymizowało ich status. To również w ich przekonaniu ma być tylko i wyłącznie powszednie błogosławieństwo. Warunkiem jest również unikanie poważnych form skandalu i brak jakiegokolwiek umocowania rytualnego czy formalnego ze strony władz kościelnych. „Nie należy ani promować, ani ustanawiać rytuału błogosławieństwa par w sytuacji nieregularnej, ale nie należy też uniemożliwiać ani zabraniać bliskości Kościoła do każdej sytuacji, w której szuka się Bożej pomocy poprzez proste błogosławieństwo (…). Nie należy oczekiwać dalszych odpowiedzi na temat możliwych sposobów uregulowania szczegółów lub praktycznych aspektów dotyczących tego rodzaju błogosławieństw”. Nic więcej bowiem nie będzie – bo być nie może. Jakikolwiek ryt czy prawo byłyby już odejściem od jedynej możliwej tu formy błogosławieństwa i zaprzeczeniem jego powszedniości i spontaniczności.

Wolno?
Czy zatem księdzu wolno pobłogosławić dwóch żyjących ze sobą mężczyzn, jeśli go o to poproszą? Gdyby szukać najprostszej odpowiedzi, znów będzie ona podwójna. Tak, jeśli uczyni to wówczas, kiedy go o to proszą, modląc się natychmiast i spontanicznie razem z nimi, tam gdzie są. Nie, jeśli ma to oznaczać zaplanowaną i odrębną uroczystość z gośćmi, odświętnym strojem czy nawet z liturgią. W pierwszym przypadku będzie to bowiem zwyczajne i powszednie błogosławieństwo, którego żaden chrześcijanin nie powinien odmawiać i którego Bóg nikomu nie odmawia, bez żadnych warunków wstępnych. W drugim przypadku będzie to dawanie pozoru zawarcia sakramentu, na co w Kościele nie ma zgody.
Dokument Fiducia supplicans tylko na pierwszy rzut oka budzi kontrowersje i zdaje się być rewolucyjny – dla niektórych wręcz heretycki. W swojej istocie pozostaje wierny całej dotychczasowej doktrynie Kościoła, nazywając tylko i precyzując niektóre kwestie. Co więcej, nie zachwyca środowisk osób homoseksualnych w Kościele, które zdają sobie sprawę, że otrzymują niewiele i że nauczanie Kościoła w ich kwestii wcale się nie zmienia.

Błogosławcie
Dla nas ważniejsza, ale też wzruszająca jest w nim jeszcze inna rzecz, wyczytywana niemal na marginesie. Jest to wielkie wołanie starego papieża o to, żebyśmy nawzajem sobie błogosławili. „Ten świat potrzebuje błogosławieństwa, a my możemy dawać błogosławieństwa i otrzymywać błogosławieństwa. Ojciec nas kocha i pozostaje nam tylko radość błogosławienia Go, radość dziękowania i uczenia się od Niego błogosławienia”. Franciszek upomina księży, którzy wychowywani mają być do błogosławienia. Wszyscy mamy błogosławić, a nie złorzeczyć, nie straszyć, nie pouczać – błogosławić. Od tego jesteśmy uczniami Jezusa, żeby spragniony dobra świat karmić błogosławieństwem. Być może jest to skandal. Ale to skandal Ewangelii.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki