Logo Przewdonik Katolicki

O co chodzi kardynałom

Monika Białkowska
Kardynałowie na placu św. Piotra podczas zakończenia Roku Miłosierdzia, 20 listopada 2016 r. | fot. Giuseppe Ciccia/NurPhoto/Getty Images

Jedni wieszczą upadek Kościoła. Inni widzą rozpoczynającą się schizmę. Dubia, czyli pytania kardynałów i odpowiedzi papieża Franciszka, wzbudziły wiele emocji. Choć dotyczą różnych spraw, ostatecznie prowadzą do kwestii zasadniczej: co czyni człowieka chrześcijaninem?

Pod dokumentem z pytaniami podpisało się pięciu kardynałów, którzy nie ukrywają, że od dawna znajdują się w opozycji do papieża. Kardynał Walter Brandmüller jest profesorem historii Kościoła, ma 94 lata i od blisko trzydziestu lat jest na emeryturze. Kardynał Raymond Leo Burke, podobnie jak kard. Brandmüller, występował już przed laty przeciwko Amoris laetitia, protestował również przeciwko Traditionis custodes, kwestionując prawo papieża do ograniczenia dostępu do tzw. Mszy trydenckich. Pochodzący z Gwinei kard. Robert Sarah z woli papieża Franciszka pełnił funkcję prefekta Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Nie kryje swoich konserwatywnych poglądów, niechlubnie zasłynął publikacją, pod którą podpisał (bez jego zgody) papieża Benedykta XVI. Kard. Juan Sandoval Iniguez jest emerytowanym biskupem Guadalajary. Zasłynął między innymi nagranym w czasie pandemii filmem, w którym przekonywał, że w szczepionkach na Covid ukryte są szatańskie chipy, które mają utrzymać ludzkość pod kontrolą i umożliwić zaprowadzenie Bestii nowego porządku świata.
Kardynał Joseph Zen Ze-Kiun jest salezjaninem, emerytowanym biskupem Hongkongu. W maju 2022 roku został aresztowany w związku z działalnością w fundacji, która pomagała uczestnikom manifestacji prodemokratycznych w 2019 roku. Broni mieszkańców Hongkongu przez chińskim reżimem komunistycznym. Prowadzi posługę wśród więźniów politycznych. Jednocześnie jest również autorem opublikowanego kilka dni temu Listu z Synodu, w którym sprzeciwia się między innymi obecności świeckich na synodzie, a działania Sekretariatu Synodu nazywa „całym planem manipulacji”.

Pytania
Pięciu kardynałów zadało papieżowi pięć pytań. Pierwsze dotyczy Objawienia i tego, czy może być ono reinterpretowane, zgodnie ze zmianami kulturowymi w różnych czasach i z wizją człowieka, jaką mamy – czy też jest ono wiążące na zawsze i niezmienne, a my musimy jedynie okazać mu „posłuszeństwo wiary”. Powołują się przy tym na soborową konstytucję Dei verbum, która mówi, że to, co zostało objawione dla zbawienia, musi być zachowane na zawsze w całości i że postęp nie pociąga za sobą żadnej zmiany w prawdzie rzeczy i słów, ponieważ wiara została przekazana raz na zawsze.
Drugie pytanie dotyczy praktyki błogosławienia związków osób tej samej płci. Czy jest to zgodne z Objawieniem i nauką Kościoła, skoro wierzymy, że Bóg stworzył mężczyznę i kobietę, błogosławiąc im, żeby byli płodni? Czy Kościół może od tego odstąpić i akceptować „obiektywnie grzeszne sytuacje”, dopuszczając się tym samym „zdrady doktryny objawionej”?
Trzecie pytanie koncentruje się wokół synodu i twierdzenia, że Kościół ze swojej natury jest synodalny. Jeśli synod jest jedynie organem doradczym papieża, czy może on wprowadzać zmiany w Kościele? Skoro to papież i Kolegium Biskupów pełnią najwyższą i pełną władzę w Kościele? Pominiemy je tutaj, nie wiąże się ono bowiem z moralnością.
Czwarte pytanie odnosi się do udzielania święceń kapłańskich kobietom. Czy nauczanie Jana Pawła II z listu apostolskiego Ordinatio sacerdotalis, że Kościół nie ma możliwości udzielania święceń kapłańskich kobietom, nadal jest ważne, a to znaczy, że nie podlega ani zmianom, ani swobodnej dyskusji teologów? Czy nadal, jak głosił Jan Paweł II, uważamy tę prawdę za ostateczną? To ciekawy temat, ale też do odrębnego rozważania, niedotyczący moralności.
Piąte wreszcie pytanie dotyczy przebaczenia i powtarzanej przez papieża tezy o tym, że „przebaczenie jest prawem człowieka”. Czy w związku z tym obowiązuje nadal nauczanie Soboru Trydenckiego o tym, że żal penitenta jest niezbędny dla ważności spowiedzi sakramentalnej i ksiądz musi odłożyć rozgrzeszenie, gdy owego żalu nie ma?

Objawienie
Dubia datowane są na 10 lipca 2023 roku. Odpowiedź papieża powstała już następnego dnia, oznaczona jest datą 11 lipca. Papież już na samym początku pisze, w kontekście rozpoczynającego się synodu, że nie jest rzeczą dobrą obawiać się pytań: bo Jezus obiecał Piotrowi pomoc w trosce o Kościół. Pisze również, że nie zawsze uważa za roztropne odpowiadanie na wszystkie pytania, jakie do niego spływają, ale tym razem, właśnie ze względu na synod, chce odpowiedzieć.
O Objawieniu Franciszek pisze, że jego „reinterpretacja” nie oznacza zmiany interpretacji, nadania nowego sensu czy znaczenia. Oznacza ono „lepszą interpretację”, stale pogłębianą, coraz dojrzalszą. Objawienie Boże jest niezmienne i zawsze wiążące. Ale też Kościół musi uznać swoją pokorę wobec Objawienia i rozumieć, że nigdy go nie wyczerpie ani w pełni nie pojmie – wciąż musimy dążyć do coraz lepszego jego zrozumienia. Jeśli Kościół coraz dojrzalej i coraz głębiej czyta Objawienie, to dojrzewa również w rozumieniu tego, co sam potwierdził w swoim Magisterium. Świat się zmienia, zmienia się kultura, zmieniają się ludzie. Objawienie się nie zmienia. Ale w związku ze zmianami świata nowe wyzwania historii domagają się odpowiedzi, które wcześniej nie padły, bo nikt nie zadawał o nie pytań. Szukając odpowiedzi, odkrywamy, że w bogactwie Objawienia kryją się kolejne, głębsze prawdy, odpowiadające na pytania nowego świata. Sama treść Objawienia oczywiście się przez to nie zmienia. W różnych momentach historii jest coraz lepiej czytana i wyrażana adekwatnie do swoich czasów.
Papież zauważa jednak jeszcze więcej. Nauczanie Kościoła nie ma władzy nad słowem Bożym i nie jest wobec niego nadrzędne. Jednocześnie jednak Pismo Święte powstawało w konkretnym kontekście kulturowym i wymaga wiele pracy odróżnienie tego, co jest w nim odwiecznym i niezmiennym Objawieniem, a co jedynie uwarunkowaniem kultury, w której zostało spisane. Jeśli powtarzać wszystko w sposób materialny, bez pogłębionej refleksji uwzględniającej kulturę, będzie można dojść choćby do wniosku, że treścią Objawienia byłoby niewolnictwo – co oczywiście nie jest prawdą. Chociaż więc to, co zostało objawione, nie może zostać zmienione, to jednocześnie Kościół nie może nazywać Objawieniem i uważać za niezmienne tego, co jest drugorzędne i nie ma związku ze zbawieniem człowieka.
W tej odpowiedzi zauważyć trzeba głównie to, że papież nie mówi tutaj absolutnie nic nowego czy rewolucyjnego. Jest to takie rozumienie Objawienia, jakie wykładane jest studentom na wydziałach teologicznych, również w Polsce. Owszem, wciąż budzi sprzeciw konserwatystów, ale w przestrzeni badań i dociekań teologicznych pozostają oni w zdecydowanej mniejszości.

Błogosławieństwo
Pytanie o błogosławienie związków homoseksualnych budzi wiele emocji w Kościele na całym świecie, trudno się więc dziwić, że stało się tematem dubiów. Ważnym kontekstem jest tutaj opublikowana dwa lata temu przez Kongregację Nauki Wiary nota, która jednoznacznie wykluczała taką możliwość. Teraz papież Franciszek odpowiada, że owszem, koncepcja małżeństwa jest jasna i niezmienna. Małżeństwo to wyłączny, trwały i nierozerwalny związek mężczyzny i kobiety, naturalnie otwarty na zrodzenie potomstwa. Inne formy związku – podkreśla papież – realizują tę koncepcję tylko częściowo i na zasadzie analogii, dlatego nie mogą być nazywane „małżeństwem”. Kościół unika takich działań, które mogłyby sugerować albo dawać pozór, że coś, co małżeństwem nie jest, mogłoby przez kogoś w ten sposób być rozumiane. Z tego też powodu nie udziela takim związkom sakramentów.
To znów jest nauka, powtarzana od lat i w zasadzie niebudząca kontrowersji. Papież dodaje jednak więcej. Pisze tak: „W kontaktach z ludźmi nie wolno nam jednak zatracić duszpasterskiej miłości, która powinna przenikać wszystkie nasze decyzje i postawy. Obrona obiektywnej prawdy nie jest jedynym wyrazem owej miłości, która składa się również z życzliwości, cierpliwości, zrozumienia, czułości i zachęty. Dlatego nie możemy stać się sędziami, którzy wyłącznie odmawiają, odrzucają, wykluczają. Roztropność duszpasterska musi zatem właściwie rozeznać, czy istnieją formy błogosławieństwa, o które prosi jedna lub więcej osób, które nie niosą ze sobą fałszywego wyobrażenia o małżeństwie. Gdy bowiem prosi się o błogosławieństwo, jest to prośba o pomoc od Boga, błaganie o umiejętność lepszego życia, ufność pokładana w Ojcu, który może pomóc nam żyć lepiej”.
Papież nie odpowiada zatem jednoznacznie: „Tak, błogosławmy związki homoseksualne”. Mówi raczej: „Pomyślmy, czy skoro błogosławieństwo ma pomóc człowiekowi stawać się lepszym i iść do Boga, to czy możemy udzielać jakiegoś błogosławieństwa tak, by nie dawać pozoru sakramentu, nie udawać, że to jest małżeństwo”.
Tak, zgodnie z nauczaniem Kościoła współżycie homoseksualne jest obiektywnie grzechem i nie możne być moralnie zaakceptowane. Ale też nie można traktować jak grzeszników wszystkich, bez sprawdzenia, czy nic nie wpływa choćby na ich podmiotową poczytalność. Nie da się tego rozstrzygnąć jednoznaczną i obowiązującą w całym Kościele normą. Prawo kanoniczne nie jest w stanie przewidzieć wszystkich życiowych sytuacji. Można powiedzieć prościej, że to, co dotąd uznawaliśmy za grzech, nadal pozostaje grzechem. Jednak w poszczególnych przypadkach, dotyczących życia konkretnego człowieka, tenże człowiek ze swoim spowiednikiem może rozeznać, że odpowiedzialność za ów grzech zostaje w konkretnych życiowych okolicznościach zmniejszona lub zniesiona. Nie człowiek ostatecznie jest sędzią nad drugim człowiekiem.

Skrucha grzesznika
Ostatnia odpowiedź papieża dotyczy żalu za grzechy. Tak, skrucha jest konieczna dla otrzymania sakramentalnego rozgrzeszenia. Tak, obejmuje ona zamiar powstrzymania się od grzechu. Ale, jak pisze papież, „to nie matematyka i jeszcze raz muszę przypomnieć, że konfesjonał nie jest komorą celną. Nie jesteśmy panami, ale pokornymi szafarzami sakramentów (…), które wspierają ludzkie życie, a nie są relikwiami, których należy strzec”.
Skruchę można wyrażać na różne sposoby. Symbolicznym jej wyrazem i znakiem poszukiwania Bożej pomocy jest już sam fakt przystąpienia do spowiedzi. W skrusze czy żalu za grzechy nie chodzi o wyznaczenie sobie precyzyjnego i ostatecznie abstrakcyjnego celu. Nie unieważnia skruchy nawet przewidywalność nowego upadku.

Tak albo nie
Wydaje się, że pytania kardynałów i odpowiedzi papieża dotyczą kwestii bardzo szczegółowych. Dopiero kolejny list z uszczegółowionymi dubiami – wyraźny znak, że odpowiedzi papieża były dla kardynałów niewystarczające – pozwalają nam zrozumieć, w czym tkwi sedno problemu. W liście z sierpnia tego roku kardynałowie mówią: chcemy od ciebie jasnej odpowiedzi, która brzmieć będzie „tak” albo „nie”. Czy Kościół może uczyć czegoś sprzecznego z tym, czego nauczał wcześniej? Czy ksiądz może błogosławić związki homoseksualne? Czy jeśli penitent przy konfesjonale mówi, że zgrzeszy ponownie, wolno go rozgrzeszyć?
Oczywiste jest, że kardynałowie nie otrzymają od papieża odpowiedzi, jakiej oczekują. Nie będzie żadnego „tak” ani żadnego „nie”. Jezus nie spisał tomów praw, odnoszących się do każdego człowieka i każdej sytuacji, w przestrzeni kilku tysięcy lat. Wiedział, że Bóg dał człowiekowi sumienie i rozum właśnie po to, żeby nie tworzyć tysięcy przepisów, ale żeby człowiek sam w świetle Objawienia rozpoznawał swoją kondycję przed Bogiem.

Wiara i czyn
Żądania odpowiedzi „tak” lub „nie” niosą ze sobą jeszcze jedno niebezpieczeństwo. Sugerują one, że wystarczy konkretne działanie albo jego brak, żeby być posłusznym woli Bożej, żeby działać moralnie i być dobrym chrześcijaninem. Nie uwzględniają wewnętrznych motywacji, kondycji serca człowieka, jego pragnień, tęsknot, zranień. Nie uwzględniają wreszcie najważniejszego: relacji człowieka z Bogiem, wiary. Jeśli skupić się na żądaniu krótkiego „tak” lub „nie” i stworzeniu katalogu działań dozwolonych i zakazanych, zbudować można wspólnotę osób działających zgodnie z narzuconymi normami moralnymi. Tyle że to nie będzie wspólnota osób wierzących. Będzie to wspólnota ludzi zachowujących się jak ludzie wierzący.
Uczynki i działanie są w chrześcijaństwie ważne, to niezaprzeczalny fakt. Wiara bez uczynków jest martwa. Jednak moralne działanie i wybory są chrześcijańskie tylko wówczas, gdy motywowane są wiarą i miłością. Bez tego pozostają tylko zwyczajną etyką, zgodną z kulturą konkretnego świata. W ten sposób zachowują się również poganie.
Wydaje się, że na to zwraca uwagę papież Franciszek. Mówi: martwcie się o wiarę bardziej niż o czyny. Jeśli będzie w nas prawdziwa wiara, wówczas miłość w działaniu będzie prostą konsekwencją. I to o żywą wiarę powinniśmy się dziś troszczyć bardziej niż o prawo. Za żywą wiarą pójdzie czyn. Wypełniany z lęku przed prawem czyn nie obudzi miłości ani wiary.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki