Tym razem dubia nie były zastawioną na papieża pułapką. Można było dać na nie prostą odpowiedź „tak” lub „nie”, z krótkim uzasadnieniem. Skierował je do Dykasterii Nauki Wiary bp José (Giuseppe) Negri z diecezji Santo Amato w Brazylii. Giuseppe Negri jest Włochem, urodzonym w Mediolanie. Oprócz teologii skończył również studia z psychologii, a w 1987 r. wyjechał na misje do Brazylii i tam już pozostał. Biskupa trudno jest podejrzewać o nieczyste intencje, ale jednocześnie nie można mu też zarzucić, że z perspektywy Ameryki Południowej nie rozumie Rzymu i narzucić próbuje mu swoją perspektywę. Wydaje się, że motywacja wysłania dubiów jest najprostsza, a jednocześnie najbardziej naturalna z możliwych: oto biskup zderzył się w praktyce z problemem i sam ma wątpliwości, w jaki sposób ten problem powinien rozwiązywać. Kwestia, której dotyka, z jednej strony jest delikatna, bo dotyczy bolesnych i intymnych spraw człowieka – z drugiej wciąż pozostaje nie do końca rozpoznana przez naukę i przez teologię. Jako że dotyka również kwestii doktrynalnych, biskup decyzji nie powinien podejmować sam. Zadaje więc pytania.
Dubia i odpowiedzi na zgłoszone wątpliwości nie są formą, która w nauczanie Kościoła wnosi coś nowego. Żaden papież ani urzędnik rzymskiej kurii za pomocą odpowiedzi na dubia nie zmieni doktryny Kościoła. Odpowiedzi te są jedynie wyjaśnieniem, rozwianiem wątpliwości: opisem, jak wygląda rzeczywistość Kościoła w tych punktach, w których ktoś owe wątpliwości zgłasza. Nieprawdziwe będzie zatem twierdzenie, że w odpowiedzi na dubia bp. Negriego Kościół na coś pozwolił lub coś zmienił. Ten dokument nie ma w sobie mocy żadnej zmiany. Odpowiedzi na dubia są tylko wyjaśnieniem kwestii, które mogły być dla kogoś niezrozumiałe lub nieczytelne. Są wyjaśnieniem, jak powinno dziać się w być może nowych sytuacjach, ale jednocześnie w świetle nauki Kościoła, którą od dawna znamy i która pozostaje niezmienna.
Do chrztu wola i wiara
Nauka o chrzcie jest w Kościele stała i niezmienna od wieków. Jasne jest, pod jakimi warunkami udziela się chrztu i komu można go udzielić, w jakim wieku można człowieka ochrzcić, jaką chrzest musi mieć formę i jakie przynosi skutki.
Zmieniające się czasy i nowe sytuacje człowieka sprawiają jednak, że ktoś – a przynajmniej bp Giuseppe Negri – stanął przed dylematem, czy wolno mu udzielić chrztu osobie transseksualnej (mamy tu problem z terminologią: w wersji włoskiej jest „transessuale”, w wersji angielskiej „transgender”, co nie jest tożsame; pozostaniemy zatem, dla uproszczenia, przy terminologii z oficjalnego, polskiego tłumaczenia dokumentu). Na to pytanie nikt wcześniej nie odpowiadał, bo też nigdy wcześniej takich pytań nie stawiano. Nie znaczy to, że Kościół wzruszyć może ramionami, odpowiadając „nie wiemy”. Nie znaczy również, że może dowolnie poszerzyć swoją naukę i umówić się, że owa odpowiedź będzie brzmiała „tak” lub „nie”. Zadaniem Kościoła jest zagłębić się w naukę o chrzcie, którą znamy, i w jej świetle poszukać odpowiedzi: czy w takim razie osoby transseksualne również mogą zostać ochrzczone?
Odpowiedź Dykasterii Nauki Wiary brzmi: „tak”. Niezależnie od tego, czy jest po leczeniu hormonalnym, czy jest po operacji, człowiek zawsze może przyjąć chrzest na jednakowych warunkach – czyli przede wszystkim wyrażając taką wolę. Katechizm Kościoła katolickiego w kanonie 865 stwierdza: „Aby dorosły mógł być ochrzczony, powinien wyrazić wolę przyjęcia chrztu, być odpowiednio pouczony o prawdach wiary i obowiązkach chrześcijańskich oraz przejść praktykę życia chrześcijańskiego w katechumenacie. Ma być również pouczony o konieczności żalu za grzechy”. Kościół chrzci człowieka niezależnie od jego płci. Chrzest jest sakramentem, który gładzi wszystkie grzechy, zarówno pierworodny, jak i winy popełnione przed chrztem. Nie ma zatem powodu, żeby chrztu odmówić. Nie ma również możliwości wymagać od katechumena stanu łaski uświęcającej. Zastrzeżeniem jest tu jedynie niebezpieczeństwo publicznego zgorszenia, które jako jedyne może być powodem odmówienia chrztu.
Przy lekturze tej odpowiedzi na dubia gdzieniegdzie pojawiają się wątpliwości, jakiego chrztu dotyczyło pytanie biskupa. Czy aby nie chodzi tu o powtórny chrzest człowieka, który pierwotnie ochrzczony był jako mężczyzna, a teraz prosi o chrzest jako kobieta. Jednak ani samo pytanie, ani odpowiedź nie pozwalają interpretować kwestii aż tak szeroko. Kościół niezmiennie uczy, że człowiek ochrzczony może być tylko jeden raz i nie ma od tego wyjątków. Przejście przez proces zmiany płci nie sprawia, że powstaje nowy człowiek, o powtórnym chrzcie nie może zatem być mowy. Dlatego można sądzić, że gdyby bp Negri pytał o powtórny chrzest osoby transseksualnej, odpowiedź brzmiałaby „nie”.
Transchrzestni i świadkowie
Druga wątpliwość bp. Negriego dotyczyła osób transseksualnych w roli rodziców chrzestnych. Czy można ich do tej roli dopuścić?
Tu odpowiedź prefekta Dykasterii Nauki Wiary jest mniej jednoznaczna, ale nadal nie wymagająca wielkiego rozeznania. Kard. Victor Fernàndez wyjaśnia, że owszem, osoba transseksualna może być rodzicem chrzestnym, jeśli tylko nie wywoła to zgorszenia lub dezorientacji we wspólnocie. Warto jednak – przypomina kardynał – przypominać, że bycie rodzicem chrzestnym jest przywilejem, a nie prawem człowieka, więc jeśli wybór chrzestnych ma budzić zgorszenie czy wątpliwości, wówczas lepiej jest zrezygnować z kontrowersji.
Trzecie pytanie, dotyczące osób transseksualnych jako świadków małżeństwa, nie wywołuje wielkich emocji. Owszem, nie ma ku temu żadnych przeszkód w prawie kanonicznym. Osoba będąca świadkiem sakramentu małżeństwa jest jedynie świadkiem – pełni funkcję jednorazową i niejako „urzędową”, a nie sakramentalną. Nie ma do wypełnienia żadnej misji i nic w sakramencie małżeństwa nie zależy od jej osobistej kondycji. Nie ma więc potrzeby wprowadzać tu poważnych wymagań.
Dwóch ojców i chrzest
Po pytaniach dotyczących osób transseksualnych w dubiach zawarte są kolejne, dotyczące osób homoseksualnych. I tu kontrowersje są większe. Tak jak transseksualność sama w sobie nie jest rozumiana jako grzech, a zmiana płci często jest nie kaprysem, ale zabiegiem medycznym, ratującym zdrowie psychiczne, a niekiedy wręcz życie człowieka – tak aktywność homoseksualna traktowana jest w Kościele (w tym również w Katechizmie Kościoła katolickiego) jednoznacznie jako grzech. Mamy tu więc do czynienia nie tylko z pytaniem o ludzi o konkretnej kondycji wewnętrznej, ale również z pytaniem o ludzi, którzy w rozumieniu Kościoła aktywnie trwają w grzechu. A trwającym w grzechu Kościół odmawia udzielania sakramentów.
Wśród wątpliwości bp. Negriego pojawia się taka: czy osoby homoseksualne, mające dziecko (z adopcji czy surogacji) mogą prosić o chrzest dla swojego dziecka, a Kościół tego chrztu udzieli?
Gdyby szukać analogii jedynie w praktyce, którą znamy, odpowiedź powinna brzmieć: „tak”. Kościół nie odmawia dziś udzielania sakramentu chrztu dziecka rodzicom, którzy z różnych powodów żyją w związku niesakramentalnym (czyli domyślnie współżyjąc ze sobą bez sakramentu, a więc wbrew przykazaniom). Sam więc powód „życia w grzechu” nie może być powodem odmowy udzielenia sakramentu dziecku wychowywanemu przez parę homoseksualną. Oczywiście ważna tu będzie nadzieja, że mimo osobistej kondycji rodziców czy opiekunów dziecko rzeczywiście wychowane będzie w wierze katolickiej. Nie bez znaczenia będzie również w tej sytuacji odpowiedni wybór rodziców chrzestnych, którzy będą pewniejszym gwarantem takiego wychowania niż sami rodzice.
Kard. Fernàndez odpowiada podobnie: że do tego, by ochrzcić dziecko, potrzebna jest jedynie nadzieja na jego wychowanie w wierze.
Homoseksualni chrzestni
Czy w takim razie osoba homoseksualna, żyjąca w związku, może być rodzicem chrzestnym? Tu sprawa mocno się komplikuje. Zgodnie z Kodeksem prawa kanonicznego rodzicem chrzestnym może być ten, kto „prowadzi życie zgodne z wiarą i odpowiadające funkcji, jaką ma podjąć”.
Jeśli znów szukać mielibyśmy analogii do praktyki duszpasterskiej (nawet biorąc w nawias orientację seksualną), rodzicami chrzestnymi nie mogą zostać ludzie, którzy żyją w związku niesakramentalnym. Przyjmuje się, że skoro sami nie uczestniczą w pełni w życiu Kościoła, nie mogą dostać rozgrzeszenia i przyjmować Komunii św., to nie można uznać, że staną się gwarantami przekazania wiary dziecku.
Odmówienie osobom homoseksualnym żyjącym w związku możliwości bycia rodzicami chrzestnymi nie byłoby więc przejawem dyskryminacji, ale przeniesieniem na nie wprost tego prawa, które obowiązuje również osoby heteroseksualne.
Wyjątek?
Kardynał Fernandez zostawia tu jednak dość zaskakującą furtkę. Pisze: „Inaczej jest w przypadku, gdy wspólne zamieszkiwanie dwóch osób homoseksualnych polega nie na zwykłym wspólnym zamieszkiwaniu, ale na stabilnym i zadeklarowanym związku more uxorio, dobrze znanym wspólnocie”. To jest sytuacja, w której duszpasterz może rozeznać, na ile rzeczywiście ludzie ci żyją wiarą, są znani w otoczeniu, nie budzą zgorszenia – a sakramentalnego związku nie mogą zawrzeć jedynie z tego powodu, że jest to w Kościele niemożliwe. Można się tu próbować tylko domyślać, co kierowało takim właśnie rozstrzygnięciem i jaka myśl za tym stała. Być może kard. Fernàndez miał na myśli to, że jeśli w przypadku związków heteroseksualnych brak sakramentu jest albo wyborem, albo choćby daleką konsekwencją wielu wcześniejszych wyborów, tak w związkach homoseksualnych osoby w nim żyjące wyboru i możliwości zawarcia sakramentu nie mają.
To rodzić będzie oczywiście dalsze pytania: jeśli rozeznaniu podlega, więc teoretycznie możliwe jest, żeby rodzicami chrzestnymi były żyjące w związkach niesakramentalnych osoby homoseksualne – to dlaczego automatycznie odmawiać tego przywileju również niesakramentalnym związkom heteroseksualnym? Jak to zwykle bywa w przypadku wątpliwości, każda próba ich rozwiązania ma swoje konsekwencje i przynosi kolejne, czasem jeszcze trudniejsze pytania.
Stare w nowym świecie
Ostatnie z dubiów dotyczy osób w związkach homoseksualnych, pełniących rolę świadków małżeństwa. Tu, podobnie jak w przypadku osób transseksualnych, odpowiedź jest prosta: prawo kanoniczne się temu nie sprzeciwia, a świadek nie jest funkcją, od której wymagana jest szczególna kondycja duchowa.
Odpowiedzi na dubia w naturalny sposób wywołały wiele komentarzy, często również wątpliwości. Niektórym wydawać się może, że zmieniana zostaje nauka Kościoła, że pojawiają się w niej elementy, których nigdy wcześniej nie było. Odpowiedź kard. Fernandeza nie tworzy jednak niczego nowego, ale interpetuje konkretne sytuacje na bazie wypracowanych dotąd dokumentów, jak choćby Nota riservata circa alcune questioni canoniche inerenti al transessualismo z 2018 roku, przywołana w tekście odpowiedzi na dubia.
Pamiętać musimy, że na wszystkich etapach historii Kościoła pojawiały się nowe pytania, które rodziły nowe odpowiedzi: od tego, czy można ochrzcić niewolnika, po to, czy można ochrzcić dziecko urodzone z in vitro. Poszukiwanie odpowiedzi – zawsze w odniesieniu do źródeł, do Ewangelii, Tradycji i Magisterium Kościoła – jest naturalnym procesem rozwoju doktryny. A najgorszą rzeczą, jaka spotkać może chrześcijaństwo, to gdyby przestało ono odpowiadać Ewangelią na pytania, jakie nieustannie przynosi życie.