Logo Przewdonik Katolicki

Awans naszych dziadków

Piotr Wójcik
Dzieci podczas akcji „Lato w mieście”, prowadzonej przez klub społeczno--wychowawczy spółdzielni „Energetyka” na Osiedlu Sadyba w Warszawie, 1974 r. | fot. Archiwum Grażyny Rutowskiej/NAC

To w czasie PRL-u kształtowało się współczesne polskie społeczeństwo: dobrze wykształcone, samodzielne i całkiem pewne siebie. I przede wszystkim oczekujące czegoś więcej niż tylko przeżycia.

W pierwszych dekadach III RP okres PRL-u był traktowany jako czas całkowicie stracony i główna przyczyna naszego ekonomicznego zacofania. To jednak daleko idące uproszczenie, gdyż to właśnie w czasie PRL-u Polska przeżyła pierwszy boom gospodarczy z prawdziwego zdarzenia. Ówczesny system był wyjątkowo szkodliwy głównie dlatego, że był autorytarny, radykalnie scentralizowany i drastycznie ograniczał wolność jednostki. Większość jego wad miała charakter polityczny, chociaż niewątpliwie zakażały one również sferę gospodarki.

Zasłona milczenia
Zacofanie PRL-u w dużej mierze wynikało z tego, że ówczesna Polska jako część bloku wschodniego była odcięta od zachodniego kapitału, technologii oraz rynków. Przez większość tego czasu byliśmy więc de facto objęci sankcjami. Pozostająca poza blokiem wschodnim socjalistyczna Jugosławia pod względem ekonomicznym radziła sobie znacznie lepiej, gdyż nie była odizolowana od Europy Zachodniej. Obecnie większość państw byłej Jugosławii jest już znacznie biedniejsza od Polski.
Czasy PRL-u ogromnej części społeczeństwa kojarzyły się nie tylko z zamordyzmem, ale też dynamicznymi przemianami społecznymi, dzięki którym nastąpił gwałtowny wzrost możliwości życiowych. Urbanizacja oraz industrializacja umożliwiły milionom mieszkańców wsi oraz ich potomkom trwałą poprawę standardu życiowego. Zdecydowana większość naszego społeczeństwa ma rodowód chłopski. Awans społeczny milionów polskich chłopów miał miejsce nie w czasach II RP, która była niezwykle rozwarstwiona ekonomicznie i klasowo, ale właśnie w PRL-u, szczególnie w jego pierwszych dekadach.
Ten proces był przez lata ukryty za zasłoną milczenia. Jedną z wad polskiej nauki o historii jest zafiksowanie się na zdarzeniach politycznych – konfliktach, sojuszach, zmianach władzy, słynnych bitwach – pomijając przemiany społeczne. To nie jest tylko specyfika Polski. Słynna Ludowa historia Stanów Zjednoczonych Howarda Zinna, pierwsza głośna pozycja pokazująca dzieje USA od strony ludu, a nie elit politycznych, została wydana po raz pierwszy dopiero w 2003 r. W Polsce zainteresowanie historią od strony codziennych realiów ludności eksplodowało w drugiej i trzeciej dekadzie XXI wieku. Pojawiły się chociażby Ludowa historia Polski Adama Leszczyńskiego czy Miejski grunt Rafała Matyi, w której autor opisał historię naszego kraju od strony rozwoju miast.
W ostatnich kilku latach wzrosło również zainteresowanie młodych polskich badaczy okresem awansu społecznego z pierwszych dekad PRL. Naukowcy z pokolenia milenialsów zainteresowali się losami swoich dziadków i babć, którzy zwykle jako pierwsi przecierali szlaki ze wsi do miast i doznawali na własnej skórze pozytywnych i negatywnych skutków gwałtownych przemian społecznych. Jedną z pierwszych pozycji w tym nurcie była książka Tomasza Markiewki Nic się nie działo. Historia życia mojej babki. Najgłośniejsza okazała się książka Chłopki. Opowieść o naszych babkach Joanny Kuciel-Frydyszak, w której autorka opisała ciężkie losy kobiet, które musiały zostać na wsi, by inni członkowie rodzin mogli dokonać awansu.
W książce Poruszeni Magda Szcześniak opisuje awans społeczny na podstawie ówczesnych dzieł filmowych i literackich oraz spisywanych wspomnień, dzienników i pamiętników.

Trochę w mieście, trochę na wsi
Duże zamieszanie w życiu codziennym wprowadziło już przyznanie powszechnego prawa do urlopu, które dzisiaj wydaje się czymś oczywistym – chociaż część pracujących (samozatrudnieni) nie ma do niego prawa – oraz powszechnie dostępne wyjazdy wakacyjne. Wcześniej zorganizowany urlop był kojarzony z przywilejami klasy wyższej, więc część urlopowiczów z awansu podchodziła do niego nieufnie i z lękiem. Inni za to uznawali to za całkowicie uzasadnione prawa. „Trzeba wszystko zobaczyć, jak dają. Moim zdaniem to się nam słusznie należy” – mówił zacytowany 30-letni górnik, który dzisiaj zapewne trafiłby na czołówki mediów głównego nurtu jako przykład roszczeniowca.
Wyjazdy te były okazją do spotkania z przedstawicielami innych grup społecznych, np. pracownikami umysłowymi. Częściej jednak urlopowicze natykali się innych robotników z awansu. Była to dla nich pierwsza okazja, by spędzić czas wolny w otoczeniu tak wielu osób z tej samej klasy społecznej – zachowujących się podobnie i mających podobną historię.
Równocześnie, pomimo oficjalnie deklarowanej równości, pracownicy fizyczni pochodzący ze wsi musieli się mierzyć ze stereotypami na swój temat. W filmie Złoto Wojciecha Jerzego Hasa zostali pokazani jako głośni, używający prostego języka i ślamazarni, co nie odbiegało od ówczesnej perspektywy obywateli, którzy ich awans obserwowali z boku.
Jedną z głównych emocji towarzyszących pracownikom pochodzącym ze wsi był wstyd. Towarzyszył im regularnie, czy to w kontaktach z przedstawicielami części społeczeństwa, które awansowało wcześniej, czy podczas pierwszego praktykowania zachowań, które było wcześniej kojarzone z warstwami lepiej sytuowanymi. Pewien rodzaj dyskomfortu pojawiał się również w rodzinach, gdy dzieci dokonywały znacznie większego skoku niż rodzice, szczególnie w obszarze wykształcenia. Rodzice z jednej strony marzyli o awansie społecznym swoich potomków, ale z drugiej obawiali się utraty kontaktu z powodu różnic w zachowaniach, zainteresowaniach czy nawet mowie.
Oczywiście do ogromnych napięć dochodziło w związku z religią. Narzucana przez państwo laicyzacja zderzała się z ludową religijnością, co szczególnie uwidaczniało się w relacjach w rodzinach. Polki i Polacy dorastający już w PRL-u byli często mniej religijni od swoich rodziców. Równocześnie dzieci z religijnych domów miały trudniej, gdyż rzeczywistość nie sprzyjała trwaniu w wierze.
„Ciekawe, że o ile w domu zawsze wymyślali mi od komunistek, postępowych zruszczonych istot, odchodzących od wsi i wiary, o tyle w szkole uchodziłam za klerykała. Tylko ja sama wiedziałam, że w zasadzie nie byłam ani jednym, ani drugim. I było mi z tym ciężko. Byłam wiecznie skłócona ze światem i sama z sobą” – pisała autorka pamiętnika Mezalians.
Przeprowadzka do miasta nie oznaczała też zwykle całkowitego zerwania z wsią. Tak zwani wychodźcy wciąż mieli tam pozostałych członków rodziny, często finansujących proces awansu. Bywało tak, że rodzina musiała wybrać jednego szczęśliwca, który dokonywał awansu „za wszystkich”. Nie zawsze było to odbierane jako łaska od losu, gdyż awansujący „w procesie” musieli zostawić na wsi także swoje narzeczone lub żony czy mężów. Moja babka dołączyła do dziadka pracującego przy budowie Tychów dopiero kilka lat później. Okres rozłąki był szczególnie trudny dla świeżo upieczonych mieszkańców miast, którzy byli wrzuceni w zupełnie nowe środowisko bez wsparcia kogokolwiek bliskiego. Pozbawieni oparcia wychodźcy czasem uciekali w alkoholizm czy przemoc, które dawały im złudną namiastkę poczucia kontroli.
W pierwszych latach po przeprowadzce wielu nowych mieszkańców miast kontynuowało praktyki poznane na wsi. Przed świeżo wybudowanymi blokami biegały kury, sadzono tam również warzywa. Przystosowanie do warunków życia w mieście musiało potrwać. Równie duże zaskoczenie przeżywano również podczas powrotów do rodzinnych gmin, które zmieniały się w niewiele mniejszym tempie. „Szłam powoli w kierunku naszej wsi, co chwila przyglądając się domowi, który przed rokiem jeszcze tu nie stał” – pisała uczennica Szkoły Przysposobienia Przemysłowego w Bielsku.

Klasa średnia bez TVN
Pojawiały się również napięcia klasowe między osobami z awansu a mieszkańcami wsi. Pomimo deklaratywnie równościowego systemu odżywały podziały na „panów” i „chłopów”, sięgające wiele wieków wstecz. Miewały one toksyczny wymiar. Niepowodzenia „wychodźców” bywały kwitowane z satysfakcją, jako dowód przerostu ambicji nad możliwościami. W takiej sytuacji świeżo upieczeni mieszczanie właściwie nigdzie nie czuli się jak u siebie. „Uwiera mnie jakiś kompleks niespełnionych nadziei. Dostrzegłem, że ja tu jestem tylko gościem. A tak się siliłem na swojski i wyrozumiały ton” – pisał jeden z autorów pamiętników.
Z biegiem czasu pojawiła się również lokalna klasa średnia, którą zobrazował serial Czterdziestolatek. Składała się ona z kadry kierowniczej zakładów pracy oraz pracowników umysłowych. W PRL-u składała się ona głównie z mężczyzn, co dobrze oddaje konserwatywną specyfikę ówczesnego systemu. W 1972 r. wśród 1425 dyrektorów znalazło się zaledwie 10 kobiet. Współczesny kapitalizm pod tym względem okazuje się znacznie bardziej równościowy niż PRL.
Pojawieniu się klasy średniej towarzyszą nowe praktyki, które wcześniej w ogóle nie były dostrzegane. W Czterdziestolatku główny bohater próbuje rzucić palenie, uprawiać sport czy stać się lepszym kochankiem – niestety nie z żoną. Sama konstrukcja serialu również pokazuje zmianę podejścia do życia i realiów. Pojawia się dystans do siebie oraz ironia, jednak podszyte starymi stereotypami. Pracownicy fizyczni są przedstawiani jako nierozgarnięci i nieuporządkowani, co nieco kontrastuje z wcześniejszym okresem, gdy wyłuszczano głównie dobre cechy robotników i chłopów. To właśnie w latach 70. powstaje specyficzna tożsamość wielkomiejskiej klasy średniej, która chce się odróżniać od gorzej wykształconych mieszkańców peryferii.
Chociaż 1989 r. jest traktowany jako twarda granica między starym a nowym, to źródła wielu obecnych zjawisk społecznych sięgają znacznie dalej. Odejście od wiejskiego stylu życia miało miejsce w latach 50. i 60. Pojawienie się klasy średniej to okres gierkowski, gdy na potęgę budowano również blokowiska, w których wychowały się miliony milenialsów. Czasy PRL-u nie były czarną dziurą, w którą wpadło 40 milionów Polek i Polaków, lecz okresem dynamicznych przemian społecznych, hamowanych jednak przez autorytarny system polityczny. Nigdy wcześniej Polska nie doświadczyła tak szybkiego wzrostu gospodarczego oraz rozwoju społecznego. W państwach Europy Zachodniej te przemiany następowały szybciej, jednak nie można traktować lat 1945–1989 wyłącznie jako okresu straconego na walkę z reżimem komunistycznym, gdyż to w tamtym czasie kształtowało się współczesne polskie społeczeństwo – dobrze wykształcone, samodzielne i całkiem pewne siebie. I przede wszystkim oczekujące czegoś więcej niż tylko przeżycia.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki