Rzadko się zdarza, by wysadzeniu w powietrze jakiegoś budynku towarzyszyły okrzyki „Alleluja!” oglądającego to wydarzenie tłumu. A tak właśnie się stało w niedzielę
17 grudnia pod miasteczkiem Torre Melissa na południu Włoch. Gdy przy eksplozji 400 kilogramów dynamitu, umiejętnie podłożonego pod dolne konstrukcje, sześciokondygnacyjny kolos zwinął się jak stary dywanik i rozpadł w pył, wszyscy odetchnęli – od obecnego tu ministra aż po zwykłych mieszkańców.

To jest Kalabria…
Nazwa budynku – Palazzo Mangeruca – oczywiście ironiczna, pochodzi od nazwiska inwestora. Costantino Mangeruca był głową biednej, lecz ambitnej rodziny, pochodzącej z małej wioski Africo w Kalabrii, na samym południu kontynentalnych Włoch. Osiedlili się oni w niewielkim mieście Ciro Marina, sąsiadującym z Torre Melissa. Tam z biegiem lat uzyskali potężne wpływy jako jeden z klanów ‘Ndranghety, kalabryjskiej mafii. Byli jej łącznikami, pośrednicząc w nielegalnych kontraktach między północnymi Włochami a kalabryjską prefekturą Reggio, słynącą jako matecznik mafijnych struktur.
O ‘Ndranghecie – podobnie jak o innych włoskich mafiach – mówi się, że doszła do potęgi na handlu narkotykami i bronią, a także praniu brudnych pieniędzy. To po części prawda, jednak w historii tej zakonspirowanej grupy przestępczej nie docenia się wpływów, jakie zdobyła na kontraktach budowlanych. Od lat 70. ubiegłego wieku, a nawet wcześniej, „budowlanka”, szczególnie autostradowa, była bowiem dla włoskich firm złotą żyłą, a zatem wielką pokusą dla wszelkich nielegalnych poczynań. To na niej właśnie dorobił się Costantino. Jego „pałac”, zbudowany tuż przy przelotowej szosie, nad samym brzegiem Morza Jońskiego, choć swoim widokiem odstraszał turystów, zaspokajał pychę starego mafioza.
W 2007 r., a więc niedługo przed jego śmiercią (naturalną), władzom Torre Melissa udało się skonfiskować „ekopotwora” wyrokiem sądu. Ale na uprawomocnienie trzeba było czekać jeszcze pięć lat. Wówczas miasteczko otrzymało nawet 700 tys. euro na zagospodarowanie terenu po jego niwelacji. Miała tam powstać turystyczna baza dla kamperów.
Nic z tego. Od wyroku do jego egzekucji upłynęło całych 11 lat. Tyle bowiem trwał biurokratyczny opór różnych jednostek administracji i sądu. ‘Ndrangheta ma wszędzie swoich ludzi.
Obecny capo rodziny Mangeruca, Giuseppe, jest bratankiem Costantino. Od 10 lat siedzi w więzieniu, po śledztwie trwającym dwa lata. Jak na warunki kalabryjskie to wyjątkowo krótko.

Awans w podziemnej rywalizacji
Symboliczne zwycięstwo dobra nad złem nie jest, rzecz oczywista, sukcesem totalnym. Takich klanów jak Mangeruca ‘Ndrangheta posiada w Kalabrii aż 160. Należy do nich około 6 tys. mężczyzn. To z reguły groźni bandyci, ale też rzeczywiście różni „wujkowie”, powiązani ze sobą rodzinnie.
Nazwa ‘Ndrangheta (lokalny dialekt) pochodzi od greckiego słowa oznaczającego „męstwo”. Kalabria od wieków była schronieniem ludów uchodzących przed Turkami ze wschodnich odcinków basenu Morza Śródziemnego – Greków i Albańczyków. Przynieśli oni na włoską ziemię specyficzną odmianę klanowej kultury, zabarwionej obowiązkiem krwawej zemsty. Do niedawna pozostawała w cieniu wszechpotężnej Cosa Nostry z Sycylii i jako taka była też trochę lekceważona. „Prości chłopkowie” z Reggio, o twarzach od pokoleń ogorzałych pracą w polu, nie mogli się przecież równać z bohaterami Ojca chrzestnego. Jednak w tej chwili ‘Ndrangheta przerosła wpływami inne włoskie mafie. Zapuściła korzenie w Mediolanie, uważanym za włoską stolicę nielegalnych interesów. Ma także potężne ekspozytury w zachodniej Europie oraz w obu Amerykach, szczególnie w Kolumbii. Kalabryjczycy nadto nauczyli się sami hodować marihuanę – na miejscowych wzgórzach pełno plantacji konopi, oczywiście umiejętnie ukrytych.
Roczne obroty kalabryjskiej mafii sięgają ponad 100 mln euro.

We władzy „wujków”
Młyny sprawiedliwości jednak mielą, choć powoli. Pod koniec listopada w mieście Lamezia Terme (północna Kalabria) zapadły kolejne wyroki w megaprocesie, jaki toczy się już od trzech lat, a w którym, w charakterze oskarżonych, zasiadło aż 355 osób. Wszyscy są członkami ‘Ndranghety.
W obecnej transzy skazano większą ich część, mianowicie 206. Wyroki są surowe, opiewają nawet do 30 lat. Wśród skazańców jest znany prawnik, który za rządów Berlusconiego zasiadał nawet w senacie – dostał 11 lat. Z kolei wyrok 10 lat więzienia otrzymał szef… kalabryjskiej jednostki antynarkotykowej policji. Widać z jakiego bagna musi wydobywać się miejscowa Temida.
Wielu skazanych to kuzyni: za kratki poszło np. aż czterech braci Bonavota. Najgrubszą rybą jest jednak tutaj Luigi Mancusa, przez swoich zwany ciepło „wujkiem Luigim”. Klan Mancusa uważany jest za jeden z najpotężniejszych, a być może najpotężniejszy w całej ‘Ndranghecie. „Wujkowi” nic by się nie stało, gdyby nie historia, która nadaje się żywcem do filmu. Jeden z jego młodych bratanków nie chciał studiować prawa w Rzymie, jak zdecydowała rodzina, lecz wrócił do Kalabrii z żoną. Tam zaczął spokojne i niezależne życie, co nie spodobało się nie tylko „wujkom”, ale także władzom, gdyż Emanuele uprawiał na swojej farmie konopie. W więzieniu, gdy dowiedział się o narodzinach córki, w czerwcu 2018 r. napisał list do prokuratury, w którym „wysypał” znane sobie powiązania z „Wujkiem Luigim”.
25 ton białego proszku
‘Ndrangheta ma ostatnio kłopoty nie tylko na rodzinnej ziemi. Rankiem 3 maja tego roku ponad tysiąc policjantów z pięciu niemieckich landów wzięło udział w największej od lat akcji polowania na mafiozów. Aresztowano 108 gangsterów, i to nie tylko w RFN, lecz na terenie całej Europy, począwszy od Portugalii aż po Rumunię. W Polsce jakoś nikogo nie złapano.
O tym, co robi ‘Ndrangheta w krajach Zachodu, mamy pewne pojęcie dzięki monitorowaniu przez komórki śledcze przepływu kolumbijskiej kokainy, jaki miał miejsce w latach 2020–2021 tylko na terenie Belgii i Włoch. Chodzi o 25 ton białego proszku. Tych dwudziestu pięciu ton trucizny nie będą już wdychać narkomani Frankfurtu czy Rotterdamu. To duże zwycięstwo, wszelako wojna toczy się dalej.