Logo Przewdonik Katolicki

Kim jestem?

bp Damian Muskus OFM
il. Agnieszka Robakowska

Mk 1, 7–11 Ty jesteś moim Synem umiłowanym

Krótki jest opis wydarzenia, które wyznacza początek publicznej misji Syna Bożego na ziemi. W kilku zdaniach ewangelista Marek kreśli obraz chrztu Jezusa  – widzialny znak Jego ludzkiej i boskiej tożsamości. Ludzkiej, bo Nauczyciel, jako człowiek z krwi i kości, stanął pośród grzeszników i tak jak oni obmył się w wodach Jordanu. Boskiej, bo otworzyło się nad Nim niebo i Najwyższy wyznał Mu ojcowską miłość.
Na początku nowego roku, kiedy snujemy plany na przyszłość i robimy postanowienia, by nasze życie było lepsze, Kościół przypomina nam w Niedzielę Chrztu Pańskiego, że nasz chrzest jest początkiem nowego życia. Bez względu na to, czy przyjęliśmy go jako niemowlęta, czy też podjęliśmy decyzję o nim w dorosłym życiu, chrzest definiuje nas na nowo, jest wydarzeniem, które na nowo rozpoczyna nasze życie. Jest punktem, od którego zaczyna się nasze chrześcijaństwo. Jako taki, jest wydarzeniem niepowtarzalnym, bo choć my wciąż zaczynamy od nowa naszą niedoskonałą miłość i wciąż potrzebujemy nawrócenia, Bóg nie musi od nowa rozpoczynać swojej miłości do nas, nie musi jej odnawiać. On traktuje swoje słowa poważnie. Kocha nas niezmiennie i wiernie, a chrzest jest wyznaniem tej miłości. Najwyższy przyznaje się do nas, mówi nad każdym z nas, jak mówił nad Synem Bożym: jesteś moim umiłowanym dzieckiem. Na zawsze.
Nie możemy więc myśleć o chrzcie jak o jakimś formalnym, choć uroczystym obrzędzie, który włącza nas oficjalnie do Kościoła. Owszem, stajemy się wtedy członkami Wspólnoty Jezusa, owszem, od tego momentu możemy mówić o sobie: jestem chrześcijaninem. Ale to rzeczywistość głębsza niż widzialny rytuał obmycia, bo decyduje o naszej tożsamości, jest odpowiedzią na pytanie, który każdy człowiek sobie stawia: kim jestem?
Tej odpowiedzi udziela sam Bóg w chwili chrztu. Jesteśmy Jego umiłowanymi dziećmi. Jesteśmy powołani do tego, by być jak Jezus, nasz Zbawiciel i Brat. Przez chrzest upodabniamy się do Niego – taka jest nasza najgłębsza tożsamość. Wszystko inne jest dodatkiem. Nie na odwrót. Wiara nie jest dodatkiem do życia, jego – mniejszą czy większą – częścią. To nie chrześcijaństwo jest dodatkiem do życia człowieka ochrzczonego, poprawiającym jego smak, nawet nadającym mu sens. Ale to życie ochrzczonego jest chrześcijaństwem, a więc stawaniem się drugim Chrystusem.
Taka perspektywa zmienia wszystko. Chrześcijanin to człowiek należący do Jezusa, a chrzest jest jak niezatarty stempel Jego miłości, potwierdzenie więzi, która nas z Nim łączy, i obietnica, że nigdy nie będziemy sami. Życie z taką świadomością jest nadzwyczajne, nawet jeśli wypełnione zwyczajnością codziennych obowiązków, przyziemnych spraw, drobiazgów, do których nie przywiązujemy wagi. Jesteśmy dziećmi Boga, czyż ta myśl nie powinna wywoływać w nas za każdym razem zdumienia i radości?
Niedziela Chrztu Pańskiego przypomina o początku tej drogi, ale otwiera też w liturgii Kościoła czas zwany „okresem zwykłym”. Czy to oznacza, że jest to pozbawiony znaczenia czas między świętem a kolejnym świętem? Wręcz przeciwnie! Naszą zwyczajność, codzienną rutynę wypełnia obecność Boga, jest to więc czas dojrzewania i pielęgnowania więzi, którą On sam z nami zawarł. Jest przestrzenią umacniania miłości. Nie ma cudów? Nie ma fajerwerków? Uroczystych celebracji i świątecznych wzruszeń? Jest chleb powszedni, rytm codzienności, proza życia. A jednak nie jest to czas banalny i stracony. Największe cuda dokonują się bowiem w codzienności, gdy opromienia ją miłość Boga, dyskretna jak głos Ojca przeznaczony tylko dla nas: Jesteś moim umiłowanym dzieckiem, w tobie mam upodobanie.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki