Kościół usposabia do tego kapłanów, o których mówi apostoł, że nie są wolni od win, aby mogli z nami współczuć. Kapłan, z którego się niekiedy gorszymy, też jest pełen niedoskonałości, aby umiał współczuć i wyrozumieć tych, którzy nie wiedzą i błądzą. On często wie, a mimo to błądzi. Inni nie wiedzą i błądzą. Dlatego kapłan ma obowiązek składać ofiarę za siebie i za innych. Apostoł napisał w swym Liście to, co Chrystus chciał powiedzieć apostołom, gdy kazał im się modlić: „Odpuść nam nasze winy”. Pragnął, aby wiedzieli, że i oni nie są bez winy. Ojciec święty, chociaż go dla wysokości urzędu nazywamy „Świątobliwością”, biskupi, kapłani i cały Lud Boży – są złączeni solidarnością wspólnego wołania do Ojca: „Odpuść nam nasze winy!”.
To jest świat, który nas otacza. Od naszego nastroju zależy, ilu jest „naszych winowajców”. Jeżeli jesteśmy w dobrym usposobieniu, mówimy: ja nie mam nieprzyjaciół. Ale jeżeli nam coś zajdzie za paznokieć, wtedy najwięksi przyjaciele stają się naszymi wrogami. Zwłaszcza gdy chcą nas pocieszać, wówczas tylko denerwują, tym więcej że trwamy w niezłomnym postanowieniu, aby się nie dać pocieszyć, prosząc w duchu: „Broń mnie, Panie Boże, od przyjaciół, bo od nieprzyjaciół sam się obronię”.
Jesteśmy na ogół ludźmi nastrojowymi. A czy wiecie, co to są nastroje? „Nas – troje”: umysł, wola i serce, rzeczywiście troje. A między nimi ciągłe i zmienne relacje: tutaj mózg, tu wola, tam serce, tu tamto, tu owo i te „nas – troje” tworzą rzeczywiście nastroje.
Książkę można kupić tutaj
Fragment pochodzi z książki
Ojcze nasz. Niech Modlitwa Pańska stanie się naszym chlebem powszednim,
Wydawnictwo Świętego Wojciecha 2020