Monika Białkowska: Wołanie Jezusa z krzyża, kierowane do Boga, może przerażać. Czemu mnie opuściłeś? Dlaczego zostawiłeś mnie samego? Dlaczego nie wypełniłeś swoich obietnic? Poświęciłem ci życie, a poniosłem porażkę. Byłem wierny, a cierpię. To są słowa, pod którymi – przynajmniej w niektórych momentach naszego życia – mogłoby się podpisać wielu z nas.
Ks. Henryk Seweryniak: Wołanie Jezusa z krzyża zapisali Mateusz i Marek. Rzeczywiście jest to najbardziej dramatyczna scena w Ewangeliach. Ciemności. Umierający Jezus. Trudno uwierzyć, że Bóg jest z tym umęczonym człowiekiem, chwytającym ostatnie oddechy na krzyżu. Wielcy tego świata i ich poplecznicy triumfują. Szydercy mają używanie. Wydaje się, że wygrali, dopięli swego.
MB: Do tego uczniowie, którzy uciekli. To nie mogło być obojętne Jezusowi: przecież ich wybrał, kochał, po ludzku mógł liczyć na to, że Go nie zostawią w krytycznej sytuacji. Gdzieś kobiety tylko zostały na horyzoncie…
HS: W tych okolicznościach Jezus się modlił. Modlił się również w Getsemani, ale w tamtej modlitwie wybrzmiewała wielka ufność. Tam mówił „Abba”, „Tato”. Tu zwraca się już do Boga „Boże mój”. Nigdy wcześniej sam z siebie nie zwracał się do Niego w ten sposób.
MB: Z jednej strony możemy się czuć przerażeni: jeśli Jezus czuje się opuszczony, On, Syn Boga – to co z nami? Z drugiej strony, czy Bóg może zbliżyć się do człowieka bardziej, niż stając się człowiekiem odrzuconym, który Boga nie widzi…?
HS: Różnie te słowa Jezusa były interpretowane. Józef Majewski przypominał jedną z tych interpretacji, pisząc: „Jeżeli Bóg opuścił swojego Syna, to jaką gwarancję mają inni cierpiący, że Bóg jest z nimi w udrękach? (…) Czyż w takim świetle mają jakikolwiek sens słowa o Bogu «cierpiącym», «współcierpiącym» z ludźmi, Bogu miłosiernej miłości i matczynego miłosierdzia?”.
MB: Rudolf Bultmann w ogóle kwestionował to, czy Jezus widział w krzyżu jakiś sens… Pisał, że musimy przyjąć możliwość, że się wręcz załamał.
HS: Żeby zrozumieć te słowa, musimy rozumieć modlitwę psalmami. Po pierwsze, Jezus niewątpliwie umarł z tą modlitwą na ustach. Skąd to wiemy? Ewangeliści przekazują słowa tej modlitwy w dwóch różnych wersjach, w dwóch różniących się nieco aramejskich dialektach. Gdyby coś wymyślali, uzgadniali wersję, nie byłoby tu tej małej niespójności. Po drugie, samo przekazanie faktu takiej modlitwy było dla pierwotnych wspólnot chrześcijańskich bardzo trudne.
MB: Właśnie dlatego, że sugerowała ona zwątpienie, porażkę, milczenie Boga: to, że jednak Bóg opuścił tego, który wołał do niego „Abba”, który zaufał najmocniej… Nam trudno to zrozumieć. Dla Żydów, którzy ściśle wiązali Boże błogosławieństwo z ziemskim sukcesem, uznanie, że Bóg jest po stronie przegranego, umierającego na hańbiącym krzyżu, było niewyobrażalne.
HS: Zauważ jednak, że ewangeliści byli doskonale świadomi tego, że Jezus na krzyżu nie narzeka ani się nie skarży, ale że modli się tym konkretnym psalmem. Do Psalmu 22 odnoszą się obrazy, którymi się posługują, opisując umieranie Jezusa. Pokazują go jako zredukowanego do poziomu „robaka”, kiedy rzeczywiście staje się „pośmiewiskiem ludzkim” i „wzgardzonym u ludu”.
MB: Opisują kpiny gapiów, wołanie, że innych wybawiał, niech wybawi sam siebie. A w psalmie czytamy: „Szydzą ze mnie wszyscy, którzy na mnie patrzą, rozwierają wargi, potrząsają głową: «Zaufał Panu, niechże go wyzwoli, niechże go wyrwie, jeśli go miłuje»”.
HS: Mamy w Ewangeliach też motyw rozdzierania szat, również z tego psalmu. Można powiedzieć, że Psalm 22, którym Jezus się modlił, posłużył ewangelistom jako rodzaj „malarskiego tła” pod ich obrazy Męki. Ewangeliści jednocześnie wiedzieli, że ich czytelnicy będą rozumieli całość – i że przecież czytać ją będą już w kontekście Zmartwychwstania, bo po Zmartwychwstaniu dopiero te teksty powstawały.
MB: A jednak problem postawy Jezusa w godzinach Męki i pytania o Jego świadomość, o Jego sposób rozumienia tego, co się dzieje, powracają przez wieki. Nie przestajemy o to pytać.
HS: Ten problem frapował też choćby Jana Pawła II
u kresu jego życia. W Nuovo millenio ineunte pisał, że w Getsemani i na Golgocie ludzka świadomość Jezusa została poddana najtrudniejszej próbie. Ale nawet ten dramat męki i śmierci „nie podważył Jego niewzruszonej pewności, że jest Synem Ojca Niebieskiego”. W Ogrójcu Jezus prosi o oddalenie kielicha cierpienia. „Jak się jednak wydaje – warto zwrócić uwagę na to niezwykłe stwierdzenia papieża – Ojciec nie chce wysłuchać prośby Syna”. Syn musi obarczyć się nawet „obliczem grzechu”; musi zawołać: „Czemuś mnie opuścił”.
MB: Musimy jednak pamiętać, że Psalm 22, którym Jezus się modli, nie jest psalmem modlitwy człowieka odrzuconego. To jest modlitwa wielkiej ufności, która się od tych dramatycznych słów, od skargi rozpoczyna. To jest modlitwa całkowitego oddania się Bogu. Skarga zajmuje dużą część, ale na niej się nie kończy. „On nie wzgardził ani się nie brzydził nędzą biedaka, ani nie ukrył przed nim swojego oblicza i wysłuchał go, kiedy ten zawołał do Niego”. To również jest modlitwa Jezusa z krzyża.
HS: „Tobie zaufali nasi przodkowie, zaufali, a Tyś ich uwolnił”. To też jest ta sama modlitwa.
MB: Nie chcemy banalizować tych słów rozpaczy czy uznawać ich za nieistotne. One rzeczywiście odzwierciedlają jakiś dramat, który rozegrał się na krzyżu i rozgrywa się w nas. Ale w psalmach nie można pozostać tylko przy pierwszym wersie, trzeba iść dalej.
HS: Dzięki temu, że idziemy dalej, okrzyk Jezusa na krzyżu nie jest tylko wołaniem lęku i rozpaczy, ale jest modlitwą Syna Bożego, który z miłości oddaje swe życie Ojcu dla zbawienia wszystkich. Oddaje się w ręce Ojca i w Niego jest wpatrzony – dostrzegając cały ciężar grzechu i cierpiąc z jego powodu. Jan Paweł II pisał, że w zrozumieniu tych fizycznych i duchowych cierpień Jezusa może nam pomóc to, co on nazywał „teologią życia świętych”: fakt, że święci również przeżywają jednocześnie radość i cierpienie. Radość i szczęście z powodu zjednoczenia z Bogiem i cierpienie z powodu grzechów bliźnich. Święci naśladują Jezusa, który wisząc na krzyżu był szczęśliwy i cierpiący.
MB: Na pewno nie był w rozpaczy i na pewno nie został sam. Bóg nie cofa swojej miłości.