Logo Przewdonik Katolicki

Przekroczyliśmy próg bezsilności

ks. Artur Stopka
W niedzielę 27 lutego w londyńskiej katedrze greckokatolickiej modlono się w intencji Ukraińców i Ukrainy. We Mszy św. uczestniczył również brytyjski premier Boris Johnson,fot. Jamie Lorriman

Wydawałoby się, że bezradność to uzasadniona i oczywista reakcja człowieka wobec wielkiego zła. W rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Wydarzenia związane z agresją Rosji na Ukrainę to pokazują i potwierdzają.

Pierwsze reakcje światowych polityków na agresywne działania Rosji wobec Ukrainy zdaniem wielu ludzi były rozczarowujące. Po uznaniu przez Władimira Putina niezależności samozwańczych państewek w Donbasie, jeszcze zanim rosyjscy żołnierze przekroczyli ukraińską granicę, „Rzeczpospolita” na pierwszej stronie pisała, że to bardzo zawęża pole dyplomacji, a szeroko otwiera drzwi do inwazji. „Tym bardziej że sankcje Zachodu są miękkie” – podkreślono. W kolejnych dniach nieproporcjonalność odpowiedzi światowych przywódców na ogrom zła, jakim było rozpoczęcie wojny w środku Europy, wzmagała poczucie bezradności. W rozmowach pojawiły się obawy, że oto po raz kolejny w dziejach ludzkości nikczemność i krzywda zatriumfują. Ale była też niezgoda na zwycięstwo zła. Jednym z wyrazów braku akceptacji dla takiego rozwoju wydarzeń stały się protesty przeciwko nowej wojnie. Ale czy samo wyrażenie sprzeciwu wystarczy, aby pokonać w sobie poczucie bezsiły i wrażenie, że nic nie da się zrobić, że wobec pełnej premedytacji niegodziwości i nieprawości jest się bezsilnym?

Są silni, mają władzę
Inwazja wojsk rosyjskich na Ukrainę rozpoczęła się 24 lutego. To był ostatni czwartek przed Środą Popielcową, czyli tzw. tłusty czwartek, powszechnie w Polsce kojarzony z pączkami. Bardzo szybko w mediach społecznościowych pojawił się rysunek Magdy Danaj, przedstawiający dwie kobiety, a na stoliku przed nimi stos tych charakterystycznych, nadziewanych ciastek. „Z czym mamy dzisiaj pączki?” – pyta jedna. „Z lękiem, złością i bezradnością” – odpowiada druga.
Ten obrazek dobrze pokazywał odczucia wielu ludzi w odniesieniu do tego, co się stało w ów czwartkowy ranek. W odniesieniu do samych wydarzeń, ale także wobec ich sprawców. Przecież w przekonaniu zdecydowanej większości zwykłych zjadaczy chleba znajdują się oni kompletnie poza ich zasięgiem. Są silni, mają władzę i narzędzia egzekwowania swojej woli. Nie muszą się przejmować tym, co myślą o nich tzw. przeciętni ludzie. Brutalne tłumienie antywojennych protestów w rosyjskich miastach było potwierdzeniem takiego stanu rzeczy.

Nie jesteśmy bezradni
Na czym polega istota tej bezradności? W kwietniu 2006 r. w Wyższej Szkole Filozoficzno-Pedagogicznej „Ignatianum” w Krakowie (dziś Akademia Ignatianum) zorganizowano debatę na temat bezradności człowieka wobec zła. Katarzyna Wrońska z Uniwersytetu Jagiellońskiego zaprezentowała w jej trakcie wystąpienie, stawiając tytułowe zagadnienie pod znakiem zapytania. Zaczęła swój wywód od doprecyzowania pojęcia bezradności w tym konkretnym kontekście.
Według, reprezentującej wówczas Wydział Filozoficzny UJ, Wrońskiej bezradność to nieumiejętność radzenia sobie w określonej sytuacji. Określiła ją również jako bezsilność. Bezradność to niemożność znalezienia sposobu rozwiązania danego problemu. W tym konkretnym przypadku chodzi o nieumiejętność w radzeniu sobie ze złem. „Bezradność w tym przypadku może z kolei oznaczać bądź niemożność zrozumienia (pojęcia) istoty zła (bezradność rozumu teoretycznego), bądź nieumiejętność radzenia sobie z nim w życiu” – wyjaśniała prelegentka. Chodziło o radzenie sobie ze złem zarówno w swoim życiu, jak i w życiu innych (bezradność rozumu praktycznego).
Opisując i analizując różne przejawy zła, autorka wystąpienia wskazała, że bezradność towarzyszy przede wszystkim reakcjom na niezawinione cierpienia naszych bliskich lub osób, o których losie dowiadujemy się dzięki doniesieniom medialnym. Media poszerzają zasięg społecznych czy obywatelskich odzewów, wzbudzają wrażliwość na ludzkie nieszczęście. Ale to nie wszystko. Jak zwróciła uwagę Katarzyna Wrońska, media równocześnie wyzwalają różne formy zaangażowania i pomocy cierpiącym. A to ostatecznie oznacza przekroczenie progu bezsilności. Właśnie coś takiego zdarzyło się na przełomie lutego i marca w Polsce. Konieczność przyjęcia przez nasz kraj tysięcy uchodźców, uciekających z Ukrainy przed wojną, wyzwoliła ogromną ilość działań, inicjatyw, pomysłów.

Sprawiedliwość a odwet
Wśród pierwszych ludzkich reakcji na dostrzegane zło znajduje się pragnienie zatrzymania go, a także uniemożliwienia sprawcy dalszych działań. Dokładnie tak wielu zareagowało na rosyjską agresję wobec Ukrainy. Mnożyły się wezwania do powstrzymania Putina, oczekiwania, że politycy zdołają zmusić go do zaniechania podjętych działań. Widząc zło, które ma konkretnego sprawcę, chcemy nie tylko, aby przestał. Domagamy się ukarania go. Niejednokrotnie zaciera się w takich sytuacjach granica między dążeniem do sprawiedliwości a żądzą odwetu. Niejednemu uzasadnione wydaje się odpowiadanie przemocą na przemoc, agresją na agresję, nienawiścią na nienawiść, złem na zło.
Mamy w sobie wciąż zakorzenione oczekiwanie zemsty, odpłaty krzywdą na krzywdę, cierpieniem na cierpienie. To dlatego u niektórych zrodziło się poczucie, że sankcje gospodarcze i finansowe, obejmujące pojedyncze instytucje lub kilkadziesiąt wpływowych osób, to reakcja zbyt słaba, zbyt miękka wobec zła, jakim jest napaść tysięcy rosyjskich żołnierzy na Ukrainę. Oczekują działań opartych na zasadzie „oko za oko, ząb za ząb”. Nie zauważają, że w tej sformułowanej przez Hammurabiego zasadzie, mającej jedynie zapobiegać nakręcaniu spirali odwetu, tak naprawdę nie ma sprawiedliwości. Jest jej złudzenie, pozór.

Kto będzie chciał uwierzyć?
W dniu napaści Rosji na Ukrainę Sergio Centofanti z watykańskiego biura prasowego opublikował w serwisie Vatican News komentarz, w którym przypomniał, że papież Franciszek wzywa do modlitwy i postu w intencji pokoju. „Słabość modlitwy wobec potęgi broni. Kto będzie chciał w to uwierzyć? Któż przeciwstawi potulną ascezę postu sile armat?” – pytał retorycznie w swoim tekście. Dodał, że mamy niewiele środków na walkę z wojnami, ponieważ diabeł, nie biorąc za nie żadnej odpowiedzialności, podsyca je nienawiścią, przebiegłością i niegodziwością. Jakie jest więc uzasadnienie, aby właśnie w ten sposób reagować na ogrom zła, jakie niesie wojna? „Jezus mówi: «Ten rodzaj demonów można wyrzucić tylko modlitwą»” – napisał watykański dziennikarz.
Kilka dni po wybuchu wojny za naszą wschodnią granicą Aleksander Bańka, filozof i politolog z Uniwersytetu Śląskiego, napisał w portalu społecznościowym, że ból, szok, niedowierzanie, poczucie smutku, współczucia i bezradności towarzyszą dziś wszystkim uczciwym ludziom współodczuwających z umęczoną Ukrainą. „To prawda, zło jest przerażające” – przyznał. Od razu jednak dodał, że w chwili, gdy wdziera się ono na ziemię Ukrainy, nie napotyka na próżnię, obojętność czy tchórzliwą uległość. „Zderza się z poświęceniem, heroizmem, odwagą, siłą i charakterem tych, którzy być może po raz pierwszy tak świadomie i dumnie wybierają drzemiące w nich wartości. Budzi męstwo”.
Profesor z UŚ zwrócił uwagę, że zło, które poza granice Ukrainy wypycha tysiące uchodźców, równocześnie rozpala współczucie, braterstwo i postawę bezinteresownej pomocy u tych, którzy organizują wsparcie, przyjmują uchodźców, oddają do ich dyspozycji swoje domy i mieszkania, karmią, pocieszają, wspierają. „To jest miłosierdzie”.
To nie jedyny głos pokazujący, że jednak nie jesteśmy bezradni wobec zła. W niedzielę 27 lutego krakowski biskup pomocniczy Damian A. Muskus stwierdził, że patrzenie na świat wyłącznie przez pryzmat zła, które w nim się dzieje, to wykrzywiona, kłamliwa perspektywa, która dewastuje więzi społeczne, zrywa relację z Bogiem i odbiera nadzieję. „Człowiek jest powołany do dobra, a ono dziś rozlewa się coraz większą falą” – napisał na swoim profilu. Wymowny jest tytuł jego wpisu: „Zło kończy marnie”.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki