Logo Przewdonik Katolicki

Słowo stało się cierniem

Weronika Frąckiewicz
fot. Malte Mueller/Getty Images

Rozmowa z Joanną Sadzik o raporcie, który „dołuje”, ale daje nadzieję, o słowach, które zostają w nas na zawsze, i działaniach pokazujących przyszłość.

Z raportu o ,,dołowaniu” płynie dość smutna konkluzja: nie zważamy na to, co mówimy do dzieci, a one ponoszą konsekwencje. Co jeszcze ten raport mówi o nas dorosłych?
– Trudne pytanie. Na nasze dzieciństwo już nie mamy wpływu, ale mamy wpływ na dorosłość dzieci, które dorastają wokół nas. Widzę, jak niewiele musimy zmienić, żeby dzieciakom było lepiej i żeby wyrosły na dorosłych, którzy budują zdrowe relacje i są wrażliwi na drugiego człowieka. Wbrew pozorom jest to raport o nadziei. Nie jest on nawet receptą, ale lekarstwem. Jako wnioski do przedstawionych przykładów wymieniamy mechanizmy zachowań, które mogą zmienić życie przyszłych pokoleń. To jest raport o „dołowaniu”, ale także o uważności. Zacznijmy być uważni na to, co mówimy do dzieci, bo słowa mają moc. Czasem nam się wydaje, że coś powiemy do dziecka, a ono zupełnie tego nie zauważy, nie weźmie do siebie. Patrząc na swoje dzieciństwo, przypominam sobie, ile słów wypowiedzianych pod moim adresem pamiętam. Zostało to we mnie, bo było związane z ogromnymi emocjami. Kiedy opowiadam o tym moim rodzicom, są bardzo zdziwieni i często nie pamiętają tego zupełnie lub widzą to w innym świetle. Pamiętam także sytuacje, w których ważni dla mnie nauczyciele powiedzieli coś bardzo raniącego. Słowa te noszę w sobie do dziś, mimo że szkołę podstawową skończyłam w 1989 r.

Jakie mogą być konsekwencje nieustannego ,,dołowania”?
– Dzieci, podobnie zresztą jak dorośli, na negatywne komentarze pod swoim adresem reagują na dwa sposoby – albo kontratakują, albo się chowają. Te dzieci, które się chowają, czasem robią to tak skutecznie, że przez długi czas nikt ich nie zauważa. W raporcie wspominamy dzieci, które nie zostały dostrzeżone w odpowiednim momencie i skończyło się to tragicznie. Przerażające jest, gdy ośmiolatek próbuje popełnić samobójstwo. Polska jest drugim krajem w Europie z największą liczbą udanych prób samobójczych wśród dzieci. Niestety, w Polsce nawet jeśli dziecko zostanie zauważone w odpowiednim momencie, może nie uzyskać odpowiedniej pomocy. Na szczęście o opiece psychiatrycznej i psychologicznej dzieci i młodzieży sporo się ostatnio mówi. Mam nadzieję, że za tymi rozmowami pójdą konkretne rozwiązania instytucyjnego wsparcia. Proszę jednak pamiętać, że zanim dziecko będzie potrzebować specjalistycznej pomocy, to wydarza się dużo mniejszych rzeczy, które mają na nie olbrzymi wpływ. Jeżeli jedna trzecia dzieci mówi, że nigdy się nie czuje dumna z siebie, to coś z tym naszym ocenianiem jest nie tak. Wyobraźmy sobie dziecko, które dostaje jedynkę z matematyki i mówi: no nigdy się nie nauczę. Według naszego raportu tak mówi o sobie 30 proc. dzieci. Najgorsze jest to, że nie podejmują żadnych starań. Ich motywacja umiera.

Czyja to wina – szkoły czy domu?
– Szukanie winnego byłoby spłycaniem problemu. Jeśli miałabym wskazać na przyczynę problemów dzieci, to nie są to sami dorośli, ale ich zachowania. Proszę sobie wyobrazić, że dziecko dostaje jedynkę ze sprawdzianu. Po jakimś czasie idzie ją poprawić i dostaje trójkę. Ilu z nas powie: super, cieszę się bardzo, to są aż dwie oceny wyżej niż ostatnio. Zazwyczaj jesteśmy niezadowoleni, że tak słabo. W Akademii Przyszłości, na podstawie działalności której powstał raport, mamy dzieci, które mają olbrzymie problemy w relacjach, ale uzyskują bardzo dobre oceny w nauce. Jednak są one okupione takim stresem, że na pielęgnowanie kontaktów społecznych już im nie wystarcza energii.

To, że mamy ,,zdołowane” dzieci i jesteśmy krytyczni w ocenach, wiadomo nie od dziś. A jednak raport o ,,dołowaniu” powstał właśnie w 2020 r. Skąd czerpali Państwo inspiracje?
– Kiedy polska szkoła przeszła na nauczanie zdalne, monitorowaliśmy na bieżąco sytuację uczniów związanych z Akademią Przyszłości. Zorganizowaliśmy m.in. pomoc materialną, zakupiliśmy komputery, aby umożliwić im naukę w domu. Rozmawiając z rodzicami, czytając badania dotyczące kondycji psychicznej dzieci, a także rozmawiając z wolontariuszami, stwierdziliśmy, że posiadamy praktyczną wiedzę i chcielibyśmy się nią podzielić. Przez 18 lat działalności Akademii poznaliśmy historię wielu tysięcy dzieci. Raport nie powstał na potrzeby wąskiego środowiska specjalistów, zależy nam, aby dotarł do wszystkich, którzy mają wokół siebie dzieci. Zaprezentowaliśmy go w takiej formie, aby każdy dorosły mógł w nim odnaleźć historię ze swojego dzieciństwa. To pomoże mu w praktyczny sposób odnieść się do tego i zastanowić, jak to na niego podziałało, a także wyciągnąć wnioski dla sposobów komunikacji ze swoim dzieckiem.

pk-47-str-54-56-frackiewicz.jpg
Jak dorosły, który działa poprzez negatywne mechanizmy: ocenia, hejtuje, jest dla siebie i innych bardzo krytyczny, może wesprzeć dziecko i nauczyć go właściwego patrzenia na swoje możliwości?
– My dorośli rzeczywiście często nie myślimy o sobie najlepiej. Nie chcę wchodzić tu w kwestię terapii psychologicznej, bo to osobny temat. To, co możemy zrobić ,,tu i teraz”, to uświadamianie rodziców, że to, co mówią do dziecka, ma znaczenie. Bardzo nie lubię, jak dorośli mówią: teraz to dzieci mają dobrze, my w latach 70. bawiliśmy się na trzepaku, chodziliśmy z kluczem na szyi, jedliśmy chleb z cukrem i wyrośliśmy na porządnych ludzi. To jest bardzo prosty, czarno-biały i niebezpieczny ogląd sytuacji. Prawda jest taka, że dzieci żyją dziś naprawdę w świecie mocno skomplikowanym, wystawione są na działanie wielu czynników, często bardzo szkodliwych. Muszą poradzić sobie z taką ilością bodźców, o której kiedyś nie mieliśmy pojęcia. Badania pokazują, że dziś dziennie odbieramy takie dawki informacji, których człowiek żyjący w spokojniej miejscowości nie odbierał przez całe życie. Dzieciaki muszą ,,jakoś” sobie z sobie z tym radzić.

Mówią Państwo w raporcie o ,,słowach arszenikach”. Co zatruwa dzieci najbardziej – choć przecież słowa arszeniki są tak samo śmiertelne dla nas dorosłych?
– Spotykają się trzy osoby, wśród których dwie mają odmienne zdanie na jakiś temat. W stosunku do tej trzeciej zazwyczaj padają słowa: ,,a daj spokój”, ,,przestań”. W naszym społeczeństwie panuje przekonanie, że wszyscy będą doskonali we wszystkim. Jeżeli ktoś wykazuję analityczne myślenie, to oczekuje się od niego, że będzie umiał świetnie zaprezentować to, do czego w wyniku analiz doszedł. Przed dziećmi również stawia się takie wielopowierzchniowe wymagania – ,,fantastycznie, że bierzesz udział w olimpiadzie chemicznej, ale z polskiego dostałeś dwa”. Magiczne słowo ,,ale” niweczy pierwszą część wypowiedzi. Dlaczego uznając czyjś sukces, od razu wypominamy mu porażkę? A swoją drogą, dlaczego dwa z polskiego uznaliśmy za porażkę? Mówi się, że jeżeli powiemy coś złego do człowieka, to trzy razy trzeba powiedzieć coś dobrego, aby wyrównać negatywny wpływ. Zwykle mamy uwagi do czyjejś pracy tylko wtedy, gdy ktoś czegoś nie zrobi albo jeśli zrobi źle. Jeżeli dziecko sprząta pokój codziennie, to go nie chwalimy, a jeżeli raz nie posprząta, to dostanie burę. Nie mamy jako społeczeństwo w zwyczaju nazywać sukcesów. Kiedy człowiek jest dojrzały, nie odbije się to na nim aż tak bardzo, natomiast dziecko kiedy nie słyszy nic dobrego, a słyszy tylko krytykę, zaczyna ją przyjmować jako jedyną prawdę o sobie.

Jak praktycznie podejść do wyników raportu?
– Dziecko nie urodziło się z zamiarem hejtowania kogokolwiek, ono skądś czerpie swoje przykłady. Wierzę w edukację i zbawienną moc rozmowy. Nie rozmawiajmy jednak za pomocą kar i zakazów. Mechanizmy opresyjne niczego pozytywnie nie zmieniają. Główne drogi zmiany to przykład. Jeśli od dziecka wymagam, aby nie mówiło brzydkich słów, to ja absolutnie nie powinnam ich używać. Jeżeli nie chcę, aby dziecko hejtowało w internecie inne dzieci, to nie mogę pisać napastliwych komentarzy pod postem, który mi się nie podoba, nie mogę atakować innych. Rozmowa i uważność to klucze do sukcesu. Jeśli tylko dostrzeżemy niepokojące zachowania u dziecka, warto to od razu przegadać. Niestety, to nie działa, gdy sami nie jesteśmy w porządku. Jeżeli my jesteśmy zamknięci na drugiego człowieka, dlaczego oczekujemy otwartości od naszego dziecka? Dzieci bardzo często nie mają perspektywy drugiego człowieka, nie myślą o konsekwencjach swoich zachowań. Te konsekwencje powinniśmy pokazywać im my. W raporcie podajemy gotową odpowiedź na to, co dorosły powinien robić w kontakcie z dzieckiem, aby zapewnić mu komfortowe dzieciństwo. Zadawajmy sobie pytania dotyczące naszych postaw. Jeśli mówię mojemu dziecku ,,umyj naczynia”, a później, gdy widzę, jak to robi, każę mu przestać – jak to na nie podziała? Nie mówmy do dzieci: „jesteś leniem” „i tak ci się nie uda”, „prosiłam cię już 20 razy, więc już cię nie będę prosić, bo i tak tego nie zrobisz”. Warto chwalić nasze dzieci, ale robiąc to prawdziwie, czyli nie oszukując, mówiąc, że jest świetnie, kiedy nie jest. Zauważajmy dobre rzeczy, które robią dzieci – „umyłeś naczynia”, „świetnie, że mi pomogłeś”. Nazywanie tych rzeczy, które dobrze zrobiło, nawet każdego dnia, jest ważnym ćwiczeniem dla nas dorosłych. Spróbujmy robić to przez dwa miesiące, aby przekonać się, jak to podziała na dziecko. Jeżeli mówimy cały czas, że dziecko jest kiepskie, to traci ono motywację do pracy nad sobą.

Raport powstał w Akademii Przyszłości. Do kogo skierowane są Państwa działania?
– Pomagamy przede wszystkim dzieciom, o których wiemy od pedagogów i rodziców, że nie wierzą w siebie. Przyczyny tej niewiary są bardzo różne, ale do każdego dziecka staramy się podejść indywidualnie. Przede wszystkim są to dzieci w szkole podstawowej, w klasach I–VI. Bardzo często nie odnajdują się one w życiu społecznym lub nie radzą sobie z nauką. W raporcie opisujemy historie dzieci, które przez lata uczestniczyły w Akademii i to są bardzo konkretne, przemawiające historie. Jednak aby opowiedzieć taką historię, trzeba to dziecko poznać. Nasi wolontariusze są czasami pierwszymi dorosłymi, którzy mają dla dziecka godzinę w tygodniu, czas jakościowy, podczas którego wszystko inne jest odcięte, a to dziecko jest najważniejsze. Dorosły jest towarzyszem podróży tego dziecka i można powiedzieć, że jego główna rola to zauważanie drobnych sukcesów dziecka. Tylko tyle i aż tyle. Akademia Przyszłości to bezpieczna, twórcza przestrzeń, w której dziecko spotyka się z drugim człowiekiem, dorosłym, który chce mu poświęcić swój czas i uwagę, być dla niego mądrym towarzyszem. Akademia Przyszłości wyposaża dziecko w zasoby i doświadczenia, dzięki którym może samo poradzić sobie w dorosłym życiu – przede wszystkim buduje w dziecku poczucie własnej wartości. Dzięki pracy z wolontariuszem i przy wsparciu darczyńcy konkretne dziecko biorące udział w programie zyskuje poczucie własnej wartości, zaczyna wierzyć w swoje umiejętności, a patrząc w przyszłość, widzi szanse i możliwości. Więcej na www.akademiaprzyszlosci.pl

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki