Niezręcznie mi to pisać, bo kina studyjne obecnie ledwie przędą, ale dzięki platformom streamingowym można oglądać filmy, nie wychodząc z domu. Pewnie, że to nie to samo, co w kinie, ale dla mnie to wyjście bardzo komfortowe. Szczególnie ze względu na festiwale filmowe, na które rzadko kiedy miałam czas pojechać. Na przykład takie „Nowe Horyzonty”, niezapomniana atmosfera całych dni przesiedzianych w kinie, spotkań, rozmów. Festiwal z powodu pandemii został przeniesiony z lata na jesień, a kiedy i jesień okazała się niemożliwa, filmy udostępniono online. Oczywiście trzeba było kupić bilety, które są limitowane, a system ich rezerwacji przypomina trochę akcje z realu zaklepywania przez system miejsc na konkretny film. Dla tych najpopularniejszych trzeba było wstać skoro świt, żeby leżąc w łóżku z laptopem, klikać i odświeżać, klikać i odświeżać. Ech, co za czasy – chciałoby się powiedzieć. W tym roku udało mi się obejrzeć kilka filmów bez wychodzenia z domu, ale nie mogę zapomnieć o jednym.
Jugosławia kiedyś kojarzyła mi się z półmetrowymi czekoladami, które przywoził stamtąd mój ojciec. Potem kojarzyła mi się z wojną. Konkretnie z rozpaczającymi kobietami w chustkach na głowie, klęczącymi nad szczątkami, patrzącymi na rzędy zielonych trumien. Z Srebrenicą. Bośniacka reżyserka Jasmila Žbanić dla kobiet z Srebrenicy nakręciła swój najnowszy film Quo vadis, Aida? I to właśnie on nie pozwalał mi zasnąć. Aida, nauczycielka z Srebrenicy, jest tłumaczką w bazie ONZ. Musi ocalić swoich synów i męża przed żołnierzami gen. Mladića. Jej walka o nich jest symbolem cierpienia i odwagi kobiet, których mężowie, ojcowie, synowie zostali zamordowani w ciągu czterech dni lipca 1995 r. A było ich ponad osiem tysięcy. To męska wojna pokazana oczami kobiety, która usiłuje zrobić wszystko, żeby ten pękający świat jakoś ocalić. I widziałam lęk kobiet o swoich najbliższych stojących przed holenderską bazą ONZ. I bezsilność dowódców tej bazy, a potem ich kompletny brak empatii. I przerażenie bardzo młodych holenderskich żołnierzy, którzy właściwie wydali mieszkańców Srebrenicy w ręce morderców, ale czy nie bali się, nie płakali, nie zostało to z nimi na zawsze? O tym też przypomina Jasmila Žbanić, która stara się pokazać, że ten drugi to zawsze człowiek. Nawet gdy Aida po masakrze wraca do Srebrnicy i mija jednego z oprawców, który w reklamówce niesie zakupy, chce widzieć w nim człowieka. Aida przerywa krąg śmierci, łańcuch nienawiści.
Myślę sobie, że gdy widzimy rozpadający się świat, to naszą misją jest go scalać. Patrzeć na ludzi bez nienawiści, zawsze widzieć w nich człowieka, a nie ideologię. A chrześcijaństwo przecież mówi jeszcze o braniu czyiś grzechów na siebie, o przebaczeniu, o kochaniu nieprzyjaciół. Niełatwe.