Logo Przewdonik Katolicki

Batalia o życie

Szymon Żyśko
Agata Mróz-Olszewska zdecydowała się urodzić córkę, nawet kosztem własnego życia i zdrowia fot. RafaŁ Witczak/East News

Pośród wielu historii przypomnianych w ostatnich tygodniach ta jest szczególna. W najtrudniejszym momencie swojego życia Agata Mróz-Olszewska, wraz z mężem, pokazała całemu światu walkę o życie swojej nienarodzonej córki i własne. 

Rozumiejąc, jakie mogą być konsekwencje podjętej przez nią decyzji, wybrała najtrudniejszą drogę. Ale sama woli życia nigdy nie utraciła, do końca wierząc, że szpital opuszczą we troje. Ta historia zasługuje, by opowiedzieć ją po raz kolejny – bez kanonizacyjnego pudru oraz wielkich słów.

Odwaga, aby naprawdę żyć
Agata Mróz-Olszewska uchodziła za nasze dobro narodowe. Urodzona w Dąbrowie Tarnowskiej siatkarka należąca do kadry „Złotek” od najmłodszych lat była związana ze sportem i szła w ślady rodziców oraz rodzeństwa. W jej domu królowała koszykówka i siatkówka. Po rodzicach odziedziczyła nie tylko talent, ale również wzrost. Dlatego – dosłownie i w przenośni – została szybko zauważona jako wschodząca gwiazda polskiego sportu. Jako siedemnastolatka u progu kariery, musiała się jednak zmierzyć z niespodziewaną diagnozą, która mogła przekreślić wszystkie jej plany i marzenia. Wykryto u niej mielodysplazję szpiku, chorobę, która w krótkim czasie prowadzi do ostrej białaczki. Siatkarka jednak nie planowała się poddać i równocześnie z treningami prowadziła leczenie, z nadzieją, że w końcu uda się zahamować zmiany chorobowe. Wiosną 2000 r. musiała jednak zrobić dwuletnią przerwę, ponieważ jej stan zdrowia mocno się pogorszył. Niewielu sportowców po takich przeżycia wraca do dyscypliny. Agacie to się jednak udało. Braki nadrobiła w takim tempie, że niemal od razu otrzymała powołanie do kadry seniorskiej.

Rodzina i walka o życie
Najważniejsze trofea Agata Mróz zdobyła podczas mistrzostw Europy w 2003 i 2005 r. To właśnie dzięki tamtym zwycięstwom zespół prowadzony przez trenera Andrzeja Niemczyka zaczęto nazywać naszymi „Złotkami”. Zresztą to właśnie trener Niemczyk postawił wszystko na Agatę i uczynił z niej fundament całej drużyny. Wystawiona na środku blisko dwumetrowa siatkarka była nie do zdarcia, pomimo choroby, która cały czas się w niej rozwijała. Przed Agatą otwierała się również światowa kariera w najbardziej znanych zespołach siatkarskich. Jednak mielodysplazja szpiku znowu dała o sobie znać, a wraz z kolejnym jej rzutem przyszła trudna diagnoza: potrzebny jest przeszczep szpiku. Życie jednak toczyło się dalej i to właśnie wtedy na stoku narciarskim poznała zupełnie przypadkowo mężczyznę, który stał się miłością jej życia. Przyjaciółkom ze studenckiej kadry od zawsze powtarzała, że jej wielkim marzeniem jest kochający mąż, dom z ogródkiem i dzieci. Agata i Jacek pobrali się w 2007 r.
Oczekiwanie na dawcę szpiku i radosne wieści o jego znalezieniu zbiegły się z tym, co w zasadzie wydawało się niemożliwe przy takim stanie zdrowia – Agata spodziewała się dziecka. Wielu lekarzy odradzało jej donoszenie ciąży, niektórzy nawet sugerowali, że to duża nieodpowiedzialność, zwłaszcza że pojawiła się realna szansa na przeszczep. Pomimo wielu przeciwności i perspektywy, która brzmiała jak wyrok, Agata Mróz-Olszewska zdecydowała się urodzić córkę, nawet kosztem własnego życia i zdrowia. Nie znaczy to jednak, że sama się poddała. Wciąż miała nadzieję, że uda się uratować je obie i o to w rzeczywistości walczyła, mając wsparcie kochającego męża.
Przez cały okres ciąży siatkarka potrzebowała przetaczania krwi, również dlatego, że jakakolwiek ingerencja za pomocą lekarstw była niemożliwa ze względu na zdrowie i rozwój dziecka. W pewnym momencie, gdy jednak i jej zabrakło, Agata poprosiła o krew nie tylko dla siebie, lecz także dla innych chorych, a na jej apel nagłośniony przez media odpowiedziały setki, jeśli nie tysiące osób. Żartowała później, że „naród pomógł jej donosić ciążę”. 

Śmierć i nowe życie
O swojej chorobie mówiła otwarcie, oswajając siebie i innych z jej przebiegiem, a wszyscy kibicowali Agacie w tej najtrudniejszej walce, nie mogąc dla niej zrobić więcej, niż okazać zwykłe ludzkie wsparcie. 4 kwietnia 2008 r. na świat przyszła upragniona córeczka pary – Liliana. Radość była tłumiona smutkiem i mieszała się z lękiem, bo po porodzie stan Agaty pogorszył się. Ciąża bardzo często przyspiesza rozwój choroby matki i zaostrza ją. Tak też się stało w przypadku naszej siatkarki. Walka jednak trwała, a Agata przygotowywała się ekspresowo do przeszczepu szpiku, który przez wiadomość o ciąży musiała odłożyć. W końcu doszło do zabiegu. Wszystko było obarczone ogromnym ryzykiem, ale również nadzieje były ogromne. Niestety, w ciągu kilku dni Agata Mróz-Olszewska doznała zakażenia bakteryjnego w sytuacji, gdy jej nowy szpik nie podjął jeszcze prawidłowej pracy. Wdała się ostra sepsa, z której odwrotu już nie było. Siatkarkę przetransportowano na Oddział Intensywnej Terapii. Rozwijająca się posocznica nie poddawała się jednak żadnym antybiotykom. Lekarze załamywali ręce. Siatkarka zmarła 4 czerwca 2008 r.
Krótko po śmierci głos zabrał Jacek Olszewski, mąż Agaty, który stwierdził, że zabrakło po prostu trochę czasu i sporo szczęścia, ale jej śmierć nie poszła na marne, bo choć sama przegrała, to wygrała życie wielu innych ludzi – w tym swojej córki. „Nigdy nie żałowała decyzji. Powtarzała, że gdyby miała jeszcze raz wybierać, zrobiłaby to samo. Liliana jest najwspanialszą rzeczą, jaka ją w życiu spotkała” – dodał. Choroba trafiła na przeciwniczkę silną, pełną pasji, zdeterminowaną – a jednak zabrała ją. Dzięki mediom, które wpuściła do swojego życia podczas choroby, mogliśmy też zobaczyć Agatę subtelną, przekonaną o słuszności swojej decyzji, godzącą się również na to, że w życiu można przegrać i coś stracić. Nigdy nie miała obsesji zwycięstwa. Do życia mobilizowała ją wdzięczność i wola walki.

Historii Agaty Mróz-Olszewskiej w zasadzie nie powinno nadawać się dodatkowej puenty, bo kto z nas może wiedzieć, jaka ona jest. My mogliśmy obserwować jej walkę z bezpiecznej pozycji. Nie nas dotykały konsekwencje, na nic zdałyby się nasze rady. Ostatecznie to Agata i Jacek stanęli wobec tej walki i o jej trudach tylko oni sami mogliby nam opowiedzieć. O tym, co poświęcili i co zyskali. W tym właśnie historia Agaty Mróz-Olszewskiej jest szczególna, że nie znajdziemy tu prostych odpowiedzi i rozwiązań. Możemy zachwycić się jej walką, wyrazić uznanie dla heroicznej decyzji, ale tak naprawdę nie powinniśmy w żaden sposób jej oceniać czy wartościować. Lekcja szczerej pokory. Decyzja piękna, lecz wcale nie oczywista. Wpisana w życie konkretnych ludzi. Są takie historie, które warto opowiadać i się w nie wsłuchiwać tylko po to, żeby nad nimi zamilknąć. To jedna z nich.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki