Logo Przewdonik Katolicki

Męczennik za sprawiedliwość

Szymon Żyśko
W ciele sędziego znaleziono sześć kul. Ostatnia pochodziło ze strzelby, którą „podpisywali się” mafiosi fot. Marka/Universal Images Group-Getty Images

Dziś miałby 68 lat. Zapewne byłby też wybitnym sędzią. Znakomicie się zapowiadał. Zginął z rąk mafii, a sprawców jego zabójstwa do dziś w pełni nie ujawniono. 22 grudnia papież Franciszek zatwierdził dekret uznający jego męczeństwo.

Był niezwykle cenionym specjalistą prawa karnego, człowiekiem, który je zmienił i ukształtował. Zabity przez sycylijską mafię 38-letni sędzia Rosario Livatino zapamiętany będzie jednak przede wszystkim jako męczennik, a spojrzenie na jego życie i śmierć może nam wiele powiedzieć o tym, co jest najgłębszą wartością życia.

Szanować tę przysięgę
Rosario Livatino urodził się 3 października 1952 r. jako syn absolwenta prawa. Od początku wiedział, że chce pójść w ślady swojego ojca Vicenzo, nie było więc zaskoczenia, gdy dostał się na wydział prawa Uniwersytetu w Palermo. W wieku 22 lat ukończył je z wyróżnieniem jako jeden z najbardziej uzdolnionych absolwentów swojego rocznika. Od razu też podjął pracę w Urzędzie Stanu Cywilnego w Agrigento, a po niecałych dwóch latach otrzymał pierwszą posadę w sądzie w Caltanissetta. W 1978 r. Livatino w swoich osobistych notatkach pozostawił taki wpis: „Dziś złożyłem przysięgę… Niech Bóg mi towarzyszy i pomaga szanować tę przysięgę oraz postępować w sposób zgodny z wartościami, które przekazali mi rodzice”. Rosario Livatino angażował się szczególnie w sprawy dotyczące korupcji oraz powiązań świata przestępczego z biznesem. Dość szybko zauważono jego talent, zaangażowanie, przenikliwy umysł oraz uczciwość, dlatego w 1979 r. zaoferowano mu stanowisko zastępcy prokuratora w sądzie w Agrigento, z którym był związany aż do śmierci. 

To charakteryzuje chrześcijan
W latach 80. Rosario Livatino zaangażował się w głoszenie konferencji. Szczególną uwagę poświęcał etyce chrześcijańskiej w stanowieniu i zastosowaniu prawa. Był przekonany, że prawo, odwołując się do sprawiedliwości, która jest jednym z przymiotów Boga, nie powinno zapominać o źródle w Ewangelii. Prawo i wiara były zdaniem Livatino „współzależne od siebie, w ciągłym wzajemnym kontakcie, nieustannie poddawane wzajemnej konfrontacji, która czasami wprowadza harmonię, a czasem podział”.
Livatino nie absolutyzował jednak sprawiedliwości. Podczas jednej z konferencji wygłoszonej w domu sióstr wokacjonistek powiedział: „Sam Jezus stwierdził, że sprawiedliwość jest konieczna, ale niewystarczająca, musi zatem zostać przezwyciężona prawem miłości, które jest prawem nie tylko miłości bliźniego i miłości Boga, ale również bliźniego jako obrazu Boga, a zatem w sposób, którego nie można sprowadzić do zwykłej ludzkiej solidarności. (…) Prawo jest stworzone dla człowieka, a nie człowiek dla prawa, zastosowanie i interpretacja prawa musi więc kierować się jego duchem, a nie wyłącznie warunkami formalnymi. (…) Chrystus nigdy nie powiedział, że mamy być przede wszystkim sprawiedliwi, nawet jeśli wiele razy pochwalał cnotę. Wyniósł natomiast przykazanie miłości jako obowiązkową normę postępowania i to właśnie charakteryzuje chrześcijan”.

Wyrok śmierci
Młodego prawnika charakteryzowało niezwykłe poczucie sprawiedliwości. Był człowiekiem o mocnym kręgosłupie moralnym. To, w jaki sposób realizował się w życiu prywatnym i zawodowym, spójność czynów i przekonań oraz całkowite oddanie wartościom, sprawiło, że został doceniony. Budził zaufanie i szacunek, choć wyglądał bardzo młodo nawet jak na swój wiek. Wielokrotnie powtarzał, że to, jakim jest człowiekiem, zawdzięcza rodzicom i wierze, jaką wyniósł z domu. Wspinając się na kolejne szczeble kariery – co nigdy samo w sobie nie było jego celem – nie zapominał o tym, co było fundamentem jego człowieczeństwa i osobowości. Każdego ranka przed rozpoczęciem pracy uczestniczył w Mszy św. w małym kościółku. Celowo wybrał właśnie taki, aby w spokoju i anonimowo móc się w nim modlić. Z jednej strony było to dla niego osobiste spotkanie z Bogiem, ale z drugiej miał również świadomość, ile trudnych spraw za nim podąża. Zwłaszcza od czasu, gdy zajął się powiązaniami pomiędzy biznesem, mafią i polityką. Wrogów przybywało mu z każdą sprawą.
Rosario Livatino był wyjątkowo skuteczny w walce z mafią. Wykorzystując ustanowione w 1982 r. prawo o konfiskacie mienia uzyskanego w nielegalny sposób, mocno osłabił grupy przestępcze działające na południu Włoch. Te sukcesy przyniosły mu w 1989 r. powołanie na stanowisko sędziego, ale również przysporzyły wielu wrogów. Zaczął otrzymywać pogróżki oraz był nieustannie śledzony. Mimo to zrezygnował z ochrony, ponieważ nie chciał narażać nikogo na utratę zdrowia lub życia. Tymczasem sycylijska Stidda wydała na niego wyrok śmierci.
21 września 1990 r. sędzia Livatino jak zawsze jechał swoim fordem fiestą do Agrigento. Czekało na niego wiele spraw, których domknięcia obawiali się bossowie mafii. W bocznym lusterku zauważył, że śledzi go nieznane auto osobowe. Gdy dołączył do niego również motocykl, zaczął się pościg. W pewnym momencie z uchylonych okien padły pierwsze strzały. Rosario skręcił gwałtownie w stronę pól, postanawiając uciec bocznymi drogami. Teren jednak okazał się grząski nie tylko dla zabójców, ale również dla niego samego. Wybiegł więc z samochodu, aby uciec. Wtedy właśnie padły śmiertelne strzały. W jego ciele odnaleziono sześć kul. Ostatnia pochodziła ze strzelby, którą „podpisywali się” mafiosi, dokonując zbrodni. Nie było wątpliwości, za co zginął i z czyjej ręki. 
Życie to nieustanne decydowanie
Po śmierci młodego sędziego w wielu włoskich miastach odbyły się protesty przeciwko mafii. Włosi mieli już dość ciągłego życia w lęku, a Rosario Livatino stał się symbolem ich nadziei na zmianę. Szybko też pojawiły się świadectwa i historie wskazujące na jego wyjątkowość. 
Po otwarciu jego gabinetu na biurku odnaleziono krzyż oraz Pismo Święte z ogromną ilością odręcznych notatek. Traktował je na poważnie, było ono jego kompasem moralnym, dlatego nikogo nie zdziwił ten widok – miało swoje pełnoprawne miejsce obok wielkich prawniczych tomów i kodeksów, z których korzystał na co dzień.
Zdaniem wielu znających go osób zmarł w opinii świętości. W 1993 r. papież Jan Paweł II podczas pielgrzymki na Sycylię odwiedził dom rodzinny zamordowanego sędziego i spotkał się z jego rodzicami. Po tym spotkaniu powiedział: „Rosario Livatino był męczennikiem za sprawiedliwość i pośrednio również za wiarę”. Jego proces beatyfikacyjny rozpoczął się oficjalnie w 2011 r., a on sam otrzymał tytuł sługi Bożego.
Z konferencji, zapisków i nauk, które pozostawił, do dziś korzystają studenci i absolwenci prawa. Rosario Livatino zostawił im bardzo konkretne wskazówki: „Zadaniem sędziego jest decydowanie. Decyzja to wybór, czasami również pomiędzy naprawdę wieloma rzeczami, ścieżkami lub rozwiązaniami. Wybór jest jedną z najtrudniejszych rzeczy, do których człowiek jest powołany. (…) wierzący sędzia odnajduje relację z Bogiem poprzez miłość do człowieka, którego osądza”. 

Nie wszyscy współcześni męczennicy giną bezpośrednio z powodu swojej przynależności do Kościoła, nie każdy z nich słyszy przed śmiercią, że to z powodu Jezusa. W głębi serca czują jednak, że wyrok wydano na nich właśnie dlatego, że w życiu kierowali się tym wszystkim, co sprawia, że nazywani są chrześcijanami. Ponieważ sprzeciwiali się niesprawiedliwości, bezduszności, wyzyskowi i złu – a robili to właśnie w imię Chrystusa, którego poznali. Rosario Livatino oddał całe swoje życie walce o sprawiedliwość, bo wierzył, że pochodzi ona od Boga. Zrobił to z miłości do człowieka.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki