Logo Przewdonik Katolicki

Dla kogo prawo łaski?

Krzysztof Jankowiak
fot. Piotr Molecki/East News

W jaki sposób i w jakim zakresie prezydent może stosować prawo łaski? To pytanie stało się przedmiotem gorących dyskusji w ubiegłych tygodniach za sprawą dwóch wyroków: jednego wydanego przez Trybunał Konstytucyjny oraz drugiego, wydanego kilka dni później przez Sąd Najwyższy.

Cała sprawa ciągnie się jednak od 2015 r. Wówczas – na początku rządów Prawa i Sprawiedliwości – prezydent Andrzej Duda, korzystając z przysługującego mu prawa łaski, postanowił o „przebaczeniu i puszczeniu w niepamięć oraz umorzeniu postępowania” wobec czterech osób, w tym Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Umożliwiło to im objęcie urzędów państwowych – Mariuszowi Kamińskiemu najpierw funkcji koordynatora służb specjalnych, a następnie ministra spraw wewnętrznych i administracji, a Maciejowi Wąsikowi jego zastępcy w obu tych funkcjach.
Problem polegał na tym, że postępowania karne dotyczące obu panów było w tym czasie w toku – zostali skazani na kary bezwzględnego pozbawienia wolności za przekroczenie uprawnień w czasie, gdy pełnili urzędy państwowe, jednak od wyroku zostały wniesione apelacje. Stąd pojawiło się pytanie, czy prawo łaski może dotyczyć również osób, wobec których nie stwierdzono prawomocnie, że są winne.

Łaska tylko dla skazanego?
Trzeba jasno powiedzieć, że odpowiedź na to pytanie nie jest bynajmniej całkowicie oczywista. Mamy do czynienia z przypadkiem, w którym są argumenty przemawiające zarówno za negatywną, jak i pozytywną odpowiedzią. Takie sytuacje w prawie się zdarzają i w praktyce rozstrzygane są w ten sposób, że problem trafia prędzej czy później do Sądu Najwyższego, który waży wszystkie racje i decyduje o kierunku interpretacji problematycznego przepisu.
Tak też się stało i tym razem. Sąd Najwyższy w powiększonym siedmioosobowym składzie wydał uchwałę, w której stwierdził, że: „Prawo łaski (…) może być realizowane wyłącznie wobec osób, których winę stwierdzono prawomocnym wyrokiem sądu”, wobec czego „Zastosowanie prawa łaski przed datą prawomocności wyroku nie wywołuje skutków procesowych”. Sąd Najwyższy zapoznał się z wszystkimi wypowiedziami dotyczącymi prawa łaski i przeanalizował zawartą w nich argumentację.
Co przesądziło o takiej właśnie odpowiedzi? Argumentacja była szeroka, szczególnie chciałbym zwrócić uwagę na dwie kwestie. Dość lakonicznego art. 139 konstytucji mówiącego, że „Prezydent Rzeczypospolitej stosuje prawo łaski” nie można czytać w oderwaniu od innych przepisów. I tak art. 42 ust. 3 konstytucji mówi, że każdego uważa się za niewinnego, dopóki jego wina nie zostanie stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu. Jak można stosować prawo łaski wobec osoby uważanej za niewinną? Istotny jest też art. 45 ust. 1, w myśl którego każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd. Jeśli prawo łaski byłoby stosowane przed ostatecznym rozstrzygnięciem, pozbawiałoby osobę oskarżoną prawa do sądu. Co przy tym istotne, nie byłoby wiadomo, czy dana osoba jest winna czy niewinna. Na człowieku na zawsze pozostawałoby odium – zarzucono mu popełnienie przestępstwa i żaden sąd nie uniewinnił go. Warto przy tym zauważyć, że sformułowanie decyzji prezydenta o „przebaczeniu i puszczeniu w niepamięć” właściwie sugeruje, że obaj panowie popełnili przestępstwo, co przecież nie zostało ostatecznie przesądzone i wcale nie jest oczywiste.

Prezydent może wszystko?
Przyjęcie, że prezydent nie jest w niczym ograniczony w stosowaniu prawa łaski, mogłoby prowadzić do niebezpiecznych konsekwencji. Na przykład prezydent mógłby stosować prawo łaski wobec samego siebie – i mając poczucie bezkarności, popełniać przestępstwa. Albo mógłby zastosować prawo łaski jeszcze przed popełnieniem przestępstwa, z góry zapewniając sprawcy bezkarność. Komentatorzy natychmiast przywołali przykład z Trzech muszkieterów Aleksandra Dumasa, kiedy to Milady pragnąc zabić D’Artagnana, otrzymuje z góry rozgrzeszające pismo kardynała Richelieu: „Z mojego rozkazu i dla dobra kraju osoba posiadająca ten dokument uczyniła to, co uczyniła”. To są oczywiście przykłady skrajne, które na szczęście nie zdarzyły się w rzeczywistości, niemniej pokazują, jak absurdalne jest przyjmowanie nieograniczonych uprawnień prezydenta w zakresie prawa łaski.
Co ciekawe, na oficjalnej stronie prezydenta RP przy opisie jego uprawnień prawo łaski było opisane jako „prawo darowania indywidualnie oznaczonej osobie prawomocnie orzeczonej kary, w całości lub części” [podkreślenie moje – KJ]. Taki zapis widniał aż do 6 czerwca 2023 r., zniknął po wskazaniu go w audycji telewizyjnej.

Spór kompetencyjny?
Uchwała Sądu Najwyższego zapadła 31 maja 2017 r. Zgodnie z procedurą sprawa wróciła do trzyosobowego składu Sądu Najwyższego, który miał rozstrzygnąć kasację. Nim jednak to się stało, ówczesny marszałek sejmu skierował do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o „rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego” między Sądem Najwyższym a prezydentem, wobec czego Sąd Najwyższy zawiesił swoje postępowania, czekając na decyzję trybunału. Co działo się dalej? Nic. Trybunał Konstytucyjny przez sześć lat nie podjął żadnych działań, nie odpowiadał na pisma Sądu Najwyższego z pytaniem o termin rozstrzygnięcia sprawy. W końcu w Sądzie Najwyższym zdecydowano o podjęciu zawieszonego postępowania bez czekania na trybunał. Dopiero wówczas w Trybunale Konstytucyjnym wyznaczono rozprawę – na kilka dni przed terminem rozprawy w Sądzie Najwyższym. Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że Sąd Najwyższy „nie ma kompetencji do sprawowania kontroli” nad wykonywaniem przez prezydenta prawa łaski. Mimo to Sąd Najwyższy sprawę rozpoznał i przekazał do dalszego prowadzenia właściwemu sądowi. Uzasadniając tę decyzję, sędzia Piotr Mirek powiedział, że „Trybunał Konstytucyjny nie rozstrzygnął żadnego sporu kompetencyjnego. W istocie rzeczy Trybunał orzekł o własnym wyobrażeniu dotyczącym kompetencji Sądu Najwyższego”. W efekcie stwierdził, że „orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w sprawie sporu kompetencyjnego nie wywołało żadnych skutków prawnych”.
Pogląd ten jest całkowicie słuszny. Trybunał Konstytucyjny zgodnie z art. 189 konstytucji rozstrzyga spory kompetencyjne pomiędzy centralnymi konstytucyjnymi organami państwa. Kiedy jednak ma miejsce spór kompetencyjny? O tym mówi ustawa o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym uchwalona w 2016 r. W myśl jej art. 85 spór kompetencyjny zachodzi wtedy, gdy co najmniej dwa centralne konstytucyjne organy państwa uznają się za właściwe do rozstrzygnięcia tej samej sprawy lub wydały w niej rozstrzygnięcia. O sporze kompetencyjnym można by więc mówić tylko wtedy, gdyby zarówno prezydent, jak i Sąd Najwyższy chcieli udzielić komuś prawa łaski, albo gdyby zarówno Sąd Najwyższy, jak i prezydent chcieli rozstrzygnąć jakąś sprawę sądową. To są oczywiście sytuacje, które się nie zdarzą, bo kompetencje w tym zakresie są jasno rozgraniczone. Rzeczywiste spory kompetencyjne zdarzają się niezmiernie rzadko. Tutaj zaś mieliśmy do czynienia z próbą zatrzymania postępowania sądowego i spowodowania, by sprawą pod jakimkolwiek pretekstem zajął się spolegliwy wobec władzy Trybunał Konstytucyjny. Skoro jednak żaden spór kompetencyjny nie istniał, orzeczenia trybunału nie miało w sprawie zastosowania.

Co będzie dalej?
Teraz sprawą powinien zająć się właściwy sąd i rozstrzygnąć kwestię, czy zostało popełnione przestępstwo. Nie należy zakładać automatycznie, że Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik zostaną uznani za winnych – po to właśnie jest tryb odwoławczy, by weryfikować wyroki sądów pierwszej instancji, co może oznaczać również uniewinnienie. Oczywiście w przypadku prawomocnego skazania prezydent będzie mógł – tym razem skutecznie – zastosować prawo łaski.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki