Znamy dość dobrze wysiłki Jana Pawła II, jesteśmy świadkami otwartości i gestów Franciszka. Z dystansem jednak patrzymy na przedstawicieli prawosławia, nie doceniając bogactwa ukrytego po drugiej stronie. Nie dostrzegamy postaci wyjątkowej, jaką jest Bartłomiej I, patriarcha Konstantynopola. To m.in. dzięki jego staraniom poszukiwanie jedności nie jest przeciąganiem liny pomiędzy stronami, ale wzajemnym przyciąganiem się.
Nie boi się słów trudnych, gdyż obca jest mu „nieszczera komunikacja”, a o umiłowaniu prawdy mówi, że wymaga mówienia „bez wykrętów”. Wszystko to robi jednak w duchu jedności, który jest wielkim marzeniem jego pontyfikatu. Choć nazywany jest „prawosławnym papieżem” i jako „pierwszy pomiędzy równymi” przewodzi wschodniemu Kościołowi, jest też zdecydowanym przeciwnikiem egocentryzmu w każdej postaci, a zwłaszcza w wierze. Zauważył to abp Józef
Życiński podczas laudacji wygłoszonej z okazji nadania patriarsze Konstantynopola doktoratu honoris causa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, nazywając go „wyjątkową osobowością łączącą wielki osobisty autorytet z dużą wrażliwością”.
Świadek odnowy Kościoła katolickiego
Rzeczywiście wyjątkowość i skromność Bartłomieja I widać nawet w dacie jego narodzin. Urodzony 29 lutego 1940 r. patriarcha sam śmieje się bowiem, że obchodzi je raz na cztery lata, jakby zapominając o sobie w tym wszystkim. Dimitrios Archondonis – bo tak nazywał się patriarcha, nim rozpoczął życie zakonne – w wieku 21 lat ukończył seminarium duchowne na Chalki. Już wtedy dał się poznać jako młodzieniec o niezwykle chłonnym i otwartym umyśle. 13 sierpnia 1961 r. ówczesny metropolita chalcedoński wyświęcił go na hierodiakona i nadał imię Bartłomiej. Dwuletnia przerwa na obowiązkową służbę w tureckim wojsku nie ostudziła zapału młodego mnicha do nauki. Od razu po jej zakończeniu został wysłany na Papieski Uniwersytet Gregoriański w Rzymie. Tam – w Papieskim Instytucie Orientalnym – obronił doktorat z prawosławnego prawa kanonicznego. Uczestnicząc w obradach Soboru Watykańskiego II, był świadkiem tego, jak odnawia się Kościół katolicki. To właśnie wtedy w centrum jego zainteresowań pojawiło się napięcie pomiędzy tradycją a przyszłością oraz dialog ekumeniczny jako praktyczny wyraz tych współdziałających ze sobą sił. Po powrocie na Chalki w 1969 r. Bartłomiej został wyświęcony na hieromnicha i niemalże od razu podniesiony do godności archimandryty. Stał się wtedy też bliskim i zaufanym współpracownikiem ówczesnego patriarchy Dimitra I, który wyświęcił go na biskupa w 1973 r., a w 1991 wyniósł do godności metropolity chalcedońskiego i dziekana synodu, dając do zrozumienia, że widzi w nim swojego następcę. Tak też się stało i po jego śmierci Bartłomiej został wybrany na kolejnego patriarchę Konstantynopola.
Dialog z katolikami od zawsze leżał mu na sercu
Podejmował go już za czasów Jana Pawła II. Nie obyło się bez tematów trudnych, w których nie odnaleziono pełnej zgody – do takich należał m.in. spór o prymat biskupa Rzymu w chrześcijańskim świecie – jednak Bartłomiej I zawsze robił to z ogromnym wyczuciem. W 1995 r. na prośbę papieża wygłosił homilię podczas Mszy w bazylice św. Piotra. Również wtedy nie bał się mówić o różnicach, podkreślając wagę dialogu. Cały czas bowiem miał na uwadze lęki, które towarzyszą zarówno prawosławnym, jak i katolikom. Wśród swoich prawosławnych braci również spotyka się ze środowiskami opozycyjnymi i ortodoksyjnymi, które krytykują go za postawę otwartości. Gdy na przełomie 2009 i 2010 r. odżyły w Grecji lęki i nastroje antyekumeniczne, pojawiło się również tzw. wyznanie wiary przeciwko ekumenizmowi, oskarżające papizm o bycie źródłem wszelkich herezji i błędów. Bartłomiej I nie przemilczał tego i wydał specjalną encyklikę na Niedzielę Ortodoksji, w której bronił dialogu przed bezpodstawnymi zarzutami. „Pomiędzy Kościołami Rzymu i Konstantynopola nawiązała się prawdziwie siostrzana więź. Patriarcha Bartłomiej I to nie tylko hierarcha dysponujący dogłębnym wykształceniem i wiedzą, lecz prawdziwie Boży człowiek. Jestem szczęśliwy i wdzięczny, że łączy nas prawdziwa, serdeczna przyjaźń” – powiedział o patriarsze Konstantynopola papież Benedykt XVI po jednym z ich spotkań.
Wspólna wrażliwość
Szczególne ożywienie w relacjach pomiędzy prawosławiem i katolicyzmem widać zwłaszcza w ostatnich latach za sprawą papieża Franciszka. To właśnie na inaugurację jego pontyfikatu Bartłomiej I przybył jako pierwszy od ponad tysiąca lat zwierzchnik Kościoła prawosławnego. Obu duchowych przywódców łączy jednak o wiele więcej niż tylko poglądy i działania na rzecz ekumenizmu. Dzielą podobną wrażliwość, zorientowanie na człowieka – zwłaszcza cierpiącego – pragnienie pokoju oraz miłość do wszystkich stworzeń i odpowiedzialność za nie. Na długo zanim zaczęliśmy żyć w Kościele przesłaniem Laudato si’, Bartłomiej I już nazywany był „Zielonym Patriarchą”. W roku 1989, za jego namową i inspiracją, patriarcha Dimitr I ogłosił dzień 1 września Świętem Stworzenia. Pierwszy dzień prawosławnego nowego roku liturgicznego miał przypominać wiernym, że „świat przyrody jest własnością Boga i stworzeniem Bożym”.
Bartłomiej I przez lata angażował się w inicjatywy dążące do zwiększenia ochrony środowiska naturalnego i uświadamiał, jak wielka głębia teologiczna w tym drzemie. Razem z wybitnymi osobistościami polityki organizował międzynarodowe seminaria i sympozja ekologiczne, żeglując po wodach zagrożonych rzek i mórz. W jednym z udzielonych wywiadów powiedział: „Pochodzę z małej wyspy. Od małości musiałem oszczędzać wodę, troskliwie doglądać roślin i zwierząt, skoro mieliśmy przeżyć my i nasze skromne środowisko. Morze dawało nam ryby i inne owoce morskie. Ta zasadnicza postawa dziękczynienia względem Stwórcy poprzez gospodarowanie Jego stworzeniami, postawa ekologii jako Eucharystii, naznaczyła mnie od młodości. Później dowiedziałem się, że zbawcze dzieło Jezusa Chrystusa obejmuje nie tylko nas ludzi, ale wszystkie stworzenia i stanowi uświęcenie całego stworzenia. To jest specyficzna prawosławna wizja ochrony środowiska”. Patriarcha Konstantynopola z uznaniem przyjął również papieską encyklikę Laudato si’, która otworzyła Kościół katolicki na wrażliwość tak bliską jego sercu. „Poszanowanie wobec stworzenia i jego ochrona są wymiarem naszej wiary oraz treścią naszego życia w Kościele i dla Kościoła” – powiedział.
Przekroczyć egocentryzm
Na Bartłomieju I wrażenie zrobiła również ostatnia papieska encyklika Fratelli tutti, która jego zdaniem formułuje zadania dla wszystkich chrześcijan na całym świecie. „Całkowicie zgadzam się z zawartą w niej diagnozą oraz zaproszeniem i wezwaniem papieża do porzucenia obojętności, a nawet cynizmu, który rządzi naszym życiem ekologicznym, politycznym, ekonomicznym i społecznym. (…) Papież jasno pokazuje, iż nie możemy już dłużej żyć jako egocentrycy, niezainteresowani losem drugiego człowieka. Musimy zawalczyć o świat, w którym staniemy się prawdziwie zjednoczoną rodziną ludzką, w której wszyscy bez wyjątku jesteśmy braćmi” – powiedział. Jest to w pełni zgodne z tym, co on sam głosił jako patriarcha od wielu lat, widząc w chrześcijaństwie oraz chrześcijanach potrzebę bycia czynnikiem stabilizującym w szybko zmieniającym się świecie. Zmiany te jego zdaniem powinny mieć na uwadze dobro całego stworzenia, na każdym poziomie decydowania o nich. „Nie możemy być prawdziwie wolni, prawdziwie osobami, jeżeli nie jesteśmy w komunii z innymi osobami” – przekonywał podczas konferencji wygłoszonej w 2005 r. w prestiżowej londyńskiej uczelni ekonomicznej.
Ujmująco miły
Bartłomiej I jest postacią wyjątkową w pełnym znaczeniu tego słowa. Jako zwierzchnik Kościoła prawosławnego musi mierzyć się również z napięciami na tle politycznym pomiędzy Turcją i Grecją; zna doskonale wyzwania dialogu międzyreligijnego, podejmując go z muzułmanami, oraz dialogu ekumenicznego, wychodząc ku chrześcijanom wszystkich wyznań. Nie rezygnuje jednak z troski o stworzenia, przypominając, że są dane nam wszystkim – zarówno wierzącym, jak i niewierzącym. To chrześcijanom jednak przypomina o szczególnym zadaniu ochrony świata, ponieważ rozpoznaliśmy dzięki wierze, że pochodzi on od samego Boga.
Olivier Clément – wybitny prawosławny teolog i przyjaciel patriarchy – nim zmarł, powiedział o nim takie słowa: „Jest to człowiek pełen kontrastów, wielu uzupełniających się wzajemnie stron silnej osobowości. Równocześnie delikatny i stanowczy, ujmująco miły, z jednej strony dyskretny, z drugiej – aktywny i przedsiębiorczy. Prostolinijny, prawie nieśmiały i, w razie potrzeby, władczy. Z dużym poczuciem humoru, lecz równocześnie świadomy powagi i znaczenia swej misji. Dokładny, wrażliwy na szczegóły, a równocześnie rozsądnie wizjonerski. (...) Kocha sztukę, poezję, przyrodę. (...) Nie znosi rytualizmu (...). Lubi dzieci i potrafi z nimi rozmawiać (...). Ma dar przyjaźni. (...) nie zraża się, nie należy do ludzi, którzy łatwo się zniechęcają. (...) Punkty zapalne i podziały w Kościele prawosławnym leżą mu ciężarem na sercu”.
Nawet najbardziej bogaty tekst nie wyczerpie w pełni historii i zasług Bartłomieja I. Podobnie jak Piotr i Andrzej, tak dzisiaj Franciszek i Bartłomiej I niczym bracia dźwigają ogromne brzemię. Zamiast przeciągać linę, przyciągają się wzajemnie. Jego obecność daje ogromną nadzieję, że realny dialog między ludźmi – nie tylko na poziomie religijnym, ale również politycznym i społecznym – będzie trwał. On zaś w ocenie siebie daleki jest od podobnego egocentryzmu, by czynić się samemu bohaterem. Robi to, do czego wychowała go wiara. Bartłomiej I jest patriarchą, który całym sobą czuje ból podzielonego Kościoła i świata.