Żyjemy w świecie, gdzie wszystko jest wymieszane, także dobro ze złem. Słońce świeci na to, co złe i na to, co dobre. Tak samo i deszcz. Czasami tęsknota, jaka rodzi się w nas za oddzieleniem jednego od drugiego, staje się aż nie do wytrzymania. Ale niełatwo nam ocenić, co jest dobre, a co złe, i lepiej ten osąd zostawić Bogu, który widzi wszystko i penetruje nasze ludzkie serca. Ta tęsknota jest pragnieniem sądu Bożego. A co w tym sądzie będzie kluczowe? Ewangelia omawia to bardzo prosto. Kluczowy jest nasz stosunek do Jezusa, który utożsamia się z potrzebującymi: „...byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie”. Nawet człowiek odsiadujący słuszny wyrok, dalej potrzebuje czułości i ciepła. Takie jest przynajmniej stanowisko Jezusa.
Przez lata odwiedzałem w więzieniu chłopaka, który ze swych dwudziestu sześciu lat życia sześć spędził w więzieniu. Nie mogę powiedzieć o nim, że to dobry człowiek, co więcej – po wyjściu dalej będzie kąsał, ale wiem, jak bardzo potrzebował on ludzkiego ciepła i zainteresowania. Byłem jedynym człowiekiem, który go odwiedzał, a zdarzyło się, że więzienny strażnik szepnął mi do ucha: „Ksiądz nie wie, kogo odwiedza”. I faktycznie, w końcu nie wytrzymałem, mimo że zdawałem sobie sprawę, iż ten młody człowiek odreagowuje swoje własne krzywdy. I tym się różnimy od Boga naszego, który nie zrezygnuje do samego końca. O tym mówi ten wzruszający tekst z Księgi Ezechiela: „Ja sam będę pasł moje owce i Ja sam będę je układał na legowisku (...). Zagubioną odszukam, zabłąkaną sprowadzę z powrotem, skaleczoną opatrzę, chorą umocnię, a tłustą i mocną będę ochraniał”.
Nasz problem to dać się odnaleźć, dać się odszukać, dać się ukochać. Nie zamykać się w bańce samowystarczalności, z uporczywym przekonaniem, że ja sam sobie poradzę. Dopuścić, aby ktoś mnie mógł odwiedzić w więzieniu mego przywiązania do takiego czy innego odreagowywania własnych krzywd.