Logo Przewdonik Katolicki

Wolni, by wybrać

Papież na audiencji udzielonej Katolickiemu Stowarzyszeniu Kobiet Świata w Watykanie, 13.05.2023 r. | fot. AP Photo/Gregorio Borgia

Nauczanie papieskie

Dzisiejsza Ewangelia, szóstej niedzieli wielkanocnej, mówi nam o Duchu Świętym, Duchu, którego Jezus nazywa Parakletem (por. J 14, 15–17). Paraklet to słowo, które pochodzi z języka greckiego, a oznacza zarówno pocieszyciela, jak i obrońcę. To znaczy, że Duch Święty nigdy nie pozostawia nas samymi, ale staje przy nas jak adwokat, który pomaga oskarżonemu, stojąc przy jego boku. I podpowiada nam, jak się bronić w obliczu tych, którzy nas oskarżają. Pamiętamy, że wielkim oskarżycielem jest zawsze diabeł, który dopuszcza w nas grzechy, chęć do grzechu, niegodziwość. Zastanówmy się nad Jego bliskością względem nas – jest nam bliski – i Jego pomocą wobec naszych oskarżycieli.
Jego bliskość: Duch Święty, jak mówi Jezus, „u was przebywa i trwa w was” (por. w. 17). Nigdy nas nie opuszcza. Duch Święty chce być z nami: nie jest przelotnym gościem, który przychodzi złożyć nam wizytę kurtuazyjną, w żadnym wypadku. Jest towarzyszem życia, stałą obecnością, jest Duchem i pragnie zamieszkać w naszym duchu. Jest cierpliwy i pozostaje z nami nawet wtedy, gdy upadamy. Pozostaje, ponieważ naprawdę nas miłuje: nie udaje, że nas kocha, żeby nas potem pozostawić samymi w trudnościach. Przeciwnie, jest wierny, jest przejrzysty, jest autentyczny.
Co więcej, kiedy znajdujemy się w trudnej sytuacji, Duch Święty nas pociesza, przynosząc nam Boże przebaczenie i moc. A kiedy stawia nas w obliczu naszych błędów i nas koryguje, czyni to z życzliwością: w Jego głosie, który przemawia do serca, jest zawsze ton czułości i ciepło miłości. Oczywiście, Duch Paraklet jest wymagający, bo jest prawdziwym przyjacielem, przyjacielem wiernym, który niczego nie ukrywa, który podpowiada, co zmienić i jak wzrastać. Ale kiedy nas koryguje, nigdy nas nie upokarza i nie zaszczepia nieufności; przeciwnie, przekazuje pewność, że z Bogiem zawsze damy radę. Na tym polega Jego bliskość. To wspaniała pewność.
Rozważanie przed modlitwą Regina Caeli, 14 maja

Nie możemy biernie akceptować faktu, że tak wielu młodych ludzi z trudem realizuje swoje marzenia o rodzinie i jest zmuszonych do obniżenia poprzeczki pragnień, zadowalając się prywatnymi i miernymi substytutami: zarabianiem pieniędzy, dążeniem do kariery, podróżami, zazdrosnym strzeżeniem czasu wolnego... Wszystkie te rzeczy są dobre i słuszne, gdy stanowią część większego projektu, dającego życie wokół siebie i po sobie; jeśli natomiast pozostaną jedynie z indywidualnymi aspiracjami, zwiędną w egoizmie i dojdą do wewnętrznego znużenia. Taki jest stan ducha społeczeństwa, które jest nierodzące: wewnętrzne znużenie, które znieczula wielkie pragnienia i charakteryzuje nasze społeczeństwo jako społeczeństwo zmęczenia! Dajmy znów oddech pragnieniom szczęścia młodych ludzi!
Do uczestników III włoskiego kongresu nt. dzietności, organizowanego przez Włoskie Forum Stowarzyszeń Rodzinnych, Rzym, 12 maja

„Wolni by wyjechać, wolni by pozostać” – taki tytuł nosiła inicjatywa solidarnościowa, promowana kilka lat temu przez Konferencję Episkopatu Włoch, jako konkretna odpowiedź na wyzwania współczesnej migracji. A z mojego stałego wsłuchiwania się w głos Kościołów partykularnych wynika, że zapewnienie takiej wolności jest rozpowszechnioną i wspólną troską duszpasterską.
„Anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: «Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić»” (Mt 2, 13). Ucieczka Świętej Rodziny do Egiptu nie była wynikiem wolnego wyboru, podobnie jak nie było nim również wiele migracji, które naznaczyły historię ludu Izraela. Migracja powinna być zawsze dobrowolną decyzją, ale w rzeczywistości, w bardzo wielu przypadkach, również dzisiaj, tak nie jest. Konflikty, klęski żywiołowe, czy też po prostu niemożność godnego i dostatniego życia we własnej ojczyźnie zmuszają miliony osób do wyjazdu. (…)
„Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie” (Mt 25, 35–36). Te słowa brzmią jak nieustanna przestroga, by w migrancie rozpoznawać nie tylko brata lub siostrę w potrzebie, ale samego Chrystusa, pukającego do naszych drzwi. Dlatego też pracując nad tym, aby każda migracja mogła być owocem wolnego wyboru, jesteśmy wezwani do najwyższego szacunku wobec godności każdego migranta. Oznacza to towarzyszenie i kierowanie ruchami migracyjnymi w najlepszy możliwy sposób, budowanie mostów, a nie murów, poszerzanie kanałów bezpiecznej i regularnej migracji. Gdziekolwiek zdecydujemy się budować naszą przyszłość, w kraju, w którym się urodziliśmy, czy gdzie indziej, ważne, by zawsze znalazła się tam wspólnota gotowa przyjąć, chronić, promować i integrować wszystkich, bez różnicowania i bez pomijania kogokolwiek.
Orędzie na 109. Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy (który będzie obchodzony 24 września), 11 maja
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki