Wczoraj w naszej gablotce duszpasterskiej zobaczyłem dwa wiszące obok siebie plakaty. Pierwszy, z patrzącą bezczelnie prosto w oczy owcą, głosił: „Nie bądź baran, jedź na rekolekcje do Piwnicznej!”. Drugi – reklama książki ks. Piotra Pawlukiewicza: „Becz i dzwoń dzwoneczkiem!”. Widząc to zestawienie – zbaraniałem.
Ten obraz stada i pasterza jest bardzo stary. Przemawiał do wyobraźni pasterskich ludów. Dla współczesnych – coraz mniej czytelny. Nie tak dawno, przy okazji czytań liturgicznych poruszających temat, zapytałem studentów, czy ktoś z nich widział na własne oczy kiedykolwiek pasterza. Na kilkuset zgłosiło się dwóch. Gdy spytałem o elektrycznego pastucha, ledwie kilkoro nie widziało.
Pasterze to byli twardzi, trochę dzicy ludzie, żyjący na co dzień ze swymi zwierzętami. Z nimi spędzali całe dnie i z nimi spali w nocy. Tak dobrze znali reakcje swych zwierząt, że wystarczało im jedno spojrzenie, by zrozumieć wszystko. Byli ludźmi, ale stali jakby okrakiem między tymi dwoma światami. I faktycznie, na odległość cuchnęli zwierzęciem, byli nim przesiąknięci. Obraz ten świetnie pasuje do postaci Chrystusa, Boga wcielonego, który porusza się na granicy dwóch światów. Będąc Bogiem, jest jednocześnie człowiekiem. Żyje w dwóch rzeczywistościach. Obraz skrojony dokładnie na miarę Chrystusa. Ale równie często odnosi się go do roli, jaką w Kościele przypisuje się kapłanom. I tu, moim zdaniem, powstają pewne zakłócenia. Proboszcz – duszpasterz i parafianie – jego owczarnia. Nawet stwierdzenie papieża Franciszka, że pasterz powinien pachnieć owcami, nie osłabia moich wątpliwości, a nawet je potęguje. No bo na dobrą sprawę, że tak powiem ontologicznie, to czym my, księża, różnimy się od wszystkich członków stada. Święceniami? Owszem. A co one powodują? A to, że możemy być szafarzami sakramentów i powinniśmy głosić i objaśniać dobrą nowinę o Zmartwychwstaniu. No i jeszcze powinniśmy być sługami komunii w naszych wspólnotach. Ale dalej sami będąc członkami tego stada. „Z ludu wzięty, do ludu posłany”. Trochę trudno mi sobie wyjaśnić, na czym polega ta nasza wyjątkowość i odmienność. Dlatego czasami nie wiem, co począć, gdy studenci mówią do mnie – duszpasterzu.