Przypuszczam, że niejednemu z nas jest to znane z autopsji. Ot, szara codzienność, boląca, doskwierająca i upokarzająca. Myślę o bezsilności, z jaką stajemy wobec jakieś swojej słabości, a może lepiej powiedzieć: defektu, feleru, przewiny, skazy, wredoty. Każdy ma coś osobistego, skrojonego na swoją miarę i dokuczającego z tak spersonalizowanym wdziękiem, że żyć się odechciewa. Św. Paweł nazywa to ościeniem. Wielu najróżniejsze domysły na ten temat snuło, kierując najczęściej swe podejrzenia w stronę trudności seksualnych. Proszę mi wybaczyć, że nie pójdę w te ślady, myśląc sobie, że jeśli Apostoł chce o tym problemie mówić w przypowieściach i nie dąży do zbyt daleko idącego ekshibicjonizmu, to należy to uszanować. Niemniej problem był tak wysoce doskwierający, że ten miłośnik Chrystusa poczuł się tak bardzo upokorzony, że prosił Pana, aby Ten odszedł od niego. Powtórzył to nawet trzykrotnie.
W dzieciństwie przyjechał do mnie kuzyn z Kanady. Poszliśmy razem do ogrodu. Byłem w niego wpatrzony jak w obrazek – z Kanady… Na część ogrodu, gdzie były warzywa i drzewa owocowe, przedostała się kwoka z pisklakami, własność naszej sąsiadki. Kuzyn wytłumaczył mi, że warzywniak jest śmiertelnie zagrożony, bo takie pisklaki mają gigantyczny apetyt i mogą w okamgnieniu pożreć wszystko co zielone. Stanęliśmy ramię w ramię do walki w obronie ogrodu. Wybiliśmy kamieniami wszystkie pisklęta, a kurę dobiliśmy cegłówką. Dumny jako bohater wracałem do domu. Na wszelki wypadek jednak wszedłem pod łóżko w pokoju rodziców. Przyszła sąsiadka i opowiadała babci, jak to ktoś bez serca pisklęta powybijał, jak kwokę dobił cegłówką. Przez wiele tygodni nie byłem w stanie stanąć przed oczyma sąsiadki. Unikałem jej i na kilometr nie potrafiłem się zbliżyć. Ona nie wiedziała, że ja, ale ja wiedziałem. Mimo że to była dobroduszna kobieta, ja czułem się tak upokorzony tym haniebnym czynem, że dalej żyć mi było trudno.
Każdy z nas ma swój oścień, swoje wybite pisklaki. Każdy z nas chowa się gdzieś po krzakach, a Bóg nas szuka, rozpytując: „Adamie, gdzie jesteś?”, „Wystarczy ci mojej łaski…”. I jaka moc ma się w tych słabościach doskonalić? Ano właśnie ta pokora, że wystarczy Jego łaski.