Logo Przewdonik Katolicki

Być owcą

fot. Piotr Łysakowski

Obraz Dobrego Pasterza zawsze wywoływał we mnie pozytywne skojarzenia. Owca niesiona na ramionach przez pasterza to piękny, sielankowy, czuły obraz. A jednak jest to obraz mówiący o zażegnanym kryzysie.

Kiedy pasterz bierze owce na ramiona i ją niesie? Gdy owca odłączy się od stada, bezradnie rozgląda się wokoło, a nie widząc pozostałych owiec, chce w pierwszym odruchu biec przed siebie. To jednak jest niebezpieczne. Owca mogłaby pobiec do lasu, a tam czekałoby na nią zagrożenie, np. wilk. Dlatego mózg instynktownie odłącza działanie gruczołu nadnerczy. Bezsilna owca kładzie się. Czuwający nad stadem pasterz znajduje taką owcę: zagubioną, bezsilną i przestraszoną. I właśnie dlatego bierze ją na ręce. Sama nie jest w stanie iść.
Być może jesteśmy w stanie zgodzić się z porównaniem nas do owiec właśnie w takiej sytuacji. Kiedy nam się posypią plany, kiedy pojawia się kryzys, kiedy czujemy się bezsilni i bezradni wobec piętrzących się problemów – tak, wówczas chętnie zobaczylibyśmy siebie w roli owcy, którą pasterz bierze na ramiona i niesie. Chcielibyśmy, by Pan poniósł nas w chwilach, gdy sami nie mamy siły iść. I dobrze. Tyle że Jezus chce, byśmy utożsamili się z owcą nie tylko w momencie kryzysowym, ale zawsze. A to jest chyba dużo trudniejsze.
Owca jest prostym zwierzęciem, niezbyt inteligentnym. Właściwie uzależniona jest od stada. I od pasterza. Dla nas, ludzi wolnych, swobodnie myślących, pragnących przekraczać granice, twórczych i dążących do niezależności, to chyba nie jest zbyt pociągający przykład. Aspiracje ludzi Jezusowi współczesnych nie różniły się przecież istotnie od naszych. A jednak Jezus świadomie używa właśnie tego odniesienia. Dlatego dzisiaj, w Niedzielę Dobrego Pasterza, może byłoby dobrze skupić się na roli owcy. Czy umiem zgodzić się na bycie owcą?
Być owcą to najpierw uznać swoją zależność. Cały świat stworzony, nie wyłączając z tego człowieka, jest uzależniony od swego Stwórcy. Mimo to mniej lub bardziej widzimy w sobie tendencje do uniezależniania się od wszelkich norm, praw i nakazów. Postrzegamy to jako wolność. Wolność „od”. To ten właśnie rodzaj fałszywej wolności zgubił Adama i Ewę. Trudno nam uznać swoją zależność, pełną zależność od Boga, bo pociąga to za sobą konsekwencje: uznania Jego praw i posłuszeństwo. To dziś niezbyt popularny kierunek.
Być owcą to również uznać swoją nieporadność i niewystarczalność. Nie jesteśmy bogami. Choć czasem chcielibyśmy: ustalić własne normy, podporządkować wszystko sobie. Niech świat kręci się wokół mnie. Byleby to mnie było dobrze, byleby to mnie było łatwiej. Kiedy człowiek czyni z siebie boga, kończy się to zwykle tragicznie, bo czyimś kosztem.
Być owcą to w końcu zgodzić się na życie w stadzie – we wspólnocie. W silnie zindywidualizowanym świecie to chyba jeden z najtrudniejszych problemów. Wokół siebie dostrzegamy tyle narcystycznych postaw. Wśród szkoleń dominują te z autoprezentacji, autopromocji, autorozwoju… Choć, i to trzeba zauważyć, coraz częściej stawia się również na umiejętność pracy i bycia w grupie. Bycie we wspólnocie, zwłaszcza takiej, jaką jest Kościół, nie jest łatwe. To nie jest suma indywidualistów, ale raczej indywidualności, z których każda daje coś pozostałym i od pozostałych otrzymuje.
Z pewnością dobrze jest posłuchać o Dobrym Pasterzu i modlić się o tych ziemskich pasterzy – o nowe powołania do kapłaństwa. Cóż jednak po pasterzach na wzór Dobrego Pasterza, jeśli owce nie będą chciały być owcami?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki