Logo Przewdonik Katolicki

Ojcowie Środkowej Europy

Jacek Borkowicz
Od góry: Innocenty Micu Klein, rumuński biskup greckokatolicki; Eugeniusz Hakman, prawosławny biskup Czerniowiec; Josip Juraj Strossmayer, biskup chorwacki, Andrzej Szeptycki rys. Agnieszka Robakowska

Różnią ich wyznania i czasy, w których żyli. Łączy to, że wszyscy odegrali ważną rolę w procesie kształtowania się tożsamości narodów naszej części Europy. Czterej biskupi: Innocenty Micu Klein, Eugeniusz Hakman, Josip Juraj Strossmayer i Andrzej Szeptycki.

Gdy patrzymy na językowe i wyznaniowe mapy naszego regionu, uderza nas wrażenie mozaiki. Narodowości Środkowej Europy określiły swoje kształty w sposób bardziej skomplikowany, niż działo się to w innych regionach naszego kontynentu. Dlaczego właśnie tak a nie inaczej? Istotną rolę odegrali w tym procesie czterej biskupi, różnych wyznań, których wszakże łączyło to, że pasterzowali swoim małym trzodom w olbrzymim, wielonarodowym państwie austro-węgierskim.

Innocenty Micu Klein 1692–1768
Micu (czytaj: miku) znaczy po rumuńsku „mały” – to samo co „Klein” po niemiecku. Pierwszy z listy naszych bohaterów, zostawszy biskupem, sam sobie wybrał ten pierwszy człon nazwiska i można powiedzieć, że w tym wyborze zawiera się jego życiowa droga. To, co małe, nie musi być skazane na wchłonięcie przez to, co większe. Pod jednym warunkiem: mała wspólnota winna wykazać się autentyczną, odrębną tożsamością.
Aż do jego czasów Rumuni uważani byli za chłopską masę, mówiącą jednym z licznych narzeczy słowiańszczyzny. Jako wyznawcy prawosławia kulturowo ciążyli ku wschodowi, do momentu gdy Siedmiogród znalazł się w obrębie monarchii austriackiej. Wtedy to tamtejszych Rumunów połączyła z Rzymem unia kościelna. Micu Klein zostawszy greckokatolickim biskupem w mieście Blaj (czytaj: Blaż), jako pierwszy powiedział swoim wiernym: nie jesteście tylko poddanymi węgierskich panów, jesteście narodem. A każdy naród ma prawo do wolności.
Narzędziem do jej uzyskania stała się oświata i pogłębianie narodowej kultury. Micu Klein obudził śpiącego olbrzyma, który odkrył, że wcale nie jest Słowianinem, a jego język wywodzi się z mowy dawnych Rzymian. Wtedy to właśnie greckokatoliccy mieszkańcy Siedmiogrodu nazwali się Rumunami. Co więcej, pod ich wpływem zaczęli tak mówić o sobie prawosławni Wołosi z Bukaresztu i Mołdawianie z Jass. Dzisiejszy naród rumuński, zespolony w jednym państwie, choć pozostał wielowyznaniowy, zbudowany jest na zasadzie sformułowanej ongiś przez biskupa z miasteczka Blaj.

Eugeniusz Hakman 1793–1873
Wiemy już, że droga do zachowania odrębności małej wspólnoty wiedzie poprzez rozwój i pogłębianie kultury – tej rodzimej, ale harmonijnie wplecionej w ramy kultury oraz oświaty uniwersalnej. Jednak drugiego z naszych bohaterów ta sama droga zaprowadziła w zupełnie innym kierunku. Kim był? Jedni mówią, że Rumunem, drudzy – że Ukraińcem. I jedni, i drudzy się mylą: Hakman był duchowym ojcem prawosławnych mieszkańców Bukowiny.
To północna, granicząca z Rzecząpospolitą część historycznej rumuńskiej Mołdawii. Lesista, i górzysta, pole niezliczonych batalii toczonych z Turkami czy też innymi stepowymi najeźdźcami. Z końcem XVIII w., z powodów strategicznych, wchłonęła ją monarchia austriacka. W Wiedniu jednak nikt nie miał pomysłu, co zrobić z tą peryferyjną Bukowiną. Tym bardziej że kraik ten nie był jednolity narodowo: w jego północnej połowie przeważała ludność ukraińska, w południowej – rumuńska.
Hakman, jako prawosławny biskup Czerniowiec, stolicy Bukowiny, mógł opowiedzieć się po jednej ze stron. On wszelako nie chciał, aby wierni jego diecezji podzielili się tylko dlatego, że mówią różnymi językami. Postanowił być pasterzem dla wszystkich. Dzięki tej postawie utrzymał jedność wspólnoty. Rumuni do dziś mają o to do niego pretensję, ale gdyby nie wybór Hakmana, tamtejszych Ukraińców oderwałby od Bukowiny galicyjski Lwów.
Polityczny podział Bukowiny na część ukraińską i rumuńską dokonał się i tak, ale stało się to sto lat później, w 1940 r. z rozkazu Stalina. Przez ten czas okrzepła tożsamość tamtejszych mieszkańców mówiących językiem ukraińskim, którzy w odróżnieniu od swoich greckokatolickich sąsiadów z okolic Lwowa zachowali prawosławie.
 
Josip Juraj Strossmayer 1815–1905
W odróżnieniu od Rumunów Siedmiogrodu czy Bukowiny, Chorwaci w jego czasach doskonale wiedzieli, kim są, mieli świadomość własnej tradycji, historii oraz kultury. Zamieszkiwali jednak niewielki kraik, który politycznie podległy był królestwu Węgier. A Węgry z kolei podlegały habsburskiemu Wiedniowi. Ten układ skazywał Chorwatów na marginalizację polityczną, a w dalszej perspektywie także kulturową.
Rozumiał to biskup Djakova. Podobnie jak Micu Klein oraz Hakman, i on stawiał w swojej diecezji na rozwój oświaty. Jej celem nie miało być jednak mentalne zamknięcie się w granicach małej Chorwacji. Popatrzcie – pokazywał Chorwatom Strossmayer – korzeń waszej kultury tkwi w nauczaniu Cyryla i Metodego, a ono wspólne jest wam oraz Serbom, waszym językowym pobratymcom. Jesteście częścią większej całości.
W ten sposób katolicki biskup stał się pionierem pomysłu na wielowyznaniową Jugosławię. Państwa, które mimo rozrywających je wewnętrznych sprzeczności przetrwało do 1992 r. I chociaż we współczesnej Chorwacji Strossmayer czczony jest jako wybitny reprezentant swojego narodu, trzeba pamiętać, że jego horyzonty sięgały dalej niż wąsko pojęte granice etniczne.

Andrzej Szeptycki 1865–1944
Te same narzędzia, ale różne drogi. Nie inaczej było w przypadku ostatniego z naszej czwórki. Metropolita Lwowa i nieformalny patriarcha Ukraińskiego Kościoła Katolickiego, nawiązując do tysiącletniej tradycji chrześcijaństwa Rusi Kijowskiej, także przekraczał polityczne granice. Jednak w odróżnieniu od relacji chorwacko-serbskich, zarówno w galicyjskim Lwowie, jak i w rosyjskim Kijowie mieszkali Ukraińcy – tyle że jedni byli unitami, drudzy prawosławnymi.
Dla kultury galicyjskich Ukraińców uczynił Szeptycki tyle, że gdyby tylko chciał, mógłby zostać uznany za ojca małego greckokatolickiego narodu, skupionego wokół Lwowa. Ale on, podobnie jak Strossmayer Chorwatom, uparcie przypominał Ukraińcom znad Dniestru i Dniepru o ich wspólnych cyrylometodiańskich korzeniach. Przeciwstawiał się latynizacji swojej Cerkwi, która nie utraciła przez to swojego bizantyńskiego oblicza, a co za tym idzie – swojej tożsamości.
Spośród czterech bohaterów Szeptycki był też jedynym, któremu przyszło zmierzyć się z dwoma dwudziestowiecznymi totalitaryzmami – niemieckim oraz sowieckim. Zmarł we Lwowie w momencie drugiego wejścia Sowietów, jednak to, co po sobie pozostawił, pozwoliło tamtejszym grekokatolikom na przechowanie swojej tożsamości w podziemiu, jak również zwycięskie wyjście z katakumb w momencie wybicia się Ukrainy na niepodległość.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki