Piękna wiadomość: ceniona kaliska lekarka została właśnie ustanowiona delegatką biskupa ds. ochrony dzieci i młodzieży – drugą obok powołanego dużo wcześniej księdza. Jednak kobiet pełniących tę funkcję jest w naszym Kościele zdecydowanie za mało – zaledwie trzy na 44 diecezje.
Wiadomość o kaliskiej nominacji przyjąłem z radością, bo uważam, że pewien unikalny zespół predyspozycji, umiejętności i talentów cechujących kobietę nie jest dostatecznie wykorzystywany w Kościele w naszym kraju. Być może nadszedł czas, by to zmienić, zaś okazją szczególną, choć bolesną, jest wielki problem mierzenia się z kwestią wykorzystywania seksualnego nieletnich. Wydaje mi się, że w tym procesie rola kobiet jest wręcz niezastąpiona, a nawet więcej: że proces uzdrawiania Kościoła w dużej mierze zależy od tego, na ile zaufa on kobiecemu spojrzeniu na świat. Ich wrażliwość i empatia, zdrowy rozsądek i umiejętność nazywania rzeczy po imieniu – a wszystko przejawiające się nieco odmiennie niż u mężczyzn – może być bezcennym wkładem w trudnym dla nas wszystkich procesie przechodzenia przez „ciemną dolinę” (sprokurowaną, dodajmy, przez mężczyzn). Nie będzie to droga krótka, tym bardziej więc widać potrzebę zwrócenia się do kobiet z prośbą o pomoc: o to, by zechciały towarzyszyć nam w drodze, by poświęciły swój czas na pracę w „szpitalu polowym” Kościoła, przyspieszając tym samym proces jego zdrowienia.
Zaangażowanie kobiet w taką pracę posiada także wymiar bardzo pragmatyczny: z całą pewnością ofiarom wykorzystywania seksualnego – zwłaszcza dziewczynom czy kobietom, ale może nie tylko? – zdecydowanie łatwiej jest powierzyć swój ból, intymne fakty i przeżycia kobiecie, aniżeli powracać do traumatycznej przeszłości w rozmowie z księdzem… Wydaje mi się to tak oczywiste, że nie mogę zrozumieć, dlaczego tę misję powierzono jak dotąd jedynie trzem kobietom.
Oczywiście, nie chodzi mi tu ani o tani feminizm, ani propagowanie kobiecego „parytetu” w instytucjach Kościoła. Nie boję się takich posądzeń, bo czyż „geniuszu kobiecego” nie propagował sam Jan Paweł II (cytowany u nas równie często co wybiórczo)? Nie wiem oczywiście, w jaki sposób reagowałby na to, przez co dziś przechodzimy, ale starając się „przyłożyć” jego nauczanie i sposób myślenia do obecnej sytuacji, nie wykluczam, że wśród lekarstw na nasze bóle papież Wojtyła zaleciłby nam wykorzystanie także mocy kobiecego geniuszu. Jak wiadomo, on sam – i to już od czasów wczesnego kapłaństwa – był świadom dobrodziejstw, jakie Kościołowi przynieść może charakteryzujący kobiety sposób odbierania rzeczywistości. Z takiego właśnie przekonania zrodziła się współpraca z Wandą Półtawską czy Hanną Chrzanowską, dziś błogosławioną. Dlatego z pełnym przekonaniem mógł powiedzieć już jako papież: „Wielka procesja świętych przez wieki potwierdza, że kobiety zawsze wnosiły w życie Kościoła wyjątkowe i niezastąpione dary oraz że bez tych darów wspólnota chrześcijańska byłaby beznadziejnie zubożona”. Czas na odkrycie tych słów – tu i teraz.