Woda to życie. We wszystkich regionach świata jest nieodłącznym warunkiem istnienia społeczeństwa, bytowania zwierząt i funkcjonowania ekosystemów. Żyjąc nad Bałtykiem, przy Krainie Wielkich Jezior Mazurskich, wielu pojezierzy i rzek, często nie zdajemy sobie sprawy, że zanieczyszczenia i deficyt wody to bardzo aktualne problemy, z jakimi przyszło się nam mierzyć. I chociaż w Polsce daleko nam do trudności, z jakimi mierzy się Afryka czy duża część Azji, to już dziś wyzwaniem stają się u nas okresowe deficyty wody. W sposób szczególny dotykają upraw rolnych, energetyki, a to ostatecznie przekłada się na życie każdego z nas. Dostęp do czystej wody staje się coraz mniej oczywisty przez zanieczyszczenia, które w większości przypadków są bezpośrednim lub pośrednim efektem działalności człowieka. W naszym Bałtyku zanieczyszczenie jest już tak duże, że 10 proc. dna morskiego to pustynie. Nie ma tam życia. Jeżeli nie ograniczymy degradacji środowiska, w ciągu kilku dziesięcioleci może dojść do katastrofy ekologicznej.
Czystość Morza Bałtyckiego
Stan biologiczny Bałtyku jest sumą czynników naturalnych oraz presji człowieka w całym zlewisku, które zamieszkuje około 80 mln ludzi, w tym 16 mln na wybrzeżu. Państwa skupione wokół Bałtyku to: Dania, Szwecja, Finlandia, Rosja, Estonia, Łotwa, Litwa, Polska i Niemcy. Największe rzeki znajdujące ujście w morzu to Newa, Wisła, Kemi, Gota, Niemen, Odra. Z terenu Polski największa ilość biogenów dostaje się do Morza Bałtyckiego poprzez spływ rzeczny. To z ich nurtem spływa do Bałtyku wszystko, co znajdzie się w ich wodach. Do Bałtyku trafiają ścieki komunalne, zanieczyszczenia przemysłowe, nawozy chemiczne, pestycydy i herbicydy, detergenty, skażenia wynikłe z zaśmiecenia całej powierzchni zlewiska Bałtyku. Ludzie nad morzem traktują plaże jako „popielniczki” i dzikie wysypiska śmieci, a nie jako miejsce wypoczynku. W Bałtyku zalega także broń (w tym broń chemiczna) po II wojnie światowej, wycieka paliwo z wraków oraz zerwane sieci rybackie.
Związki azotu i fosforu przenoszone z nurtem wód w rzekach pochodzą głównie ze spływu z pól uprawnych. Uprawiane w rolnictwie wysokoplonujące odmiany roślin wymagają od producentów „dokarmiania” nawozami mineralnymi, głównie azotowymi i fosforowymi. Ich nadmiar jest łatwo wymywany przez wody opadowe. Dodatkowo takie odmiany roślin są „delikatne” i aby je ochronić przed owadami albo grzybami, stosowane są tzw. opryski, czyli pestycydy. W konsekwencji część nawozów i pestycydów trafia do cieków w zlewniach dużych rzek, a potem z ich nurtem do morza. Od 1995 r. ograniczamy użycie nawozów sztucznych o połowę względem 1990 r., a mimo wszystko intensywna uprawa roślin nadal jest źródłem dużego zanieczyszczenia Bałtyku. Ładunku azotu dostarczają także sinice, które potrafią asymilować azot z powietrza, równocześnie jednak obciążają wodę wydzielanymi toksynami. Około 25 proc. rocznego ładunku azotu przenoszone są również przez opad atmosferyczny.
Za powstawanie ścieków komunalnych odpowiadają ludzie. Brak kontroli wykorzystania wody w naszych gospodarstwach domowych to większa produkcja ścieków. Być może marnując ogromne ilości wody podczas mycia naczyń, zbyt częstego prania czy długich kąpieli, nie myślimy o tym, co spływa do Bałtyku. Okazuje się jednak, że to ma swój ogromny udział w gospodarce wodnej.
Ścieki z zakładów przemysłowych są oczyszczane wraz ze ściekami komunalnymi w oczyszczalniach. W ten sposób istnieje kontrola nad przedostawaniem się np. metali ciężkich albo substancji ropopochodnych do środowiska wodnego. Cały ten proces przyczynia się jednak do strat wody i energii, przybliżając nas do problemów z czystą wodą.
Królowa polskich rzek
Polską rzeką, która dostarcza najwięcej słodkiej wody do Bałtyku, jest naturalnie Wisła. To nie tylko najdłuższa rzeka w kraju, ale jednocześnie najdłuższa ze wszystkich 250 rzek uchodzących do Bałtyku.
Woda ze źródeł do Zatoki Gdańskiej musi przebyć aż 1047 km. Przeciętny przepływ na odcinku ujściowym to 1046 m3 na sekundę, czyli rocznie Wisła dostarcza do Morza Bałtyckiego blisko 32 km3 wody. To połowa dopływu ze wszystkich polskich rzek. Wraz z wodą spływają do Bałtyku zanieczyszczenia różnego pochodzenia. Najbardziej wartościowy przyrodniczo jest odcinek rzeki pomiędzy Zawichostem a Płockiem. W tym miejscu w dużym stopniu następuje naturalne samooczyszczenie rzeki, dzięki wyspom i piaszczystym łachom.
Największym miastem, przez które przepływa Wisła jest Warszawa. Tam też istnieje największe ryzyko wprowadzenia do rzeki dużej ilości nieoczyszczonych ścieków. Oczyszczalnia ścieków „Czajka” uruchomiona została w 1991 r. Do oczyszczalni dopływają obecnie ścieki komunalne i przemysłowe zarówno z prawobrzeżnej, jak i z lewobrzeżnej części stolicy oraz z gmin ościennych, a także osady powstałe w procesie uzdatniania wody w Zakładzie Wodociągu Północnego w Wieliszewie. W celu usprawnienia działania „Czajki” w 2009 r. przeprowadzono jej modernizację i rozbudowę. Każdego roku ilość oczyszczonych ścieków wyraźnie się zwiększa. W 2011 r. w zakładzie „Czajka” oczyszczono prawie 74 mln m3 ścieków, w 2016 – 144 mln m3, a w 2017 już 164 mln m3.
W sierpniu 2019 r. miała miejsce awaria w kolektorze przesyłowym z części lewobrzeżnej Warszawy do oczyszczalni ścieków „Czajka”, która znajduje się na prawym brzegu Wisły. Niestety, 29 sierpnia 2020 r. powtórzyły się wydarzenia sprzed roku. Według ogólnie podawanych informacji wypływ nieczystości do Wisły to około 3 m3/s. Na szczęście badania wykazały, iż jakość wody po dotarciu do Zatoki Gdańskiej odpowiada wymaganiom sanitarnym. Duża część wprowadzonego ładunku zanieczyszczeń „po drodze” uległa filtracji i oczyszczeniu.
Wisła znów obroniła się dzięki swej dzikości. Brak uregulowania rzeki w jej środkowym biegu sprzyja samooczyszczaniu. Osadzone piaski działają jak filtr dla płynącej wody. Na pewno po drodze ścieki mogą skoncentrować się w małych dopływach i może dojść do śnięcia ryb w efekcie drastycznego spadku tlenu, ale wielkość przepływu Wisły, odległość od ujścia oraz brak uregulowania powinny zneutralizować wprowadzaną materię organiczną z nieoczyszczonych ścieków.
Nie znaczy to jednak, że nic się nie stało. Ładunek biogenów dołożył kolejne tony związków fosforu i azotu, które po części spłyną do Bałtyku. Te dwa wydarzenia w oczyszczalni ścieków „Czajka” wskazują, że brakuje systemowego rozwiązania na wypadek wystąpienia awarii, które są realnym zagrożeniem dla środowiska rzek i morza.
Obciążenie wód Bałtyku przede wszystkim solami biogennymi oraz innymi zanieczyszczeniami przy jednoczesnym deficycie tlenowym w wielu partiach wód morskich to prosta droga do katastrofy ekologicznej.
Działajmy, czasu jest mało
Za stan czystości Morza Bałtyckiego odpowiada w jakimś stopniu każdy z nas. Co roku na świecie produkuje się 280 mln ton tworzyw sztucznych. Puszki, butelki PET, opakowania foliowe lądują również w Bałtyku. Pozostawiane są przez turystów spędzających nad nim wakacje. Jako ludzie świadomi zagrożenia dla Morza Bałtyckiego pomóżmy poprawić jego stan. Na co dzień kupujmy warzywa i owoce u lokalnych producentów prowadzących tradycyjne gospodarstwa, nie wspierajmy upraw konwencjonalnych (nawozy sztuczne i pestycydy przedostają się ostatecznie do morza). Bardzo ważne jest także ograniczenie spożycia mięsa – jego „produkcja” jest związana z zanieczyszczeniem wód. Segregujmy prawidłowo bioodpady, aby można było je kompostować i używać, jako naturalnego nawozu. Przede wszystkim nie śmiećmy – nigdy i nigdzie, sprzątajmy po sobie, również po innych. Nie traktujmy wydm jako toalet i wysypisk śmieci. Plastik i folia to najgroźniejszy zabójca morskich stworzeń. Schodząc z plaży, zabierzmy ze sobą zużyte foliowe opakowania, są używane przez kilka minut, a morze przez 400 lat próbuje je „zneutralizować”. Spróbujmy w ten sposób w swoim życiu znaleźć przestrzeń na dowody miłości do wody.