Wyspa Lesbos kolejny raz powraca na naszych łamach. Tym razem okładka nie zapowiada jednak żadnego nowego tekstu. Pisaliśmy o sytuacji w obozie Moria już tak dużo, że teraz jest raczej czas, aby skupić się na tym, co najważniejsze: na realnej pomocy. Okładkowy tytuł nie jest więc zapowiedzią kolejnego rozważania na temat tego, co należy zrobić, ale wyraźnym podkreśleniem apelu, jaki papież Franciszek wystosował w czasie swojej wizyty na Lesbos i powtórzył 13 września br. przed modlitwą „Anioł Pański” na Watykanie. Papież wzmocnił tym samym także wołanie wielu międzynarodowych organizacji charytatywnych o udzielenie pomocy i przyjęcie uchodźców z greckiego obozu Moria (s. 13). Trudno więc, abyśmy my, katolicy i Polacy, nie chcieli również podnieść głosu wołającego o solidarność, której w historii sami doświadczyliśmy ze strony innych narodów. Podobny apel opublikował w ostatnim czasie bp Krzysztof Zadarko, który kilka miesięcy temu osobiście odwiedził obozy na Lesbos i Samos.
W 2015 r. opublikowaliśmy rozmowę z siostrą Marią Teresą, nazaretanką, pt. Egzamin z miłości. Tekst jest nadal dostępny w otwartym archiwum na stronie internetowej „Przewodnika Katolickiego”. Moja rozmówczyni powiedziała wówczas o swoim uchodźstwie podczas II wojny światowej. „Mieszkaliśmy w Jezupolu, miasteczku w województwie stanisławowskim. To była niespokojna granica niedaleko Lwowa, Stanisławowa, gdzie stosunki polsko-ukraińskie nie były takie proste. (…) Historia jest bardzo długa, a zaczęła się 10 lutego 1940 r. Ten dzień zaprojektował całe moje życie. Byłam dzieckiem, miałam dziewięć lat. Tego dnia poczułam, podobnie jak wielu Polaków, że pozbawiono mnie człowieczeństwa”. Siostra Maria Teresa kontynuowała swoją opowieść, zaznaczając kolejne miejsca i państwa, w których została przyjęta. Wiele z wymienianych przez nią krajów to państwa, w których większość stanowią wyznawcy islamu. Jej historia kończy się szczęśliwie: powrót do Europy, do Francji. Tam mieszka do dzisiaj. Tam odnalazła też drogę nazaretańskiego życia we wspólnocie zakonnej mającej polskie korzenie.
Historia siostry Marii Teresy może i powinna być historią wszystkich szukających pomocy w Europie, którzy znaleźli się w tak nieludzkim miejscu jak obóz Moria. Tyle że teraz to my powinniśmy być jej pozytywnymi bohaterami; gospodarzami, którzy przywracają im ludzką godność.
Przypominając tę rozmowę, nie chcę próbować stawiać znaku równości między standardami demokracji i zachowywaniem praw człowieka w obszarze kultury islamu i chrześcijaństwa. Tym bardziej, jeśli przyglądać się będziemy prawom kobiet. Różnice są bardzo wyraźne. I są one widoczne nawet wtedy, gdy ktoś skrupulatnie będzie umiał wskazać elementy pewnej wyższości kulturowej tamtych krajów: na przykład opieka rodzin nad sierotami i de facto brak domów dziecka. Poszanowaniu godności człowieka sprzyja jednak najwyraźniej kultura chrześcijańska. I jest to fakt bezsprzeczny. Ale to też znaczy, że pozytywny przykład przyjęcia i życzliwości, jakiej doznała w krajach muzułmańskich siostra Maria Teresa, będąc dzieckiem, powinien skłaniać nas tym bardziej do odkrywania chrześcijańskich korzeni naszej rodzimej kultury. Tej polskiej i tej europejskiej.
Apel papieża Franciszka został już podjęty przez wiele państw. W Polsce podobny apel wybrzmiał szczególnie mocno w oświadczeniu bp. Krzysztofa Zadarki, odpowiedzialnego ze strony Konferencji Episkopatu Polski za migrantów. Jednak ani wołanie papieża, ani polskiego biskupa nie zostało podjęte przez polskie władze z wystarczającą otwartością: pomoc na miejscu „tak”, przyjęcie uchodźców do Polski „nie”.
Co możemy w tej sytuacji zrobić? Możemy uchodźcom z Lesbos udzielić materialnego wsparcia. Stąd zbiórka w kościołach. Okazywana w ten sposób solidarność wymaga jednak wyraźniejszych znaków naszego poparcia dla ich przyjęcia w naszej ojczyźnie i to wyrażonego na różne sposoby: w prywatnych rozmowach, mediach społecznościowych czy przez udział w modlitwie „Umrzeć z nadziei”, która będzie miała miejsce w najbliższym czasie w różnych polskich miastach. Znaku tej solidarności domaga się dzisiaj także nasz polski katolicyzm.