Logo Przewdonik Katolicki

Zamiana ról

Z Jolantą Wasilewską, coachem, o tym, co jest siłą mężczyzny, a co kobiety rozmawia Dorota Niedźwiecka

W jaki sposób – w tym kontekście – Pani połączyła spektakularną karierę zawodową z rolą żony i matki?  
– Nie mówię, że kobieta nie może robić kariery zawodowej czy połączyć roli żony, matki i bizneswoman. Wprost przeciwnie: potrafi je łączyć z powodzeniem. To, na co chcę zwrócić uwagę, to subtelności w związku kobiety i mężczyzny, które warto uszanować.  
 
Te subtelności to instynkt, zew natury? Coś co w sposób pozarozumowy pozwala mężczyźnie potwierdzić swoją męskość, a kobiecie – swoją kobiecość?
– Tak. Ten instynkt jest tak oczywisty i zgodny z naszą naturą, jak fakt, że jeśli chcemy począć dziecko, potrzebujemy do tego mężczyzny i kobiety. Moim zdaniem ta pierwotność roli stoi w sposób naturalny na straży wartości, jaką jest szczęśliwa rodzina. Wiele rzeczy ewaluuje, ale żeby zmienić tę zależność, trzeba by zmienić ludzką naturę. Możemy dywagować nad tym, że szczęśliwa może być także rodzina, w której tata na co dzień zajmuje się obieraniem marchewek, a mama „przynoszeniem mamuta” do domu. Jakie będą tego konsekwencje dla związku? Kto i kiedy przestanie być postrzegany jako atrakcyjny? Jaki obraz rodziny budują sobie dzieci? I do czego to prowadzi potem w ich związkach i w społeczeństwie?
 
Uważa Pani, że te podstawowe wyznaczniki roli kobiecej i męskiej natury - zapewnianie bezpieczeństwa i emocjonalnego ciepła – są tym, w czym nie ma miejsca na elastyczność?
– Zdecydowanie tak. Część elementów naszego życia dobrze jest uelastyczniać – osiągamy niesamowite rezultaty, stosując elastyczność np. w biznesie, w sposobie komunikowania się. Uważam jednak, że do zachowania równowagi w związku niezbędne jest zachowanie określonego porządku. Do dziś – to samochód wozi człowieka, a nie człowiek – samochód. Są rzeczy, których nie warto zmieniać – bo to absurdalne.
 
Jestem żoną, matką, robię zawrotną karierę. Jak?
– Dobrze, by kobiety, które chcą robić wielkie kariery, najpierw ułożyły sobie w głowie, jak w szczególe połączyć pracę zawodową z życiem rodzinnym. Kobieta nie musi być z dzieckiem 24 godziny na dobę czy wykonywać wszystkich domowych zadań – może ją w tym wspomóc babcia lub (skoro dobrze zarabia) osoba zatrudniona: niania, pani gosposia. Natomiast niezwykle istotne jest, by pamiętała o roli doceniania i budowania dobrej atmosfery w domu. I by – robiąc swoją karierę – dawała mężowi emocjonalną przestrzeń na robienie kariery.
 
Łatwo tu zastosować mechanizm: skoro ja pracuję zawodowo, to oczywistym jest, że na Ciebie ceduję coraz więcej zajęć domowych.
– Dokładnie. Oczywiście czymś naturalnym jest, że mąż zmieni pieluchę dziecku czy przyjmie na siebie stały obowiązek kąpania dzieci. Natomiast chodzi o to, że w służącym przedstawicielom obu płci związku na co dzień mąż nie zajmuje się prowadzeniem domu tak jak ja nie zajmuję się rąbaniem drewna do kominka.
 
Rozumiem, że to kwestia psychiki, dowartościowania, a nie licytowania się na to, których zajęć mąż może się jeszcze podjąć, a których lepiej nie.
– Zdecydowanie.  
 
A jeśli rzeczywiście mąż wypalił się zawodowo i potrzebuje odpocząć od pracy?
– Wtedy niezwykle ważne jest, by nie pozwolić, by to bycie w domu „rozlało się” czasowo, lecz utrzymać rolę i cel. Dobrze jest określić ramy: Ile konkretnie potrzebujesz odpocząć? Co w czasie tego odpoczynku zrobisz, by zmienić pracę, nadać inny kierunek swemu życiu, byś jeszcze lepiej pełnił rolę głowy rodziny?
 
Wróćmy do łączenia przez kobietę roli żony, matki i bizneswoman. Co jeszcze jest ważne?
– Jeśli żona robi większą karierę i zarabia więcej pieniędzy niż mąż, ważne, by nie dała mu tego odczuć. Nie zamykaj go w domu. Działaj według modelu: ja rozwijam się zawodowo i dobrze zarabiam. Ty też musisz się rozwijać. Ja robię swoją karierę, Ty rób swoją. Fizyczną pracą w domu zawsze może zająć się ktoś inny, my realizujemy siebie w pracy, w związku, w rodzinie. To jest dobre rozwiązanie – bo realizują się oboje i na najważniejszych płaszczyznach życia.
 
A co jeśli mężczyzna chętnie pozwala, by kobieta ten dom utrzymała…
– …czyli gdy dobrowolnie rezygnuje z własnej roli. Moim zdaniem, z mojego doświadczenia: trzeba mu tę rolę mu przywrócić.
 
W przeciwnym razie…
– No cóż, kobieta ma możliwość życia w rodzinie, w której wcześniej czy później będą konflikty, żale, pretensje, wycofanie, depresje. Co nie służy ani małżonkom (do takiego domu wolimy nie wracać), ani rozwojowi dzieci. Jeszcze raz podkreślę: czym innym jest taka sytuacja, w której na jakiś czas zdrowy mężczyzna przestaje pracować czy też zajmuje się jakimś elementem domowych prac, a czym innym ewidentne zamienienie rolami.
 
Zatem: kobieta zorientowała się, że zapewnianie przez nią rodzinie bezpieczeństwa finansowego i emocjonalnego to nie jest najlepszy pomysł. Co robi?
– Nadal pracuje i równocześnie „zmusza” męża do rozwoju.
 
Zmusza?
– Kieruje procesem, wzajemną interakcją w taki sposób, żeby go z tej roli bycia biernym „wyciągnąć”.
 
Jak?
– Tak myśląc o swoim mężu, mówiąc i zachowując się, by dać przestrzeń do zmiany zachowania drugiej osoby. Chodzi o rezygnację z zastanawiania się: co jest ze mną lub z nim nie w porządku, dlaczego mam ten problem, kto go spowodował lub kto jest winny. Wyjdź ponad to, że jest ci źle – na pozycję „my”, sprawdź, co dla nas jest ważne. Dobierz strategię, która będzie służyć i zbuduj związek na nowo. Nie reperuj, nie naprawiaj – bo znów się będzie psuł, ale: zbuduj na nowo, nową metodą. Niekiedy konsekwentne realizowanie tego jest trudne: ja mój związek z mężem budowałam na nowo kilka lat. W momencie gdy to mężczyzna orientuje się pierwszy, że sytuacja związkowi nie służy, dobrze, by powiedział: „Stop. Wracam do pracy”.
 
Zazwyczaj bywamy skuteczni w krytykowaniu, narzekaniu, pozbawianiu drugiej strony motywacji, wciąganiu jej w emocjonalne uwikłania. Chodzi o to, by realizować proces odwrotny: budowania siebie i męża?
– Tak, wtedy zamiast wikłać się we wciąż nowe żale, poczucie bycia nieszczęśliwą i pretensje – co jak wiemy, jest nieskuteczne – zadziałamy w nowym modelu: jako kobiety ciepłe i serdeczne. A jeśli zdarzy się coś negatywnego, to nie na zasadzie: „Bo ty tak zawsze”. Tylko: „Czasami się tak zdarza”. To jest element życia, że coś nie wychodzi. I doceniam to, co wychodzi.
 
Po to, by nasz związek służył jak najlepiej każdemu  z nas. A szerzej – po co?
– Uważam, że naszym obowiązkiem jest realizować to, co dla nas ważne. I nie mówię tu o ciuchach, samochodach, domach, ale o wartościowym życiu. Każda z nas wie, jaki model jest dla niej najlepszy: doceniam kobiety, które wiedząc, że nie mają wzorca bycia żoną czy matką świadomie nie zakładają rodziny i decydują realizować się zawodowo. Jestem pełna podziwu dla kobiet, które wybrały karierę i sukces matki – bo będąc matką – służysz światu na wiele pokoleń. Zachwycają mnie te kobiety, które połączyły rolę żony i matki z karierą zawodową i zbudowały zarówno siebie, jak też swojego męża.
 
Czy uważa Pani, że małżeństwo można uratować w każdym momencie?
– Tak.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki