Logo Przewdonik Katolicki

Historia na sprzedaż

Natalia Budzyńska

Państwo polskie stało się właścicielem ogromnej i właściwie bezcennej kolekcji należącej do tej pory do Fundacji Książąt Czartoryskich. Transakcja opiewająca na 100 milionów euro wzbudziła wiele kontrowersji.

Początki kolekcji należą do Izabeli Czartoryskiej i jej pomysłu utworzenia muzeum narodowego w swoich dobrach w Puławach. W 1801 r. dla rodaków zgnębionych I rozbiorem, ku pokrzepieniu serc, otwiera muzeum w wybudowanym specjalnie budynku zwanym Świątynią Sybilli. Była już wówczas właścicielką Damy z gronostajem, którą dostała w prezencie od syna, księcia Adama Jerzego Czartoryskiego. Obraz mistrza renesansu umieściła w otwartym wkrótce drugim muzealnym budynku, Domku Gotyckim. Obok Leonarda powiesiła Rembrandta, Rafaela (który zaginął podczas II wojny) i parę osobliwości, takich jak włosy Napoleona czy kałamarz Machiavellego. Po powstaniu listopadowym zbiory zostały przewiezione do majątku w Sieniawie, a potem do Hotelu Lambert w Paryżu. W 1880 r. kolekcja powraca do powstałego w Krakowie Muzeum Książąt Czartoryskich. Wojnę zbiory przetrwały – choć nie w całości – w Sieniawie, a po wojnie „upaństwowiono” je, włączając do zbiorów Muzeum Narodowego jako osobną kolekcję. Adam Karol Czartoryski odzyskał je po 1989 r. i wtedy to została zawiązana Fundacja Książąt Czartoryskich, której statut zapewniał, że na jej czele stać będzie dyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie. Statut również zabraniał sprzedaży dzieł – ten punkt został właśnie pospiesznie wykreślony i zmieniony w przeddzień zawarcia umowy z ministerstwem.

 

Jak depozyt stał się własnością

W ciągu ostatnich dziesięciu lat pewne ruchy i decyzje fundacji wzbudzały kontrowersje w świecie sztuki. Najpierw odwołano punkt zapewniający przewodniczenie fundacji dyrektorowi Muzeum Narodowego – odtąd do fundacji należeli tylko członkowie rodziny. Nie podobały się też liczne przypadki wypożyczeń najcenniejszego obrazu, konserwatorzy bali się o jego stan. Nie trzeba dodawać, że fundacja za każde wypożyczenie obrazu zasilała swoje konta dość pokaźnymi sumami. Potem zaczęto mówić o możliwości sprzedaży pojedynczych dzieł, takich, które nie miałyby wpływu na jakość kolekcji i jej narodową wartość. W tej sytuacji rzeczywiście można się było o kolekcję bać.

A jednak niektórzy czują się zażenowani, że tak oto skończyła się misja Czartoryskich stworzenia zbiorów narodowych, bo przecież nie prywatnych. Przez dekady kupowali poszczególne zbiory z pomocą różnych fundatorów z myślą o tym, że robią to dla dobra publicznego. W czasach rozbiorów, gdy państwo polskie nie istniało, ich misja wzbudzała podziw w Europie, a wiele dzieł trafiło do kolekcji tylko z powodu takich a nie innych okoliczności. Dzisiaj dzieła będące dotąd w depozycie Muzeum Narodowego w Krakowie (o które, co trzeba podkreślić, konserwatorzy muzeum dbali od dziesięcioleci) stały się własnością państwa polskiego. Nawet wśród muzealników zdania się podzielone. O tej największej chyba powojennej transakcji z pewnością będzie jeszcze głośno.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki