Logo Przewdonik Katolicki

Niechciana lekcja

Dorota Niedźwiecka

Być może wiele Pań marzy o tym od lat. W pewnym momencie Krzysiek robił w domu wszystko: gotował, prał, prasował. Żona w tym czasie pracowała zawodowo. Dokąd to ich zaprowadziło?

Będzie na to czas
– Był moment, że robiłem w domu wszystko: gotowałem, prałem, prasowałem. To był dramat. Czułem się jak zamknięty: to mnie mocno męczyło, dołowało.
Rozwiązali ten problem: zaczęła przychodzić do nas pani do pomocy. Ja zajmowałem się innymi sprawami: szkołą, wywiadówkami, remontem dachu naszej willi. Wieczorami wspólne oglądali film.
– Byłem przekonany, że to wystarczy. Nie wychodziliśmy razem do kina czy restauracji: czekałem, aż dzieci staną się samodzielne, nie trzeba będzie nianiek i dziadków, żeby wspólnie wyjść. Żona trochę mnie zmyliła, mówiąc, że przez częste kolacje biznesowe nie ma ochoty wychodzić. Potem okazało się, że to nie do końca tak. Że ważne jest, by wychodzić razem – spędzać dobry czas tylko we dwoje. Teraz wiem, że ma więcej czasu dla związku – ale już nie ze mną.
Opowiadając, pan Krzysztof niewiele mówi o emocjach. Raczej o faktach i ich interpretacjach. Z jego słów można wywnioskować, że wiele rzeczy doczytał, przemyślał. Mówiąc, podkreśla, że to jego perspektywa i jego zdanie. Że trudno mu powiedzieć, jak to wyglądało w oczach jego żony.
 
Przegrana rywalizacja
Mówi, że stał się osobą, która nieświadomie pomogła podjąć Monice decyzję o związku.
– Pomagałem w codziennym życiu, ale nie dostarczałem emocji podziwu, ekscytacji. Chodząc po domu w dresie, przestałem imponować Monice jako mężczyzna. Stałem się „kurem domowym”. Ten drugi pan – w biznesowej przestrzeni, pod krawatem, potrafiący zapewnić finansowe bezpieczeństwo – stał się atrakcyjniejszy.
Pan Krzysztof mówi, że z żoną nie umieli się nawzajem słuchać. Mówili do siebie, rozmawiali, ale nie było głębokiego zrozumienia. To także musiało zaważyć. Jeszcze kilka miesięcy przed rozstaniem Monika zabrała go na rejs na Karaiby. Uwielbiali żeglować – i to był bardzo dobry dla nich czas. On jednak już nie wystarczył.
– Po rozstaniu zrozumiałem, że kobieta potrzebuje wybierać partnera starannie i rozsądnie, by – na bardzo instynktownym, atawistycznym poziomie – zapewnić swoim dzieciom bezpieczeństwo. Dlatego atrakcyjniejsi bywają dla pań niscy i grubi milionerzy niż przystojniacy bez kasy. Dla nich związki ekonomiczno-uczuciowe, mimo zmian społecznych i kulturowych, nadal są bardzo ważne.
– Zrozumiałem też, że w związku nie wystarczy chcieć być ogólnie dobrym ojcem i mężem w domu. Potrzeba rzeczy dodatkowych: wspólnego czasu, przestrzeni, przeżywania pozytywnych doświadczeń, wspólnych emocji. One uwypuklają, że jest nam dobrze razem.
 
 
Szczegóły dotyczące osób zostały zmienione.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki