Logo Przewdonik Katolicki

Kontrowersje wokół ekshumacji

Michał Szułdrzyński

Jeśli prokuratura i nadzorujący ją politycy popełnili błąd, podejmując decyzję o ekshumacjach – nic nie zwolni ich z odpowiedzialności za traumę bliskich ofiar

Spór o ekshumacje ofiar katastrofy smoleńskiej dopiero zaczyna nabierać dynamiki. W połowie listopada otworzony zostanie sarkofag prezydenckiej pary na Wawelu, co nie tylko symbolicznie rozpocznie proce ekshumacji przez prokuraturę szczątków kolejnych ofiar.
Rodziny kilkunastu z nich protestują, prosząc śledczych, by nie narażali ich po raz kolejny na traumę, jaką będzie dla nich świadomość naruszenia wiecznego spokoju ich bliskich. Niechętni rządowi komentatorzy rzucają poważne oskarżenia wobec polityków  – wszak prokuratura podlega bezpośrednio politykom. Trudno nie dostrzec, że jesteśmy świadkami kolejnego aktu polsko-polskiej wojny smoleńskiej.
Co jakiś czas słychać nawet głosy o bezprecedensowym bezczeszczeniu zwłok, strasznym skandalu itd. Choć – przyznam szczerze – trudno jest mi zaakceptować decyzję prokuratury, która będzie kosztować rodziny ofiar znów ból i niepewność oraz mam podejrzenia, że przyczyną dość makabrycznego procesu, z którym będziemy mieli do czynienia, jest jednak polityka, to równocześnie mam świadomość, że konflikt z którym mamy obecnie do czynienia jest stary jak świat. Albo przynajmniej stary jak nasza cywilizacja. A dokładnie liczy sobie co najmniej dwadzieścia pięć wieków.
 Dlaczego? Bo właśnie wtedy, pięć wieków przed narodzeniem Chrystusa w Grecji Sofokles napisał tragedię pt. Antygona. Bohaterka, wystawionej po raz pierwszy około 440 r. przed Chrystusem, tragedii chciała pochować swego brata, Polinejkesa, lecz nie zgodził się na to ich wuj – Kreon. Ten władca, który przejął władzę po śmiertelnej walce dwóch braci Antygony, Polinejkesa ogłosił zdrajcą narodowym. Antygona jednak uznała, że obowiązek pochowania bliskiego jest ważniejszy niż prawo państwowe i zdecydowała się złamać zakaz władcy. Za to skazano ją na śmierć w męczarniach, lecz królewna postanowiła sama odebrać sobie życie.
Antygona to klasyczna grecka tragedia pokazująca dramat człowieka, który znalazł się w sytuacji konfliktu różnych systemów wartość. Zdarzenia stawiają ją w sytuacji bez wyjścia. Przecież Kreon miał swoje racje – chciał wyegzekwować prawo państwowe, a ponieważ Polinejkes zginął w bratobójczym pojedynku, chciał uspokoić sytuację w Tebach, do której doszło, gdy jego bratankowie nie umieli podzielić się władzą po śmierci ich ojca, słynnego króla Edypa.
Ale swoje racje miała też Antygona, ponieważ obowiązek pochowania bliskich to nie tylko jeden z uczynków miłosierdzia w chrześcijaństwie – przypominał o tym ostatnio papież Franciszek – ale też część prawa naturalnego, które oczywiste było też dla Greków. Według niektórych komentatorów właśnie na tym polegać miała tragedia – sytuacja człowieka, który nie miał dobrego wyjścia. Grecka tragedia to nie bajka, która kończyłaby się tym, że wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Jeśli Sofokles dwa i pół tysiąca lat temu poświęcił jedno ze swych najwybitniejszych dzieł konfliktowi pomiędzy lojalnością wobec państwa a obowiązkiem dbania o pochowanie brata, widać, że ten dylemat obecny jest w ludzkiej etyce od bardzo dawna. To nie obecna prokuratura, nie Antoni Macierewicz ani Zbigniew Ziobro wymyślili ten dylemat etyczny. Choć to decyzja polityków i urzędników jest przyczyną cierpienia rodzin ofiar katastrofy, problem jest uniwersalny. Jeśli prokuratura i nadzorujący ją politycy popełnili błąd, podejmując decyzję o ekshumacjach – nic nie zwolni ich z odpowiedzialności za traumę bliskich ofiar. Nikt też nie zdejmie z nich politycznej odpowiedzialności za złe emocje, które mogą towarzyszyć ekshumacjom. Warto jednak pamiętać, że ten dylemat towarzyszy ludzkości już od wielu wieków.

Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    jarock
    10.11.2016 r., godz. 23:49

    Może warto pisząc ten artykuł wrócić do faktów . Sposób wyjaśnienia tej katastrofy przez ówczesnego premiera Tuska i kłamstwa ( nie boję się tego słowa ) ówczesnej minister zdrowia Ewy Kopacz spowodowały lawinę z którą mamy dziś do czynienia i moim zdaniem nie poradzimy sobie z nią w doczesnych czasach nigdy ( podobnie jak z katastrofą Sikorskiego).

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki