Kiedy dowiaduję się o trzęsieniu ziemi we Włoszech, zadaję sobie pytanie, jak czują się przyjaciele mieszkający w Rzymie. Wysyłam SMS, wieczorem odbieram wyczekiwany e-mail od mieszkającego w rzymskim klasztorze ks. Bogdana.
„Dziś po raz drugi w tym tygodniu przeżyliśmy trzęsienie ziemi, to dzisiejsze było bardzo silne, odprawialiśmy Mszę, akurat śpiewałem Alleluja, jak dom zaczął się chwiać, ambonka tańczyła. Zaległa cisza, byliśmy naprawdę przerażeni, ale po chwili zaczęliśmy na nowo śpiewać Alleluja”. Pierwsza myśl, dzięki Bogu, wszystko dobrze. Druga, bardziej wymagająca, skojarzenie z modlitwą Akatystu: „Wszystkim głosili o Tobie, żeś Zbawcą, lecz pominęli Heroda – głupca, co śpiewać nie umiał: Alleluja”.
Gdy drżą fundamenty, zaintonować z nadzieją Alleluja to prawdziwe świadectwo. Myślę o tej sytuacji, przeglądając książkę G. Lohfinka Jeśli nie dzisiaj, to kiedy? Nasze wydawnictwo wydało kolejną książkę autora, która nie tylko wyrywa ze snu, ale jest jedną z tych, które zawsze trzeba mieć pod ręką, by wracać do refleksji w niej zawartych.
Pomiędzy erudycyjnymi esejami autor zamieszcza impresje zmuszające do zamyśleń. Jasna ocena sytuacji: „Pięcioletni chłopczyk, który zgubił swoją mamę w tłumie ludzi na jarmarku, podchodzi do policjanta i pyta: – Czy nie widział pan kobiety, która spaceruje tutaj bez chłopczyka takiego jak ja?”.
Czytam te słowa, mając w pamięci i Włochy, i obchodzone w niedzielę wspomnienie Pięciu Braci, pierwszych męczenników Polski. Zagubienie ma w sobie element zaskoczenia związany z niespodziewanym tokiem spraw. Można ostrzegać przed wstrząsami, ale moment ich nadejścia jest zawsze niespodziewany. Nadzieje zakonników, którzy w początkach XI w. pełni zapału przyjechali na tereny Wielkopolski, po otrzymaniu wsparcia księcia Bolesława, niespodziewanie musieli dać świadectwo życia. Powiedzieć, czym jest geniusz chrześcijaństwa.
W takich chwilach nadchodzi konieczność zadania pytania, podobnego do pytania dziecka. Czy ktoś obserwując świat wartości chrześcijańskich, uznał, że jesteśmy koniecznym elementem tego obrazu? Chłopiec nie wyobraża sobie, że można nie dostrzec niepełnej postaci mamy, ona zawsze ma w dłoni dłoń synka. Dobrze by było, gdyby ktoś, patrząc na obraz współczesnego Kościoła, nie wyobrażał go sobie bez nas.
Nagłe trzęsienie ziemi, nagłe zgubienie na targowisku, nagła śmierć zakonników. Po chwili ciszy zaśpiewać życiem Alleluja tak, by nie było wątpliwości, że jest ono zaśpiewane w harmonii z Pieśnią Pana.