Dla naszej osobistej relacji z Bogiem to nie ma większego znaczenia, za kogo ludzie uważają Jezusa. Właściwie dlatego Nauczyciel zadał to pytanie uczniom, by im ten fakt uświadomić. Cudze opinie, domysły, plotki, a nawet czyjeś świadectwo i nauczanie nie przybliżą nas do poznania, kim jest Jezus, dopóki nie odkryjemy tego sami. Możemy poszukiwać tej odpowiedzi wiele lat, może nam się wydawać, że przybliżyliśmy się do prawdy o Zbawicielu, ale jeśli będzie to tylko efekt nabytej wiedzy, efekt wychowania i edukacji, wiary przyjętej z tradycji, wciąż tak naprawdę nie będziemy wiedzieli, kim naprawdę jest Chrystus.
Co więcej, poznania prawdy nie daje nawet codzienne przebywanie z Nim. Uczniowie chodzili z Jezusem, podziwiali Jego nauczanie, zdumiewali się nadzwyczajnymi znakami, byli pełni nadziei, że wyzwoli Izraela. Czy to jednak znaczy, że wiedzieli, kim jest naprawdę? Czy znali Jego Boską tożsamość? Czy mieli świadomość, że dzielą codzienność z samym Bogiem, który przyszedł na świat po to, by dać im wolność przekraczającą ich oczekiwania i nadzieje – wolność od śmierci, wolność do życia na wieczność? Czy wiedzieli, czy w ogóle mogli podejrzewać, że od Niego zależy wszystko?
Jeśli więc ani ludzkie opinie, ani wiedza, ani nawet doświadczenie nie odsłaniają prawdy o tym, kim jest Jezus, to w takim razie w jaki sposób mamy ją poznać? Dlaczego żyje w nas pewność wiary, że Jezus Chrystus jest naszym Zbawcą, Bogiem z nami? Przypatrzmy się postaci Szymona Piotra i jego odpowiedzi na pytanie Pana. Jego słowa zabrzmiały nieco osobliwie. To, co dla nas dzisiaj jest – chciałoby się powiedzieć: niestety – oczywistością, wcale nie było oczywiste dla prostego rybaka z Galilei, mistrza słownych gaf popełnianych w dobrej woli i z gorliwości. Jeśli więc z ust tego zwyczajnego mężczyzny wyszły słowa godne wytrawnego znawcy Pisma, to znaczy, że zrodziły się one w nim pod natchnieniem. Potwierdza to zresztą sam Jezus: „Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie”.
Wiara w Jezusa, świadomość, że jest On naszym Panem i Zbawicielem, to łaska, która została nam dana. Jest też zarazem naszym wyborem, którego dokonujemy w odpowiedzi na pochodzący od Najwyższego dar wiary. Wierzymy w Jezusa nie dlatego, że ulegliśmy naciskom opinii publicznej, nie dlatego, że urodziliśmy się w rodzinie wierzącej, nie dlatego, że ktoś nam o Nim opowiedział, czy też dlatego, że przez rozumowe dociekania dotarliśmy do przekonania o wyjątkowości Mistrza i uznaliśmy, że jest Bogiem. Wierzymy w Niego, bo poznaliśmy Go na drogach życia, doświadczyliśmy Jego miłości, a przede wszystkim otworzyliśmy się na łaskę, która mówi: to jest Pan.
Taka jest podstawa, fundament, na którym Jezus postanowił zbudować swój Kościół. Piotr został nazwany Opoką i ustanowiony przez Pana Jego następcą nie ze względu na swoje talenty, osobowość, nie ze względu na swoją gorliwość, ale dlatego, że poznał Pana i posłuszny Bożemu natchnieniu dał temu świadectwo. Można wręcz powiedzieć, że Pan uczynił go głową rodzącego się Kościoła pomimo jego słabości czy zawiedzionej w chwili próby przyjaźni. W ludzkim głosowaniu Piotr prawdopodobnie by przepadł. Pan jednak nie słuchał opinii publicznej, lecz wybrał go sam ze względu na miłość. Winniśmy pamiętać o tym zawsze, gdy czytamy lub słyszymy niepochlebne opinie o papieżu Franciszku, gdy sami uważamy, że misję Piotra spełnia inaczej, niżbyśmy tego oczekiwali czy sobie wyobrażali. Papież jest opoką Kościoła, bo uwierzył Jezusowi i daje Mu się prowadzić drogą, która może nawet wydaje się chwilami kręta, czasem bardzo uciążliwa, ale wiedzie do wypełnienia obietnicy: „Tobie dam klucze królestwa niebieskiego”.