Kolejna przymiarka do zmiany Karty Nauczyciela, tym razem z inicjatywą wychodzą samorządy. Argumenty te same od lat – zbyt krótki czas pracy, zbyt długi urlop. Nauczyciele już grożą, że w obronie swoich przywilejów wyjdą na ulice i będą strajkować.
Od kilku tygodni głośno jest o Karcie Nauczyciela. I chociaż od lat mówi się o tym, że trzeba ją zreformować, do tej pory żaden rząd nie miał odwagi się nią zająć. Gabinet Donalda Tuska też deklaruje, że nad Kartą nie pracuje, za to pod obrady Sejmowej Komisji Samorządu Terytorialnego wprowadzili ją samorządowcy, bo to im najbardziej zależy na zmianach zapisów Karty. Samorządy są organem prowadzącym większość szkół i to one ponoszą koszty utrzymania placówek i wynagradzania nauczycieli. A te są niemałe, zwłaszcza że w czasie kryzysu, kiedy pracodawcy oszczędzają na wszystkim, na czym się da, a umowy o pracę chętnie zastępują tymi o dzieło lub zlecenie, nauczyciele dzięki zdobytej w latach 80. Karcie Nauczyciela mogą się czuć jak u Pana Boga za piecem. Bo kto dziś ma 78 dni urlopu i 18-godzinny tydzień pracy? Już po siedmiu latach w zawodzie nauczyciel może pójść na pełnopłatny, roczny urlop na podreperowanie zdrowia. W trakcie swojej kariery może wziąć trzy takie urlopy. W dodatku wystarczy opinia lekarza. Nauczyciele nie muszą stawać przed żadną specjalną komisją zaświadczającą o stanie ich zdrowia. Toteż chętnie korzystają z rocznych urlopów, co samorządy kosztuje rocznie kilkaset milionów złotych. Na początku bieżącego roku na tego typu urlopach było w Polsce aż 16 tys. pedagogów. Do przywilejów nauczycieli należy doliczyć także dodatki mieszkaniowe i fakt, że dzięki Karcie bardzo trudno jest zwolnić nawet słabego nauczyciela.
Pracują najkrócej na świecie
Organizacje samorządowe, które zaproponowały zmiany w Karcie Nauczyciela, chcą 40-godzinnego tygodnia pracy dla nauczycieli i skrócenia im urlopów do 52 dni. – Co i tak oznacza dwa razy więcej dni, niż wynosi najdłuższy urlop kodeksowy – zaznacza Andrzej Porawski, dyrektor Biura Związku Miast Polskich, który koordynuje prace nad projektem zmian w Karcie Nauczyciela. Samorządy chcą, aby przywilejom zawartym w Karcie podlegali tylko nauczyciele prowadzący lekcje, a nie także na przykład dyrektorzy placówek. Domagają się, by ewidencjonować czas pracy nauczycieli, zlikwidować dodatki do pensji i ograniczenie płatnych urlopów na poprawienie zdrowia np. poprzez stawianie się na specjalnej komisji ZUS. Postulują także zmianę systemu awansów zawodowych. Samorządowcy argumentują, że choć są odpowiedzialni za organizację edukacji, to nie mają wpływu na wysokość zarobków nauczycieli i dobór kadry.
Nauczyciele, rzecz jasna, protestują przeciw proponowanym zmianom. Obawiają się m.in., że zmiany w Karcie Nauczyciela doprowadzą do masowych zwolnień pedagogów. Magdalena Kaszulanis, rzecznik Związku Nauczycielstwa Polskiego (ZNP), przekonuje, że podniesienie pensum już o dwie godziny spowoduje masowe zwolnienia nauczycieli. – Kiedy MEN kilka lat temu przygotowało projekt podniesienia pensum o cztery godziny, wyliczyliśmy wtedy, że skutkowałoby to zwolnieniem ponad 100 tys. nauczycieli. A więc w przypadku podniesienia pensum o dwie godziny ok. 50 tys. nauczycieli byłoby zagrożonych utratą pracy – argumentuje Kaszulanis.
A nauczycieli w szkołach do tej pory nie ubywało. Choć w ciągu kilkunastu ostatnich lat liczba uczniów w szkołach zmniejszyła się o ponad milion, liczba nauczycieli jest stała, i wynosi ok. 500 tys.
Związkowcy chętnie chwalą się rzekomymi sukcesami polskiej edukacji i używają ich jako argumentu przeciwko zmianom w Karcie. „Wskazywaliśmy na znaczącą poprawę wyników polskich uczniów w badaniach PISA, które OECD uznało za na tyle spektakularne, iż postanowiło upublicznić polskie dokonania, by mogły brać z nas przykład inne kraje” – napisał Sławomir Broniarz, prezes ZNP, w polemice z prof. Leszkiem Balcerowiczem, który na łamach „Rzeczpospolitej” uznał Kartę Nauczyciela za szkodliwą i konieczną do zmiany.
„Dzięki wysokim notowaniom naszego systemu edukacji polska delegacja rządowo-związkowa bierze od dwóch lat udział w elitarnym (ograniczonym do 23 krajów) szczycie poświęconym przyszłości zawodu nauczyciela organizowanym przez Departament Edukacji USA, OECD i Międzynarodówkę Edukacyjną” – dodał Broniarz. Mniej chętnie powołuje się na inne badania OECD, z których wynika, że Polscy nauczyciele przy tablicy pracują najkrócej na świecie. Statystycznie spędzają przy niej 489 godzin rocznie. Wynika z tego, że dziennie pracują 2 godziny i 42 minuty. Tymczasem w UE statystyczny nauczyciel przepracowuje 779 godzin ( blisko 5 godzin zegarowych dziennie). W USA rocznie przy tablicy spędza 1100 godzin. W Japonii 707. „Czas pracy nauczyciela to 40, a nie 18 godzin, na zadania nauczycieli składa się wiele innych czynności niż tylko stanie przy tablicy i prowadzenie lekcji” – przekonuje jednak prezes ZNP.
Grożą strajkiem
ZNP już w maju robił sondaż wśród nauczycieli na temat proponowanych w Sejmie zmian w Karcie Nauczyciela. O zdanie zapytał ponad 220 tys. pedagogów. 96 proc. z nich poparło akcję protestacyjną. 38,3 proc. chce ogólnopolskiej manifestacji w Warszawie. 34,6 proc. jest za strajkiem ostrzegawczym, a 29,7 proc. za strajkiem ciągłym. W lipcu związkowcy mają usiąść do rozmów z samorządowcami. Będą w nich uczestniczyli także przedstawiciele MEN. Na razie wiadomo tyle, że ZNP jest skłonny pójść na ustępstwa w sprawie urlopów na poratowanie zdrowia. Bardzo więc prawdopodobne, że we wrześniu czekają nas szkolne strajki.
Tymczasem przy okazji dyskusji na temat Karty warto, aby decydenci zastanowili się nad zawodem nauczyciela i by nie skończyło się tylko na wynegocjowaniu konkretnych oszczędności dla gmin. Dziś, co podkreślają edukacyjni eksperci, zawód nauczyciela jest zawodem ostatniego wyboru, w niektórych szkołach brakuje więc nauczycieli i wychowawców, którzy pracę tę wykonują z powołania i z pasją. Nauczyciele często zwracają uwagę, że praca z młodzieżą jest coraz trudniejsza, że uczniowie bywają agresywni nawet wobec nich i dlatego powinno się przywileje, takie jak te uwzględnione w Karcie, utrzymać. Zapewne tak jest, ale może przy tej okazji warto zapytać o przygotowanie do zawodu i metody pracy? Z nauczaniem przecież wcale nie jest tak dobrze jak, deklaruje ZNP. Z ogłoszonych w minionym tygodniu statystyk dotyczących matury wynika, że nie zdał jej co piąty uczeń. I to matury, do której zdania potrzeba 30 punktów na 100.
Agnieszka Niewińska