Logo Przewdonik Katolicki

Kocham Kościół w drodze

Monika Białkowska
Fot.

O doświadczeniu jasnogórskiego pielgrzymowania dawniej i dzisiaj z ks. Marcinem Kulczynskim, diecezjalnym duszpasterzem młodzieży, wieloletnim pielgrzymem, rozmawia Monika Białkowska

O doświadczeniu jasnogórskiego pielgrzymowania dawniej i dzisiaj z ks. Marcinem Kulczynskim, diecezjalnym duszpasterzem młodzieży, wieloletnim pielgrzymem, rozmawia Monika Białkowska

 

Pamięta Ksiądz swoją pierwszą pielgrzymkę?

– Moja pierwsza pielgrzymka była pielgrzymką siedmioletniego chłopca. Pamiętam przerażenie mojej mamy, która nie wiedziała, jak dam sobie radę, i księdza wikariusza, który ją uspokajał: „Na pewno dojdziemy!”.

To były czasy, kiedy samo pielgrzymowanie było dużo trudniejsze od strony logistycznej, trzeba było mieć kartki na mięso, a dzięki mojej mamie i jej znajomościom cała nasza grupa – nieistniejąca dziś żółta z Bydgoszczy – zaopatrzona była w mięsne konserwy.

Z tamtej pierwszej pielgrzymki utkwiły mi szczególnie w pamięci dwa momenty. Pierwszym było wejście na Jasną Górę. Tradycyjnie witali nas rodzice, a pielgrzymka kończyła się Mszą św. na jasnogórskich wałach. Musiałem być bardzo zmęczony, bo jak tylko Msza się rozpoczęła, zasnąłem. I wtedy gdzieś z drugiego końca placu podbiegła do moich rodziców siostra zakonna, głośno zwracając im uwagę, co to jest za wychowanie dziecka, co z niego wyrośnie, skoro ono tak przeżywa Eucharystię i zupełnie nie ma świadomości tego, co się dzieje. Wtedy byłem przerażony, potem to jakoś procentowało w moim życiu.

Drugi obraz zapamiętany z pierwszej pielgrzymki to rozpakowywanie bagażu, już w domu. Rodzice nie wierzyli własnym oczom. Zbutwiało wszystko, co mogło zbutwieć, pleśń była wszędzie tam, gdzie tylko mogła być, mieszkanie musiało być wietrzone przez kilka dni.

Kiedy teraz wspominam tamte wydarzenia i myślę o ludziach, którzy dziś pielgrzymują, to staram się patrzeć na nich ze świadomością, że oni mają prawo do własnego przeżywania pielgrzymki. Oni za jakiś czas będą na niektóre wydarzenia, może nawet na swoje zachowania patrzeć krytycznie, ale mają prawo do własnego szukania, czasem też do błądzenia. Pielgrzymka jest miejscem poszukiwań, obciążonym często naszymi słabościami i grzechami.

 

 

A pierwsza pielgrzymka, na której został Ksiądz przewodnikiem?

– Pierwszy dekret po święceniach dostałem do wrzesińskiej fary, z której wędrowała grupa błękitna. Przejęcie tej grupy było dla mnie bardzo trudnym wyzwaniem. Miałem bardzo mało czasu na przygotowanie do drogi, w parafii byłem 1 lipca, wszystko trzeba było zaczynać od zera. Obawiałem się też ludzi: przyzwyczajamy się przecież do księży, a kiedy oni się zmieniają, mamy konkretne oczekiwania wobec tych nowych. Wiedziałem, że mój poprzednik cieszył się wielkim szacunkiem grupy, był przez nich lubiany, przez wiele lat wędrowali razem. Pomyślałem jednak, że trzeba pozwolić działać Panu Bogu. Przez pierwsze dni rzeczywiście było trudno, jak bumerang wracały stwierdzenia: „a bo kiedyś”, „bo poprzedni ksiądz”. Ale kiedy w te wszystkie sprawy wkraczała modlitwa, pielgrzymkowe wyciszenie, adoracja, jakieś ważne rozmowy – wtedy widziałem, że zaczyna się dziać coraz lepiej. W sumie z grupą błękitną wędrowałem pięć lat i wspominam te lata bardzo dobrze.

 

Jak wygląda pielgrzymowanie, widziane z takiej perspektywy, od siedmiolatka… do księdza?

– Kiedy patrzę na moje pielgrzymowanie przez te wszystkie lata i przypominam sobie księży przewodników, którzy mi w tym pielgrzymowaniu towarzyszyli, to o wszystkich myślę dobrze. Rozumiem, że ich motywacją była chęć doprowadzenia ludzi do Pana Boga. To prowadzenie miało różne formy, księża mieli różne sposoby bycia, różne charaktery, różne style prowadzenia grupy – ale to są naprawdę kwestie drugorzędne. Ważne było, że mieli ten sam cel. Ale do takiego myślenia trzeba powoli dojrzeć, docenia się to z perspektywy czasu.

Pielgrzymka się zmienia, bo ludzie się zmieniają, innych rzeczy szukają, inne rzeczy ich motywują. Być może największym problemem jest fakt, że dla większości grup pielgrzymka jest wydarzeniem jednorazowym: grupy spotykają się raz w roku przed wyjściem i kończą swoje bycie razem na Jasnej Górze. Tymczasem pielgrzymka powinna raczej przekładać się na bycie we wspólnocie, która trwa przez cały rok. W naszej archidiecezji pielgrzymkowe grupy identyfikowane są z konkretną parafią w konkretnym mieście, dlatego nie jest trudno iść właśnie tą drogą, przekładać pielgrzymkę na całoroczną formację – tak, żeby ludzie nie spotykali się tylko okazjonalnie, ale żeby każda następna pielgrzymka była przygotowywana i technicznie i – co ważniejsze – duchowo.

 

A gdyby ktoś zapytał, po co w ogóle jest pielgrzymowanie? Co mam tam przeżyć? I kto mi zagwarantuje, że cokolwiek przeżyję?

– Odpowiedzialność za duchowe przygotowanie i przeżycie pielgrzymkowej drogi spoczywa na kierownictwu pielgrzymki i wszystkich odpowiedzialnych za jej przygotowanie, na księżach przewodnikach, ale i na samych pielgrzymach. Wiele zależy od ich otwartości i od tego, czy nie potraktują pielgrzymki jak jednorazowej przygody. Osłuchało nam się trochę określenie, że pielgrzymka jest rekolekcjami w drodze – ale to rzeczywiście są rekolekcje, których zadaniem jest przybliżyć nas do Pana Boga.

Czasem my, księża, denerwujemy się, że wśród pielgrzymów jest coraz więcej postawy roszczeniowej, że chcieliby coraz więcej technicznych wygód. Naszym zadaniem jest pokazywanie im, że oprócz tego, że w drodze jest gorąca zupa i przenośne toalety, to jest też Pan Bóg. I dopiero kiedy się Jego zobaczy, kiedy będą iść z myślą o nim, pielgrzymka przynosić będzie owoce. Tu znów widzę wielką rolę księży przewodników – to oni powinni dawać przykład i uczyć dostrzegania Pana Boga w najróżniejszych doświadczeniach, jakie przyniesie pielgrzymowanie.

Pielgrzymka jest działaniem Pana Boga. Pan Bóg ma swoje plany, stawia na naszej drodze ludzi, którzy są dla nas darem, odkrywamy swoje charyzmaty, z całą pewnością nie jest to czas stracony. Rozmawiając z młodymi ludźmi, to właśnie staram się im pokazać: że niezależnie od tego, czy będzie im na pielgrzymce po ludzku przyjemnie czy nieprzyjemnie, czy ksiądz będzie fajny czy mniej fajny – na pewno to będzie czas, który stanie się ważnym doświadczeniem życiowym, do którego będzie można wracać. I nawet jeśli my tego nie zauważymy, Pan Bóg ten czas wykorzysta dla naszego dobra.

 

Jak zachęcić młodych do odejścia sprzed komputerów i wyjścia w trudną drogę?

– Młodym trzeba pozwolić dojrzeć do podjęcia decyzji o pielgrzymce. Z całą pewnością największą siłą motywującą jest tu przykład innych. Żadne strony internetowe, plakaty czy rozsyłane na parafie listy nie podziałają tak dobrze, jak usłyszane od kogoś bliskiego: „Chodź ze mną”. Później bardzo ważne jest, by idący po raz pierwszy nie mieli wrażenia, że trafili do jakiejś zamkniętej grupy, przyzwyczajonej do siebie i niedopuszczającej nikogo nowego. W pielgrzymowaniu nikt nie jest sam – jesteśmy we wspólnocie Kościoła. W tym roku naszemu pielgrzymowaniu towarzyszy hasło nawiązujące do Kościoła, który jest domem. Tym bardziej powinniśmy się starać uwrażliwiać na to, żeby nowi nie czuli się obcy, ale chciani i na swoim miejscu. I znów wiele zależy tu i od księży, i od pielgrzymów, którzy ten klimat domu na pielgrzymce powinni tworzyć.

Jeśli ktoś potrzebuje zachęty do wyjścia w drogę, mogę tylko powiedzieć: dopóki się nie spróbuje, to się nie wie. Warto pytać, przejrzeć stronę internetową, czytać artykuły – i wyjść w drogę. Jeśli nie dam rady? To nie ma żadnej katastrofy. Wsiądę w samochód, przejadę kawałek, odpocznę i ruszę dalej. Za rok będzie lepiej. I nawet jeśli w połowie drogi będę musiał wrócić do domu, to nie będzie czas stracony. Pielgrzymka nie jest olimpiadą. Można nie dotrzeć do mety, a ona i tak będzie doświadczeniem, do którego będzie się chciało wracać. Cokolwiek się na niej wydarzy, to będzie czas dla Pana Boga.

 

 


Piesza Pielgrzymka Archidiecezji Gnieźnieńskiej wyruszy 29 lipca sprzed gnieźnieńskiej katedry. Część grup już wcześniej będzie wędrować ze swoich parafii. Wszystkim pielgrzymom towarzyszyć będzie w drodze hasło „Kocham Kościół”. Rozważania dotyczyć będą między innymi świętości i grzeszności Kościoła, jego jedności i powszechności. Pielgrzymi będą mogli się również zastanowić nad popularną w świecie formułą „Jezus – tak, Kościół – nie”.

Pielgrzymka zakończy się 6 sierpnia na Jasnej Górze uroczystą Mszą św. sprawowaną dla grup kolorowych i promienistych. Więcej informacji na temat pielgrzymki i poszczególnych grup oraz zapisów do nich znaleźć można na stronie www.ppag.pl

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki