Logo Przewdonik Katolicki

Możliwości za horyzont

Weronika Frąckiewicz
fot. Mitrax/Adobe Stock

Rozmowa z Jakubem Pigórą o wyjątkowości drogi do grobu św. Jakuba, zmianach, które potrzebują przestrzeni, i płodnej samotności.

W ostatnich latach możemy obserwować boom na wyprawy do Santiago de Compostela. Na Camino, jak mówi się potocznie, wybierają się ludzie niezależnie od wyznawanej wiary czy jej braku. Możemy wręcz zaobserwować swoistą modę ,,na Camino”. Czym przejście któregoś ze szlaków wiodących do Santiago de Compostela różni się od przejścia drogi np. z Poznania do Wrocławia?
– Camino de Santiago to droga, która ma ponadtysiącletnią tradycję. Możemy iść po szlaku, nocować w schroniskach, modlić się w kościołach, z których od setek lat korzystają pielgrzymi. Klimat wielowiekowości naprawdę robi wrażenie. Kwestią, która odróżnia Camino od trekkingu po zwykłej trasie, są spotkania na szlaku. Dla mnie jest to najważniejsza różnica, gdyż podczas Camino mam możliwość poznać ludzi z różnych części świata, różnych wyznań, coraz częściej pojawiają się osoby niewierzące. Spotykani ludzie przemierzają różne dystanse, czasem idą krótkie odcinki, a czasem wędrują np. z Azji i mają za sobą już kilka tysięcy kilometrów. To pytanie, które pani zadaje, nie jest standardowe, gdyż zwykle ludzie próbują porównać Camino do pielgrzymek jasnogórskich. Teoretycznie więc różnice pomiędzy Camino a zwykłą trasą wędrówki można przypisać również pielgrzymce na Jasną Górę. Do Częstochowy ludzie też pielgrzymują od lat i także spotykają się w drodze z innymi pielgrzymami. Jednak na jasnogórskim szlaku nie ma przygotowanej infrastruktury, a charakter wędrówki jest zdecydowanie inny. Przede wszystkim na Santiago de Camino nikt nam nie organizuje czasu i nikt nam niczego nie narzuca, nie musimy trzymać się jakiegoś planu dnia. Dla mnie główną zaletą tego szlaku jest to, że wszystko się dzieje naturalnie. Wiele osób wybiera trasę Camino de Santiago, ponieważ poszukują Boga, czasu dla siebie, a zwłaszcza pragną ciszy, która jest towarem deficytowym w codzienności większości z nas. Nie ujmując niczego pielgrzymkom na Jasną Górę czy do lokalnych sanktuariów, trzeba przyznać, że ciszy i samotności na taką skalę tam nie znajdziemy. Nawet w tak zwanych grupach cichych czy o charakterze pokutnym ciągle idziemy z ludźmi, musimy trzymać się pewnego rytmu pielgrzymki. Tymczasem na Camino de Santiago nikt żadnego rytmu dnia nie wyznacza.

Miał Pan okazję spotkać setki tysięcy osób idących szlakiem. Czy istnieje jakiś profil standardowego pielgrzyma udającego się do Santiago de Compostela?
– Nie da się określić w stu procentach, kto jest, był lub będzie potencjalnym pielgrzymem do Santiago. Wydaje mi się jednak, że zarówno ludzie, których spotykam na szlaku, jak i ci, którzy jadą ze mną w ramach zorganizowanej grupy, są ludźmi mocno poszukującymi. Nawet jeśli określają się jako wierzący, to i tak poszukują swojego miejsca w życiu lub w Kościele albo chcą odnaleźć rodzaj duchowości w ramach Kościoła, który będzie im bliski. Moje doświadczenie pokazuje, że podczas Camino ludzie nawet 40-, 50-letni odkrywają swoją duchowość – jaki jest ich rytm modlitwy, co ich karmi. Czasem pielgrzymi niekoniecznie poszukują wiary, swojej duchowości czy miejsca w Kościele. Zdarza się, że poszukują po prostu siebie. Mam świadomość, że brzmi to górnolotnie, ale ludzie dziś często nie wiedzą, kim są. Gdy ich o to zapytamy, określają się często przez swój zawód lub umiejętności. Głęboko w sobie nie wiedzą jednak, kim jest każdy z nich jako człowiek, jak siebie postrzegają. Dopiero w drodze mają czas, aby siebie odkryć na nowo. Podczas pielgrzymowania znika większość codziennych obowiązków, a pozostają te najprostsze: spanie, jedzenie, pranie i przemieszczanie się z miejsca na miejsce. Oderwanie od codzienności tworzy przestrzeń na przemyślenia.

Kto rozdaje karty podczas wędrówki: pielgrzym czy droga?
– Głównym czynnikiem zmiany jest Pan Bóg. Aby móc przyjąć to, co On przygotowuje, należy zrobić przestrzeń i pozwolić Mu mówić. Na co dzień, pomimo że jako ludzie wierzący podejmujemy praktyki religijne, w zabieganiu i w hałasie mamy problemy z modlitwą, a tym samym z usłyszeniem głosu Boga, który mówi nam o planach na nasze życie. W codziennej modlitwie zawsze jesteśmy przytłoczeni codziennością, to ona nierzadko zabiera całą przestrzeń, którą próbujemy przeznaczyć dla Boga. Podczas Camino nie myślimy, co dziś jest do zrobienia, jakie zaplanowaliśmy spotkania, gdzie oddać nasz samochód do naprawy, do kiedy należy opłacić z rachunki, ale bardziej patrzymy na nasze życie z góry. Siłą rzeczy oddalamy cały kontekst naszej codzienności i możemy porozmawiać z Bogiem o naszym życiu, przyjmując perspektywę patrzenia na nie z dystansu. Często spotykam ludzi, którzy osiągnęli w życiu wszystko, a tak naprawdę są nieszczęśliwi. Podczas pielgrzymki mają przestrzeń, aby odkryć, dlaczego tak jest.

Czytałam i słuchałam wielu świadectw, w których ludzie dzielili się przemianą życia, jakiej doświadczyli podczas drogi do grobu św. Jakuba. Znam też takie osoby, które poza pięknem przyrody nie doświadczyły zupełnie niczego.
– W drodze potrzebni są wszyscy: zarówno ci, którzy szukają Boga, jak i ci, którzy szukają siebie, a także turyści i sportowcy, którzy ścigają się na rowerach po drogach de Santiago. Odmienione wracają jednak te osoby, które czegoś szukają. Jeśli jesteśmy nastawieni na słuchanie, mamy otwarte serce i potrzebujemy jakiejś odpowiedzi, to najczęściej ją znajdziemy. Oczywiście zdarza się i tak, że nie dostaniemy żadnej. Nie znam recepty na udane Camino. Moim zdaniem nie można przygotować się do dobrego przeżycia. Wędrówki na szlakach do Santiago, które najmocniej przeżyłem, to te, gdy absolutnie niczego się nie spodziewałem, gdy nie oczekiwałem żadnej zmiany. Często jest tak, że spotykamy jakąś określoną grupę ludzi lub Pan Bóg stawia nas w jakichś nietypowych sytuacjach, a zmiana w nas prostu się wydarza. To nie jest tak, że przygotowany zestaw modlitw, przejście trzech godzin w totalnej ciszy czy codzienna Msza św. są receptą na duchowe przeżycie drogi do Santiago. Według mnie podstawą w dobrym przeżyciu Camino jest przyjmowanie tego, co daje każdy dzień na szlaku.

Pięciokrotnie brałam udział w pielgrzymkach na Jasną Górę. Wyruszałam z różnych miast, pokonywałam różne szlaki. Ostatnim razem poczułam jednak znudzenie klimatem pielgrzymkowym i na szlak już nie wróciłam. Pan tymczasem od kilkunastu lat, kilka razy w roku, udaje się do Santiago de Compostela. Jak utrzymuje Pan efekt świeżości pielgrzymowania?
– Nie wiem, ile razy przez te kilkanaście lat szedłem po szlaku św. Jakuba, ale jutro wyjeżdżam siódmy raz w tym roku. Podczas drogi nigdy nie wydarza się to samo, a żaden dzień w ciągu tych kilkunastu lat nie był podobny do innego. Mimo że często prowadzę wyjazdy zorganizowane, to każdy ma możliwość przejścia szlaków swoim tempem, wyjścia ze schroniska o odpowiadającej mu godzinie, dojścia do kolejnego etapu tak, jak on chce. Czasem jest tak, że przez parę dni z niektórymi osobami z grupy nawet się nie widuję. Spotykamy się czasem na Eucharystii, ale nie każdy musi brać w niej udział, gdyż wyjeżdżają z nami na szlak nie tylko osoby wierzące. Każdy wyjazd to spotykane inne osoby, inna pogoda, wędrówka trochę innym szlakiem, który się zmienia w zależności od pory roku. Nie twierdzę, że wędrowanie do Santiago de Compostela kiedyś mi się nie przeje, ale jak na razie każde wyjście jest dla mnie tak samo ekscytujące. Mimo że zostawiam rodzinę jutro i po raz kolejny wychodzę, cieszę się że Bóg już coś nowego dla mnie tam przygotował.

Domyślam się, że podczas wędrówki są momenty, w których doświadcza się samotności, zwłaszcza gdy od początku do końca trasę przechodzi się w pojedynkę. Jak dobrze przeżyć samotność, nie dając się jej pokonać?
– Ja szukam samotności i ciszy, bo jestem ich ogromnym miłośnikiem. W codziennym życiu jestem bardzo zabiegany, nie mam czasu na samotność i ciszę, więc nie ukrywam, że to, czego doświadczam na trasie, jest dla mnie pewnego rodzaju odpoczynkiem. Cieszę się, gdy mogę przez kilka godzin iść zupełnie sam. Błędne jednak jest myślenie, że Camino jest całkowicie drogą ciszy i samotności, że przez dwa tygodnie nikogo nie spotkam. Samotne i ciche są tylko wycinki czasu podczas drogi, zazwyczaj jest to kilka godzin, podczas których jedyne, co słychać, to odgłos kroków. Wracamy do tego, o czym rozmawialiśmy na początku, w takich momentach często dopiero zaczyna się modlitwa. Jestem tylko ja i Pan Bóg. W codzienności nie jestem osobą, której łatwo przychodzi modlitwa i kontemplacja, ponieważ ulegam częstym rozproszeniom. Podczas Camino właściwie nie ma mnie co rozpraszać. Myśli po kilku dniach się uspokajają, zapominam o problemach codzienności, które w Polsce zostały. Jest tylko droga, na której trzeba stawiać krok za krokiem. Największą sztuką w ciszy i samotności jest zmierzenie się ze samym sobą. Przez te wszystkie lata nauczyłem się znosić siebie wraz z moimi niedoskonałościami. Już mnie tak bardzo nie uwierają.

Co dla Pana stanowi największe wyzwanie podczas drogi?
– Pozornie może się wydawać, że Camino to droga, którą trzeba przejść każdego dnia od  rana do popołudnia. Tymczasem w trakcie drogi i wtedy, gdy odpoczywamy, tyle się wydarza, że po trzech dniach wędrówki odnosi się wrażenie, że pielgrzymka trwa już dwa tygodnie. Do trudów, które mogą mieć miejsce podczas drogi, przywykłem i nawet mi one w pewnym sensie spowszedniały. Przyzwyczaiłem się do bólu, kontuzji, do tego, że gdy po całym dniu w pocie i kurzu marzę o prysznicu, ktoś w schronisku blokuje łazienkę (śmiech). Z perspektywy czasu widzę, że te trudne wydarzenia i okoliczności również są ważne. Lata temu w jednym ze schronisk pogryzły mnie pluskwy, w konsekwencji czego musiałem iść do szpitala. Z perspektywy czasu uśmiecham się i wiem, że to też było potrzebne, chociażby po to, abym nauczył się przyjmować pomoc od ludzi, którzy wspierali mnie w tamtym czasie. Absolutnie nie zachęcam, by wystawiać się z własnej woli na trudne sytuacje. Raczej warto uzbroić się w cierpliwość i w pokorę w przyjmowaniu ich, gdy już się wydarzą. W czasie drogi każdy z nas przekonuje się, jakie tak naprawdę są jego granice. Jedna z moich głównych obserwacji podczas lat prowadzenia grup jest taka, że ludzie absolutnie nie znają swoich możliwości. Granice w swoim życiu stawiają bardzo blisko, tymczasem ich możliwości sięgają za horyzont.

Jak zweryfikować, czy nadajemy się na Camino, i jak przygotować się do pierwszego wyjścia, gdy okaże się, że możemy ruszać?
– Jedyną weryfikacją tego, czy Camino jest dla nas, jest odpowiedź na pytanie: czy mamy pragnienie wyruszyć. Jeśli ktoś szczerze pomyślał, że chciałby pójść do Santiago, to będzie to w nim tak kiełkowało, iż prędzej czy później wybierze się na szlak. Jeśli nie za rok czy za dwa, to za pięć lub dziesięć pójdzie. Z własnego doświadczenia wiem, że im prędzej, tym lepiej. Dziś tak naprawdę nie ma problemów z zaplanowaniem pielgrzymki. Jest całe mnóstwo publikacji, przewodników, książek, grup na Facebooku, blogów, które zdecydowanie ułatwiają przygotowanie. Można iść samemu, zwłaszcza jeśli ktoś zna jakiś obcy język i nie boi się wyzwań. Natomiast gdy ktoś ma obawy lub chce dołączyć do ekipy, może wybrać wyjazd zorganizowany od A do Z. Jeżeli ktoś wybiera się na Camino jak na szlak turystyczny, to musi przygotować się jak na szlak turystyczny, a jeśli idzie jak na pielgrzymkę, to powinien przygotować się jak na pielgrzymkę; a jeśli chce iść na Camino tak, jak się chodzi na Camino, to powinien tylko dobrze się spakować i iść bez jakiegoś szczególnego nastawienia. Technicznie rzecz ujmując, szlaki Camino są różne pod względem trudności i warto wziąć to pod uwagę, znając swoją kondycję. Na terenie Europy, praktycznie we wszystkich jej krajach, oznakowane są dziesiątki tysięcy kilometrów Camino de Santiago. Wciąż powstają nowe, a niektóre z odcinków Camino zmieniają z czasem swój bieg. Wiadomo, że gdy ktoś ma słabszą kondycję, wybierze szlak mniej wymagający i krótszy. Moim jedynym mentalnym przygotowaniem do drogi jest modlitwa, zwłaszcza wtedy, gdy prowadzę jakąś grupę. Bardzo zależy mi, aby podczas tych wyjazdów działa się wola Boża. Moje doświadczenie pokazuje, że trzy czwarte osób po pierwszym przejściu szlaku w niedługim czasie wraca na niego.

JAKUB PIGÓRA
Przewodnik po najważniejszych szlakach Camino de Santiago, a także po pieszych szlakach we Włoszech i Ziemi Świętej. Prowadzi największy w Polsce portal zrzeszający wszystkich zainteresowanych drogą do grobu św. Jakuba: mypielgrzymi.com

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki