Wystarczy jeden upalny dzień spędzony na słońcu, jedno poparzenie słoneczne, by doszło do uruchomienia kaskady niekorzystnych procesów w skórze, kończących się po latach nowotworem tego narządu
Szacuje się, że w Polsce liczba zachorowań na czerniaka, najgroźniejszego raka skóry, przekroczyła już 2300 nowych przypadków rocznie. Zachorowalność na ten nowotwór wzrosła w ostatnich 30 latach o 300 proc., jednak świadomość społeczna choroby jest wciąż niewielka.
Letni, upalny dzień, centrum miasta, matka z dzieckiem robią zakupy, oboje w krótkich spodenkach, klapkach i koszulkach bez rękawów. Przechadzają się po ulicach, między straganami, stoją w kolejce po lody. Nieświadomi ryzyka spędzają w pełnym słońcu ponad dwie godziny. Inny obrazek: rodzina na plaży nad jeziorem. Jest weekend, przyjechali odpocząć, tata postanowił nauczyć dziecko pływać, więc niemal nie wychodzą z wody. Mama sekunduje im, wylegując się na kocu. Po południu wracają do domu spieczeni na raczka.
To wszystko z pozoru wydaje się nie być niebezpieczne. Wszak któż z nas choć raz nie przedawkował słońca? Tymczasem naukowcy są zgodni, że wystarczy jeden upalny dzień spędzony na słońcu, jedno poparzenie słoneczne, by doszło do uruchomienia kaskady niekorzystnych procesów w skórze, kończących się po latach nowotworem tego narządu. Najbardziej niebezpieczna jest ekspozycja dzieci na słońce, bo nowotwory skóry u dorosłych najczęściej mają swój początek właśnie w dzieciństwie, gdy skóra uległa choćby niewielkiemu poparzeniu słonecznemu. Skóra dziecka jest o wiele cieńsza od skóry osoby dorosłej i mniej elastyczna. Produkuje niewiele melaniny – pigmentu chroniącego m.in. przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych. Naskórek nie jest jeszcze całkowicie rozwinięty, gruczoły łojowe produkują jeszcze niewiele ochronnego tłuszczu. Promienie UVA i UVB mogą więc dokonać prawdziwego spustoszenia, dlatego dzieci do trzeciego roku życia nigdy nie powinny przebywać w pełnym słońcu.
Niebezpieczne znamiona
Na szkodliwe działanie promieni słonecznych narażeni są wszyscy, nie tylko dzieci, zwłaszcza osoby o jasnych i rudych włosach, jasnych oczach, jasnej cerze, często z piegami, znamionami, które łatwo ulegają poparzeniom słonecznym, słabo tolerują słońce i opalają się z dużym trudem lub w ogóle. – Jak się szacuje, ok. 25 proc. mieszkańców naszego kraju ma bardzo jasną lub jasną karnację, łatwo ulegającą poparzeniom słonecznym. Jeśli doliczyć do tego także osoby z jasną karnacją, która mimo wszystko lepiej się opala i jest bardziej odporna na poparzenia słoneczne, to w sumie ok. 65 proc. populacji Polaków, mieści się w grupie o wysokim stopniu ryzyka zachorowania na czerniaka – mówi prof. Piotr Rutkowski z Kliniki Nowotworów Tkanek Miękkich, Kości i Czerniaków w Centrum Onkologii – Instytut im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie.
Najbardziej niebezpieczne jest wystawianie na słońce wszelkich znamion barwnikowych. Ich liczba jest uwarunkowana genetycznie, ale mogą też rozwijać się pod wpływem słońca. Zwykle są one nieduże, niektóre jednak przekraczają 5 mm, mają niejednorodny kolor i nieregularny kształt i to właśnie one niosą ze sobą 10-krotnie większe ryzyko przekształcenia się w czerniaka niż inne zmiany barwnikowe.
Niestety, jak wykazują przeprowadzone rok temu badania TNS OBOP, tylko co czwarty Polak ma świadomość posiadania na swoim ciele znamienia (pieprzyka, plamki, narośli), które może stanowić potencjalne zagrożenie i być źródłem choroby. Przekonanie o braku takich znamion najczęściej pojawia się w wypowiedziach ludzi młodych (43 proc. nastolatków) oraz osób znajdujących się w złej sytuacji materialnej (42 proc.).
Beztroska nie popłaca
Tylko 14 proc. badanych zdarzyło się pójść do lekarza po to, by sprawdzić, czy podejrzanie wyglądające znamię jest groźne. Do konsultacji medycznych częściej przyznawali się 40-latkowie, natomiast najrzadziej 20-latkowie (9 proc.), ludzie z wykształceniem podstawowym (8 proc.) oraz znajdujący się w złej sytuacji materialnej (9 proc.). Jednocześnie 39 proc. badanych, którzy mają niepokojące znamię przyznaje, że ogląda je rzadko lub, że w ogóle tego nie robi. I wreszcie – co najbardziej niepokojące – aż 33 proc. badanych Polaków (w przeliczeniu to 10 mln osób) po obejrzeniu zdjęcia, na którym widoczny był czerniak, nie spieszyłoby się lub w ogóle nie udałoby się do lekarza, aby sprawdzić, czy zmiana jest groźna. Typowego czerniaka wielu z nas uznałoby zatem za zwykłą zmianę barwnikową i nic z nią nie robiło. – Konsekwencją braku wiedzy i niewłaściwych zachowań jest późne rozpoznanie, a dla nas lekarzy, gdy choroba jest już zaawansowana, oznacza to bardzo ograniczone możliwości skutecznego leczenia – dodaje prof. Rutkowski i zapewnia, że profilaktyka czerniaka jest tak samo prosta jak diagnostyka. Należy unikać nadmiernego słońca, stosować kremy z wysokimi filtrami UVA i UVB, nosić okulary przeciwsłoneczne (czerniak może także rozwijać się w gałce ocznej), nie korzystać z solarium, regularnie oglądać skórę w celu szybkiego zidentyfikowania ewentualnych nowych i nietypowych zmian, zgłosić się do dermatologa lub chirurga onkologa, aby obejrzał znamiona – a jeśli okaże się, że pieprzyk lub narośl wymaga wycięcia i niesie znamiona nowotworowe, należy natychmiast poddać się zabiegowi i jak najszybciej rozpocząć leczenie.
Leczenie – im szybciej tym lepiej
W przypadku nowotworów o grubości powyżej 1 mm, w celu dokładnego określenia stadium zaawansowania choroby, dokonuje się także biopsji węzłów chłonnych wartowniczych (położonych najbliżej pierwotnego ogniska nowotworu) i jeśli komórki nowotworowe zostaną w nich zidentyfikowane, usuwa się także okoliczne węzły chłonne.
Jeśli jednak czerniak wstępuje w postać przerzutową uogólnioną, czyli pacjent ma przerzuty do odległych części ciała, np. w wątrobie, mózgu czy kościach, sytuacja terapeutyczna jest bardzo trudna. Do tej pory opierała się na leczeniu paliatywnym. Dziś, dzięki ogromnemu postępowi medycyny, pacjenci z zaawansowanym czerniakiem mają szansę na nowoczesne leczenie immunologiczne, które mobilizuje ich własnych układ odpornościowy do walki z nowotworem, a także terapię celowaną, która uderza bezpośrednio w komórki guza. To niesłychany postęp i wielka nadzieja dla pacjentów, jednak lepiej nie liczmy, że terapia zaawansowanego raka, właśnie w naszym przypadku na pewno się powiedzie. Nie bagatelizujmy problemu. Lepiej zgłosić się do lekarza z całkowicie niegroźną zmianą, niż coś przeoczyć i z drżącym sercem poddawać się terapii.
Alfabet czerniaka
Czerniaki mają wiele cech charakterystycznych, które pomagają w ich rozpoznaniu. Cechy te określane są za pomocą kryteriów ABCDE (pochodzących od pierwszych liter angielskich słów: Asymmetry, Border, Color, Dimension, Evolution):
A – asymetria, np. znamię „wylewające” się na jedną stronę;
B – brzegi poszarpane, nierównomierne, posiadające zgrubienia;
C – kolor niejednolity, a także czerwony lub czarny;
D – wielkość zmiany powyżej 0,5 cm;
E – ewolucja, czyli postępujące zmiany zachodzące w znamieniu.
Wszystkie znamiona, narośla, pieprzyki, które mają te cechy, powinny zostać zbadane przez lekarza dermatologa lub chirurga onkologa i w razie jakichkolwiek wątpliwości wycięte. Badanie przeprowadzane u specjalisty jest bardzo szybkie, bezbolesne i nieinwazyjne. Lekarz skanuje całą skórę specjalnym urządzeniem, które wychwytuje wszelkie nietypowe zmiany.