Szlaki architektury brutalistycznej powstały w wielu miastach Europy Zachodniej. U nas, za żelazną kurtyną, wprawdzie taka nomenklatura się nie przyjęła, ale to nie znaczy, że nie istnieją interesujące rozwinięcia urbanistyczne i charakterystyczne dla brutalizmu obiekty. W Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie można oglądać wystawę zatytułowaną „Socmodernizm. Architektura w Europie Środkowej czasu zimnej wojny”, która zachęca do zmiany okularów. Zamiast patrzeć przez pryzmat złych czasów do życia, kojarzących się z szarością i beznadzieją, lepiej spojrzeć z ciekawością, bo wtedy można dostrzec, że coś się jednak w tych strasznych czasach udało. Problem jest pokoleniowy. Zainteresowanie designem PRL-u w ostatnich latach rośnie, inaczej też wygląda recepcja architektury powstałej w okresie zimnej wojny. Słowo „socmodernizm”, jakie funkcjonuje od niemal pół wieku na określenie „wschodniego” brutalizmu, mające początkowo zabarwienie pejoratywne, ostatnio całkowicie zostało go pozbawione. Kuratorzy wystawy (Łukasz Galusek, Michał Wiśniewski i Natalia Żak) zebrali 400 eksponatów przedstawiających rozwiązania architektoniczne z różnych krajów – niektóre z nich istnieją do dziś, inne zostały zburzone, jeszcze inne pozostały na papierze, nie wychodząc poza fazę projektu. Oto „kosmiczne spodki, wieże jak rakiety, UFO-mosty, hotele-piramidy, wieżowce-kukurydze i wieżowce-Gwiazdy, Bramy Słońca, budynki-brutale i budynki-rzeźby, kościoły-namioty i meczety-lunety” z polskich miast, a także z Bukaresztu, Wilna, Kijowa, Tallina, Skopje, Bratysławy, Pragi, Berlina, Lublany, Zagrzebia, Belgradu i Budapesztu.
Modernizm powojenny
Słowa „socmodernizm” po raz pierwszy użył wybitny historyk sztuki i architekt Adam Miłobędzki w książce Architektura ziem Polski wydanej już po upadku komunizmu. Słowo to miało negatywne korelacje: brzydota, bylejakość, kiepskie materiały, fuszerka. Termin miał się kojarzyć z socrealizmem, który został jednoznacznie odrzucony i ośmieszony. Podobnie miałoby być i z socjalistycznym modernizmem, który kojarzymy głównie z wielką płytą. Jeden obowiązujący styl w sztuce, a więc socrealizm, ogłoszony został w 1949 r. W architekturze objawiał się początkowo klasycystyczną formą przybierającą często postać rzeźb ludzi pracy. W 1956 r., kiedy rozpoczął się okres odwilży, coraz szerzej otwierano drzwi na świat, a projektanci i architekci mieli możliwość – choć wciąż ograniczoną – zajrzeć na drugą stronę przysłowiowego muru, a przynajmniej zapoznać się z projektami swoich kolegów z Zachodu. Moderniści, którym Bierut zamknął usta, teraz mogli stosować swoje pomysły. Modernizm, styl w architekturze obecny od lat 20., charakteryzował się minimalizmem formy i funkcjonalizmem. Równość, ekonomizacja, surowość, wspólnota – wszystkie te hasła nie kłóciły się przecież z doktryną socjalistycznego społeczeństwa. Na zachodzie Europy po II wojnie światowej, w sytuacji gdy wiele miast zostało zniszczonych, modernizm symbolizował nowoczesność i demokrację, bryłę architektoniczną traktowano trochę jak obiekt abstrakcyjny. W Polsce został upartyjniony i miał pełnić cele propagandowe. Istniały wytyczne projektowe regulowane przez państwo, na szczęście wielu architektów polskich potrafiło w tych narzuconych im ramach zaprojektować coś całkiem szalonego. Jak na przykład katowicki Spodek. Albo poznański Okrąglak. Lub obserwatorium na Śnieżce. Albo Separator w Katowicach. I jeszcze parę perełek za granicami: kompleks sportowy FIS nad Szczyrbskim Plesem w Tatrach Słowackich, słynna wieża telewizyjna w Berlinie (wówczas wschodnim), hotel i nadajnik telewizyjny na górze Ješted w Czechach. Wszystkie jakby wzięte z futurystycznego filmu.
Emilka w Spodku
Socmodernizm obowiązywał do 1989 r., potem nastąpiła wolność i całkowity odwrót od wszystkiego, co kojarzyło się z czasami totalitaryzmu. Architektura socmodernistyczna została znienawidzona, zapatrzeni w Zachód odrzucaliśmy ją bez sentymentu. Tym bardziej, że fatalnie się starzała. W 2008 r. w Londynie, w Victoria and Albert Museum, otwarto wystawę zatytułowaną „Cold War Modern”, na której pokazano design i architekturę powstałą w państwach zza żelaznej kurtyny. Czy po dwudziestu latach można było już się zdystansować? Chyba tak, wystawa na Zachodzie cieszyła się dużą popularnością, została pokazana w innych miastach. W Polsce już w 2006 r. Oddział Warszawski Stowarzyszenia Architektów Polskich, chcąc ocalić wybrane obiekty przed rozbiórką, przygotował Listę Dóbr Kultury Współczesnej. Wielu ciekawych budynków nie udało się uratować, jak na przykład warszawskiego SuperSamu, jednego z najwybitniejszych osiągnięć polskiego modernizmu. Mimo protestów został zburzony w 2006 r. Podobny los spotkał dwa lata później pawilon „Chemia”, powstały w 1960 r., całkowicie przeszklony o stalowej konstrukcji. Szeroko opisywany był bój o słynny pawilon „Emilia” w Warszawie, w którym mieścił się sklep meblowy. Zaprojektowany pod koniec lat 60. XX w., zaliczany był do najwybitniejszych dzieł modernizmu polskiego, a został ostatecznie rozebrany w 2017 r., mimo że rok wcześniej został wpisany do rejestru zabytków. W ostatnich latach funkcjonował jako tymczasowa siedziba Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Na działkach deweloperzy postawili budynki, których użytkowanie przynosi im duże zyski. Warto przypomnieć jeszcze o bezpowrotnie zniszczonych mozaikach, którymi często dekorowano socmodernistyczne budynki. Ale niektóre przetrwały, jak na przykład te w dawnym hotelu Cracovia, który został oddany do użytku w 1965 r. Wpisany na listę zabytków w 2016 r., obecnie jest własnością Muzeum Narodowego w Krakowie. W foyer można zobaczyć wspaniałą Złotą mozaikę, a w byłym biurze turystycznym mozaikę Miasta. Walka toczyła się o dworzec w Katowicach, który był doskonałym przykładem polskiego brutalizmu, a przez niektórych architektów nazywany wręcz arcydziełem. Zaprojektowany niczym lotnisko z osobnym piętrem dla odjazdów i halą przyjazdów, sala górna z szesnastoma żelbetowymi kielichami była bardzo nowoczesna i charakterystyczna. Surowy beton, tafle szkła i polerowany granit posadzek – tego nie dało się zapomnieć. Niestety, socmodernizm kiepsko się starzeje, zwłaszcza kiedy nikt o niego nie dba. Zamiast dworzec odnowić i zmodernizować, zachowując oryginalną w skali światowej bryłę, postanowiono go zburzyć i wybudować nowy dworzec z galerią handlową w parze. Katowice mają kilka ikon socmodernizmu, w tym Spodek, halę sportowo-widowiskową o pionierskiej konstrukcji, której forma miała wskazywać na socjalistyczny podbój kosmosu – otwarcie zaplanowano w dziesiątą rocznicę lotu Gagarina. Nie zdeklasowała Spodka poznańska Arena z lat 70. Całe śródmieście Katowic i Górny Śląsk stał się w latach powojennych miejscem eksperymentów architektonicznych, np. miasto Tychy zbudowano od nowa jako założenie urbanistyczne.
Radość wielkiej płyty
PRL i socmodernizm kojarzy się jednak przede wszystkim z wielką płytą, bo to masowe budownictwo z użyciem tej technologii zdominowało polski pejzaż. Była to odpowiedź na brak mieszkań i konieczność jak najszybszej realizacji produkcyjnej prefabrykatów, co swoje apogeum osiągnęło za Gierka. Typizacja osiedli mieszkaniowych była rozwiązaniem prostym i skutecznym, ale w końcu spotykała się z niezadowoleniem. Po 1989 r. mieszkanie w bloku kojarzyło się z niskim statusem społecznym, często blokowiska były wylęgarnią patologii, na Zachodzie zdewastowane osiedla burzono. Wydaje się, że w blokach nie można znaleźć nic ciekawego architektonicznie. Tymczasem dzisiaj, obserwując domy stawiane przez deweloperów, którzy nie biorą pod uwagę ani funkcjonalności, ani dobra społeczności, można dojść do odmiennych wniosków. Architekci i badacze zajmujący się socmodernizmem mówią, że akurat osiedla mieszkaniowe tamtej epoki udały się. Na osiedlach budowanych w latach 70. jest i zieleń, i przestrzeń dla dzieci, i szkoły, i aleje, po których nie jeżdżą samochody, cała infrastruktura potrzebna do życia i budowania społecznych relacji. Współczesne apartamentowce to stawiane jeden przy drugim jednostki odcięte od świata, sypialnie. Nawet więc na bloki z wielkiej płyty można spojrzeć jak na dzieła architektury.
---
Socmodernizm. Architektura w Europie Środkowej czasu zimnej wojny
Międzynarodowe Centrum Kultury w Krakowie
3 października 2024–19 stycznia 2025