Logo Przewdonik Katolicki

Do trzech razy sztuka

Marta Szostak
fot. Karol Makurat/Reporter/East News

Właścicielka jednego z najbardziej charakterystycznych głosów. Autorka poruszających, szczerych i niezwykle intymnych tekstów. Jak wyglądałby nasz rodzimy rock i pop, gdyby ponad 30 lat temu Edyta Bartosiewicz nie postanowiła przewrócić swojego dotychczasowego życia do góry nogami? Tego już się nie dowiemy… Na całe szczęście.

Była druga połowa lat 80., kiedy Edyta Bartosiewicz rozpoczęła swoją artystyczną działalność. Po okresie intensywnych występów amatorskich artystka, porzuciwszy studiowanie handlu zagranicznego, związała się z zespołem Staff, który niedługo później przekształcił się w Holloee Poloy i który pod tym właśnie szyldem w 1989 r. wygrał Mokotowską Jesień Muzyczną. Grupa w składzie: Paweł Derentowicz (gitara), Piotr Siegel (bas), Krzysztof Poliński (perkusja), Romuald Kunikowski i Marcin Grzelak (instrumenty klawiszowe) oraz E.B., wykonywała muzykę z pogranicza pop-rocka, funky i jazzu. Choć działali jedynie dwa lata, w 1990 r. nakładem wytwórni muzycznej Polskie Nagrania „Muza” zdążył ukazać się ich debiutancki album zatytułowany The Big Beat. Płyta nie odniosła jednak sukcesu komercyjnego, a kiedy zespół zakończył działalność, Bartosiewicz zdecydowała się wkroczyć na scenę jako solistka.

Sukces
W 1992 r. ukazał się jej pierwszy solowy album Love, jednak również i on przeszedł bez większego echa. Do trzech razy sztuka – we wrześniu minęło 30 lat, odkąd Sen, drugi solowy album Edyty Bartosiewicz, ujrzał światło dzienne, przynosząc jej wreszcie w pełni zasłużony i ogromny komercyjny sukces. Płyta sprzedała się w nakładzie 600 tys. egzemplarzy, czym zapewniła sobie status trzykrotnej platyny. W 1995 r. album otrzymał także pierwszego w historii Fryderyka w kategorii Najlepszy Album Rockowy, a sama Bartosiewicz zgarnęła laur Najlepszej Wokalistki.
Oprócz piosenki tytułowej (Budzi mnie wiatr – wiatr niesie strach / Budzi mnie deszcz – deszcz tuli mnie / Budzi mnie blask gorących dni / Budzi mnie krzyk – czy wciąż się śni?) do mainstreamu przeniknął także między innymi Tatuaż (Popłyniesz dalej z każdym dniem / Gdzieś gdzie nic nie będzie już dziwić cię / I z każdą chwilą Twoje dni coraz mniej realne są / Nie dziwisz się) i Zabij swój strach (Zabij swój strach! Przerwij chorą więź / Nie wahaj się, zacznij wreszcie żyć normalnie / Wyrwij z siebie cierń, najwyższy czas / Zabij swój strach). Bartosiewicz, która oprócz śpiewu, odpowiadała także za  kompozycję, aranżacje i produkcję, towarzyszyli: Krzysztof Palczewski na instrumentach klawiszowych, Radosław Zagajewski na gitarze basowej, Krzysztof Poliński na perkusji i Michał Grymuza na gitarze. Katarzyna Kanclerz, współtwórczyni i dyrektorka artystyczna wytwórni płytowej Izabelin Studio, zwana „żelazną damą” rynku muzycznego lat 90. (jej historią można by obdzielić kilka odcinków dobrego serialu śledczego), koordynowała produkcję, a Grzegorz Piwkowski, wraz z Leszkiem Kamińskim – absolutną legendą wśród realizatorów – zajmowali się masteringiem i realizacją nagrań.

Prawda
Co usłyszymy, kiedy przyśni nam się Sen? Przede wszystkim prawdę. Nie jest już pewnie dla Państwa tajemnicą, że to za nią się zawsze rozglądam najmocniej i to w niej pokładam najwięcej ufności. Artyści autentyczni to tacy, którzy niezależnie od obranej drogi (gatunku, składu, języka, w którym decydują się nagrywać, tempa wydawanych płyt) i tego, co na ten temat myśli reszta świata, podążają nią w sposób pewny. Ta pewność wypływa z głębokiego przekonania, że to, co robią, jest słuszne i ważne, bo nic z tego nie powstaje przeciwko nim samym. Bartosiewicz jest ucieleśnieniem autentyczności i – choć wspieram się tu jedynie swoim subiektywnym odczuciem – nie bez powodu utwór akurat Janis Joplin pojawił się na jej „sennym” albumie jako jedyny utwór gościnny, nieskomponowany przez nią samą. Miały ze sobą dużo wspólnego, a jeśli nie jesteście Państwo pewni, czy się ze mną zgadzacie – wiecie, do czego zapraszam. Do przekonania się na własne uszy!
Drugi solowy album Edyty Bartosiewicz to szeroki wachlarz różnorodnych kompozycji – od mocnych, rockowych utworów do ballad, które mimo wszystko zdają nam się z nią kojarzyć najmocniej. Jest ciekawie, intymnie, czasem szorstko, a czasem czule. Dla wielu będzie on szczytowym osiągnięciem artystki, wielu też się z tym nie zgodzi – znów, zachęcam do tego, byście sami pozwolili sobie odkryć to, ile (i czy w ogóle coś) znaczy dla Was ten album. Nie ulega jednak wątpliwości, że rola Edyty Bartosiewicz w polskiej muzyce lat 90. była ogromna, a jej zasługi niepodważalne. Kiedy powróciła po latach ciszy, zrobiła to we własnym stylu, co utwierdziło nas tylko w przekonaniu, że nie jest to artystka kompromisów, a nieustannego odnajdywania własnego głosu.

Powrót
Wczesną jesienią tego roku Sen doczekał się remasteringu. W planach jest wydanie albumu na winylu i przede wszystkim trwająca już jubileuszowa trasa koncertowa, która w symfonicznym wydaniu zdążyła zachwycić publiczność w Warszawie, Szczecinie, Gdyni i Poznaniu i która w najbliższym czasie dotrze także do Wrocławia (14  rudnia, Narodowe Forum Muzyki), Białegostoku (16 grudnia, Opera i Filharmonia Podlaska), Krakowa (24 stycznia, ICE Kraków Congress Center), Łodzi (6 lutego, Teatr Muzyczny) oraz Katowic (18 lutego, scena Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia). Sądząc po doniesieniach słuchaczy, którzy mieli okazję już wziąć udział w świętowaniu – jest to koncert, który na długo zostaje w pamięci. Połączenie charyzmatycznego głosu Bartosiewicz ze skomponowanymi przez nią, doskonale znanymi nam melodiami i symfoniczną orkiestrą, która – jak żadna inna – potrafi stworzyć klimat, nie dominując jednocześnie nad solistą.
Jesienne wieczory sprzyjają gawrowaniu. Sprzyja mu także ciepłe, przyjemne, ciepłe światło, pachnąca herbata i świetna muzyka, dzięki której przeniesiemy się w czasie, odrywając się na chwilę od tego, co tu i teraz. Czas na Sen, drodzy Państwo.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki