Tęsknię za czasami, kiedy nie działo się kompletnie nic. Można było bez wyrzutów sumienia pisać felieton o jakiejś rzeczy nieważnej, ale po prostu ciekawej. Jedynie ciekawej. Żeby tylko podzielić się jakimś spostrzeżeniem, czymś zabawnym, tylko czasami kontrowersyjnym, no bo jednak ludzie lubią się od czasu do czasu na coś pooburzać albo wytknąć jakiś absurd.
Mam wrażenie, że ten spokój zakończył się ostatecznie na początku 2020 r. pandemią. Kiedy się wyciszyła, rozpoczęła się pełnowymiarowa wojna w Ukrainie, tuż obok nas. W pakiecie otrzymaliśmy kryzys humanitarny na granicy z Białorusią – właśnie mijają dwa lata, kiedy pojechałam na Podlasie zobaczyć na własne oczy, jak umierają w lasach uchodźcy, których nikt nie chce. Chwilę potem zagotowało się na Bliskim Wschodzie: w odwecie za masakrę zorganizowaną przez Hamas rząd Izraela postanowił unicestwić mieszkańców Gazy, a może nawet cały naród palestyński. Właściwie nic się nie zmieniło, wszystko to eskaluje coraz bardziej, może z wyjątkiem covidu, o którym udało się zapomnieć. Wobec tego wszystkiego nie sposób pisać o błahych tematach.
Pełna treść artykułu w Przewodniku Katolickim 48/2024, na stronie dostępna od 26.12.2024