Mowa Jezusa, której fragment jest tym razem przywołany i która została umieszczona przez wszystkich synoptyków tuż przed opowieścią o męce i zmartwychwstaniu, dotyczy dwóch splecionych ze sobą tematów: zniszczenia Jerozolimy i końca świata. Wprawdzie w przypomnianym fragmencie nie ma wzmianki o Jerozolimie, ale wystarczy sięgnąć po fragment poprzedzający, by się o tym przekonać. Budzi to wiele spekulacji. Czy mamy tu do czynienia z dwoma mowami Jezusa, które dopiero później zostały połączone w jedno? Gdzie położony jest nacisk – na opis zburzenia Jerozolimy czy na opis końca świata? Czy mowa ta jest dziełem samego Jezusa, czy też należy ją przypisać doświadczeniom pierwotnej wspólnoty, która była świadkiem zburzenia świątyni w 70 roku po Chrystusie?
Na wiele z tych pytań trudno udzielić ostatecznej odpowiedzi. Nie udało się egzegetom przekonująco rozdzielić wątku upadku świątyni jerozolimskiej od wątku końca świata. I jest tak prawdopodobnie dlatego, że sam Jezus nie chciał ich rozdzielać. Zniszczenie Jerozolimy było zapowiedzią końca świata, która pozwala go właściwie zrozumieć i zinterpretować: jak koniec świątyni jest znakiem końca Starego Przymierza i początku Nowego, tak koniec świata będzie końcem porządku świata, jaki znamy, i początkiem nowego porządku, w pełni poddanego panowaniu Chrystusa. To właśnie dlatego ma być dla nas znakiem nadziei.
Dla właściwej interpretacji mowy dwa starotestamentalne tematy mają decydujące znaczenie. Pierwszym jest Dzień Jahwe, który staje się Dniem Pańskim (w przywołanym tekście Ewangelii to po prostu „ten dzień”). Idea Dnia Jahwe zrodziła się w tradycji prorockiej w kontekście świętych wojen. Pomagała dostrzec, że dokonujący się przez wydarzenia, często zresztą wiążące się z przemocą, Boży sąd niesie w sobie nadzieję na nowy początek – nową relację między Bogiem a narodem wybranym. Drugi ważny trop to nadejście Syna Człowieczego, opisane w siódmym rozdziale Księgi Daniela. Mowa wyraźnie nawiązuje do tego tekstu. Wydobywa on więcej niż ludzką tożsamość przybywającego Sędziego, a co przy tym ciekawe i ważne, jesteśmy dziś pewni, że Jezus regularnie sięgał po ten tytuł do opisania siebie i swej misji.