Od razu zaznaczę, że nie komentuję tutaj samego faktu rozmowy kanclerza Niemiec z rosyjskim satrapą, chodzi mi tylko o to jedno słowo, umieszczone przez Tuska w serwisie społecznościowym X.
Satysfakcja to coś więcej niż zadowolenie – to wypełnienie do cna czyichś oczekiwań. Właściwie niczego więcej nie należy od niemieckiego przywódcy wymagać. Jego telefon do polskiego premiera z zapewnieniem o powtórzeniu polskiego stanowiska w Moskwie zbiega się, jak widać, z linią pułapu naszych politycznych ambicji.
Notabene warto by wiedzieć, czy Scholz, przypominając Putinowi o zasadzie „nic o Ukrainie bez Ukrainy”, wspomniał mu o tym, że jest to także stanowisko Polski, bratniego państwa Unii Europejskiej. Bo taka sugestia zawiera się w tweecie Tuska. Słowo „także” jest tu właściwie nie na miejscu, bo przecież dobrze wiemy, jak Polska, jeszcze za ekipy Mateusza Morawieckiego, całymi miesiącami wbijała tę zasadę Niemcom do głowy. I wreszcie się udało, cieszmy się z tego, zostawiając na boku miłość własną. No dobrze, ale jeśli Scholz w tym właśnie momencie rozmowy z Putinem o Polsce nie wspomniał, ustawia to dialog na linii Berlin-Moskwa w nieco innym kontekście. Ale tego się z tweeta Tuska nie dowiemy. Nie mamy nawet pewności, czy on się tego dowiedział od Scholza.
Jednak nie wymagajmy zbyt wiele, bo taka jest właśnie, siłą rzeczy, pełna niedomówień, poetyka „powtarzania” naszego stanowiska przez stronę trzecią, nawet zaprzyjaźnioną, osobie, której sami mielibyśmy ochotę nasze własne stanowisko przedstawić.
Pełna treść artykułu w Przewodniku Katolickim 48/2024, na stronie dostępna od 26.12.2024