Sikorski chce oddać ukraiński Krym” – alarmuje Refat Czubarow, przewodniczący Medżlisu, parlamentu Tatarów Krymskich na uchodźstwie z siedzibą w Kijowie. Krymskotatarski polityk nazywa takie postępowanie „niedopuszczalnym i cynicznym”.
Chwileczkę. Co znaczy „oddać”? Oddaje się coś, co się ma. Krym, choć niewątpliwie ukraiński pod względem międzynarodowego prawa, od dziesięciu lat znajduje się w posiadaniu rosyjskiego reżimu Putina. I bynajmniej nie zanosi się na to, że Rosja, której nieszczególnie wiedzie się w jej napastniczej wojnie z Ukrainą, kiedykolwiek tego zbójeckiego nabytku się zrzeknie. Krym jest osią imperialnej tożsamości Rosji i ona prędzej odda (tutaj to słowo bardziej pasuje) ukraiński Donbas i Melitopol nad Morzem Czarnym niż Sewastopol i Jałtę. Prędzej pozbędzie się wszystkich zdobyczy – co w najbliższym czasie i tak byłoby bardzo trudne – ale z wyjątkiem Krymu, którego będzie bronić zębami i pazurami. Bo bez Krymu imperialna Rosja sama przepadnie.
Pełna treść artykułu w Przewodniku Katolickim 39/2024, na stronie dostępna od 24.10.2024