Logo Przewdonik Katolicki

Zakochana w kuzynie

Angelika Szelągowska-Mironiuk, psycholożka, psychoterapeutka
il. Agnieszka Sozańska

Pod względem postrzegania romantyczno-seksualnych relacji między kuzynostwem jesteśmy dziś o wiele bardziej pruderyjni niż kiedyś. Nie znaczy to jednak, że zauroczenia i związki między kuzynostwem w ogóle się nie zdarzają.

Ten listopadowy wieczór na długo pozostanie w pamięci Ewy. W związku z zainteresowaniem geneaologią i odkryciem strony, za sprawą której można „dopasować” swoje drzewo genealogiczne do tych tworzonych przez innych użytkowników, postanowiła zapytać swoją babcię Jankę o dzieje rodu. Kiedy przyszedł czas na podzielenie się osobistą historią, babcia wspomniała, że jej pierwszym mężem (zmarłym wiele lat temu) był jej kuzyn, z którym mieszkała „przez miedzę”. – Ale babciu, jak to możliwe?! Przecież to był twój krewny! – wykrzyknęła zdumiona wnuczka. – Ano, dobry był i pracowity, no i przecież nie brat rodzony – spokojnie tłumaczyła babcia.

Katarzyna i kuzyni ze Wzgórz
Pamiętam swoje zdziwienie i – nie będę ukrywać – niesmak, które towarzyszyły mi podczas pierwszej w życiu lektury Wichrowych Wzgórz. Powieść ta jest bez wątpienia porywającym studium dysfunkcyjnej rodziny, osadzonym (po mistrzowsku!) w mrocznej i tajemniczej konwencji romantyzmu. Tym jednak, co w dzisiejszym czytelniku może budzić niewygodne uczucia, jest opis związków między „drugim pokoleniem” bohaterów. Młoda Katarzyna Linton bowiem poślubia obu swoich kuzynów  – nie, nie ma tu mowy o bigamii; jeden z nich po prostu przedwcześnie zmarł, a Katarzyna znalazła ukojenie i prawdziwą miłość w ramionach drugiego krewnego. Co ciekawe, choć Emily Brontë, autorce tej powieści, zarzucano m.in. epatowanie okrucieństwem, to akurat wątek związku pomiędzy tak bliskimi krewnymi w jej czasach nie budził kontrowersji. Związki romantyczne między krewnymi nie są jednak bynajmniej rzeczywistością istniejącą jedynie na płaszczyźnie fikcji literackiej. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu, gdy większość ludzi żyła stosunkowo blisko miejsca pochodzenia, a na małych wsiach niemal każdy był w jakimś stopniu spokrewniony lub spowinowacony z większością sąsiadów, związki między kuzynostwem były czymś niemal naturalnym – w końcu partnerów poznawało się głównie za sprawą rodziny, a kandydatem na towarzysza życia często stawał się ktoś, kogo rodzice znali i komu w jakimś stopniu mogli zaufać. Nie można w tym miejscu pominąć wątku aranżowanych małżeństw, które jeszcze na początku XX w. były dość powszechne – a aranżowano je często w obrębie szerszej rodziny. Dodatkowo, jako że ruchliwość społeczna była przed wojną o wiele mniejsza niż w dzisiejszym świecie, szansa na poznanie kogoś z dalekich stron była mniejsza niż na poślubienie osoby, z którą jesteśmy – choćby w niewielkim stopniu – połączeni wspólnym pochodzeniem. Większa dzietność, a zatem i liczniejsze kuzynostwo wiązało się również z tym, że nie ze wszystkimi kuzynami nasi przodkowie mieli bliskie, rodzinne relacje – łatwiej więc było „zobaczyć” w dalszym krewnym „materiał” na życiowego partnera. Można więc powiedzieć, że pod względem postrzegania romantyczno-seksualnych relacji między kuzynostwem jesteśmy dziś o wiele bardziej pruderyjni, co ma związek z naszym stylem życia i zmianami w zakresie funkcjonowania rodzin. W dorosłym życiu mało kto myśli „na poważnie” o związaniu się z kuzynem bądź kuzynką. Nie znaczy to jednak, że takie związki nie mają dziś miejsca – i że brat czy siostra cioteczni (bądź dalsi krewni) nie stają się czasem małżonkami.

„Więzy krwi nie mają znaczenia”
Agata, dobiegająca dziś czterdziestki, paręnaście lat temu wyszła za mąż za swojego dalszego kuzyna (para miała wspólną prababcię). Choć przyszli małżonkowie znali się „od zawsze”, to jednak ich więź przerodziła się w tę romantyczną dopiero w dorosłości. Bliscy Agaty i Wojtka (męża i jednocześnie krewnego Agaty) różnili się w odbiorze ich związku i planów matrymonialnych: – Poślubiłam dalszego kuzyna i nie żałuję. Znaliśmy się od zawsze, choć mieliśmy słaby kontakt – widywaliśmy się na Mszach za zmarłych członków rodziny, dzwoniliśmy do siebie w urodziny i raz spędziliśmy razem ferie u prababci – opowiada Agata. – Zakochaliśmy się w sobie już jako dorośli. Wcześniej i ja, i Wojtek mieliśmy różne związki – on nawet był zaręczony. Zmiana nastąpiła, gdy nasza wspólna krewna zaprosiła nas na parapetówkę, razem z mnóstwem swoich znajomych – tam po raz pierwszy zobaczyłam Wojtka poza rodziną i odkryłam, że to po prostu czarujący, atrakcyjny mężczyzna. Zaczęliśmy ze sobą pisać, a później poszło szybko… Nasza prababcia jeszcze żyła, kiedy braliśmy ślub. Szczerze się z tego cieszyła. Nasi rodzice też, bo po prostu widzieli, że do siebie pasujemy. Jedynymi osobami, które miały jakieś opory, byli dziadkowie z obu stron – bardziej jednak z Wojtka. Uważali, że to skutek naszego staropanieństwa i starokawalerstwa – oboje dobiegaliśmy trzydziestki. Babcia powiedziała mi kiedyś, że przecież „mimo wieku” mogę sobie kogoś znaleźć, nie muszę „brać się za kuzyna”. Jakby jej było trudno zrozumieć, że my się po prostu kochamy, a więzy krwi – chociaż jakieś są – nie mają dla naszej miłości żadnego znaczenia. Moim zdaniem bardziej dziwne jest to, gdy ktoś wiąże się z dużo starszą osobą albo kimś, kogo po prostu nie darzy uczuciem – pochodzenie człowieka, jeśli to oczywiście nie jest rodzeństwo, jest sprawą drugorzędną. Nasz związek nie budzi sensacji – może dlatego, że nasza prababcia już nie żyje, więc nie mamy już żyjącego wspólnego przodka. Jednak kiedy miałam problemy z zajściem w ciążę, to od jednej ze znajomych usłyszałam, że może to „obrona” mojego ciała przed rodzeniem dziecka kuzyna. Okazało się to bzdurą, przyczyną były zaburzenia hormonalne. A dzieci, o co wiele osób pyta, są zupełnie zdrowe.

W świetle prawa
Prawo cywilne w naszym kraju nie zakazuje małżeństw pomiędzy kuzynami. Zakaz zawierania związków dotyczy wyłącznie dzieci, rodziców (również adopcyjnych), dziadków oraz rodzeństwa: „Nie mogą zawrzeć ze sobą małżeństwa krewni w linii prostej, rodzeństwo ani powinowaci w linii prostej. Jednakże z ważnych powodów sąd może zezwolić na zawarcie małżeństwa między powinowatymi” (art. 14 §1 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego). Zaś art. 201 Kodeksu karnego mówi: „Kto dopuszcza się obcowania płciowego w stosunku do wstępnego, zstępnego, przysposobionego, przysposabiającego, brata lub siostry, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”.
W przypadku brata i siostry chodzi oczywiście o osoby mające wspólnych rodziców (lub jednego wspólnego rodzica), a nie o tzw. rodzeństwo cioteczne, czyli osoby posiadające wspólnych dziadków. W świetle prawa więc dopuszczalne jest zawarcie małżeństwa z najbliższą kuzynką lub kuzynem, choć większość Polaków takie związki uznaje za niewłaściwe. Jest to więc jeden z naprawdę nielicznych przypadków, gdy nasza obyczajowość i to, co uznajemy za poprawne i dopuszczalne, są bardziej restrykcyjne niż to, na co zezwala litera prawa. O wiele bardziej rygorystyczne pod względem tego typu związków jest natomiast prawo kanoniczne. Kodeks prawa kanonicznego stanowi, że osoby do czwartego stopnia pokrewieństwa w linii bocznej nie mogą zawierać małżeństwa – jeśli kuzyni pragną zawrzeć sakramentalne małżeństwo, muszą zwrócić się z prośbą o udzielenie stosownej dyspensy do ordynariusza miejsca, którym zwykle jest biskup miejsca, w którym posiadamy stałe miejsce zamieszkania.
Jednak nie wszystkie relacje o romantycznym odcieniu, które łączą kuzynostwo, prowadzą do małżeństwa. Czasami są to jedynie przelotne zauroczenia, albo też intensywne relacje, które – z uwagi na obawę przed ostracyzmem – nigdy nie są ujawniane szerszemu gronu. Pewna kobieta, która przez pewien czas żyła w sekretnej (jak wierzyła) relacji z kuzynem, wspomniała kiedyś, że jedynym komentarzem jej matki do tej sytuacji były słowa: „chyba nie wiesz, w co się pakujesz”. Młoda kobieta zdała sobie sprawę z tego, że zażyłość jej i krewnego stała się widoczna dla otoczenia, przynajmniej tego najbliższego. Mama nigdy więcej nie skomentowała tej relacji, zaś ona sama po paru miesiącach się zakończyła. Niezależnie od tego, czy dana relacja znajdzie swoje dopełnienie w małżeństwie, czy wspólnym życiu, może wpłynąć na życie osób w nią zaangażowanych. Związki, w które wchodzimy, kształtują nas – dodatkowo to więzi z członkami rodziny (również dalszej) zwykle mają na nas najsilniejszy wpływ i stanowią punkt odniesienia w późniejszym życiu.

Co nas łączy
Dlaczego więc czasami ktoś, z kim łączą nas więzy krwi, staje się obiektem uczuć erotycznych i jesteśmy gotowi dla tego związku złamać społeczne tabu? Czasami historie miłosne, których bohaterami jest kuzynostwo, zaczynają się bardzo podobnie do tych, które łączą obcych początkowo ludzi – dzieje się tak, gdy krewni bardzo słabo (lub wcale) się nie znają, a swoje wspólne korzenie odkrywają dopiero po tym, gdy między nimi pojawi się uczucie. Zdarza się też tak, że teoretycznie wiemy, że dana osoba, która będzie np. siedziała po naszej prawej stronie na weselu innej krewnej, to nasz daleki kuzyn, ale widząc go po wielu latach, dostrzegamy w nim po prostu interesującą osobę, a nie członka rodziny – bo w rodzinnym kontekście nie mieliśmy ze sobą wiele wspólnego. Największe kontrowersje i często niedowierzanie budzi sytuacja, w której kuzyni przez długi czas – choćby od wczesnego dzieciństwa – utrzymywali ze sobą kontakty rodzinne i traktowali się niemal jak rodzeństwo, lecz w pewnym momencie relacja ta zmieniła się i przybrała romantyczny kształt. Sprzyja temu – co może wydawać się dość zaskakujące – pewne podobieństwo między kuzynami. O ile na przykład w kwestii wyglądu pociągające pod względem romantycznym są dla nas przeciwieństwa, o tyle w przypadku statusu socjoekonomicznego, poziomu wykształcenia i kultury to właśnie zbieżności są tym, co sprzyja budowaniu związków i ich trwałości. Jeśli więc kuzyni wychowani są według podobnych zasad, są przywiązani do tych samych wartości oraz żyją na porównywalnym „poziomie”, to kuzyn czy kuzynka może wręcz się jawić jako doskonała „partia”. Niekiedy jednak związek z kuzynem jest konsekwencją specyficznego wychowania, którego istotnym elementem jest „karmienie” dziecka lękiem przed obcymi i podkreślaniem (nadmiernym) znaczenia rodziny jako jedynej grupy, która zapewnia człowiekowi bezpieczeństwo. Skutkiem takiej ksobności i zamknięcia (niekoniecznie fizycznego) bywa to, że dana osoba jest w stanie otworzyć się i stworzyć bliską relację jedynie z krewnym, co może być niekorzystne dla jej rozwoju i dalszego życia. Oczywiście we wszystkich tych „scenariuszach” znaczenie mają także te elementy, które trudno jest poznać i opisać za pomocą „szkiełka i oka”: wspólny język, zachwyt drugą osobą oraz słynna „chemia” między ludźmi.

---
Jak Ewa odniosła się do historii opowiedzianej jej przez babcię? Przyjęła ją z lekkim niedowierzaniem, ale w dalszej rozmowie podkreśliła: „ważne, że byliście szczęśliwi”. Babcia uśmiechnęła się i zamknęła temat relacji z kuzynem. Ewa nigdy nie wyznała jej, że sama przed kilkoma laty zauroczyła się kuzynem – wnukiem tej właśnie babci. Para nigdy nie przekroczyła granicy czułych zdań i dotyku rąk, choć uczucie to było niebywale silne. Zapytana, czy opowie kiedyś tę historię swojej wnuczce, Ewa zamyśla się, a później – choć niezbyt zdecydowanie – zaprzecza.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki