Papież rozpoczyna encyklikę od próby zdefiniowania tego, czym jest serce. Ujmujące jest, że potrafi snuć refleksję, zarówno opierając się na greckich filozofach, takich jak Homer czy Platon, czy odwołując się do tekstów biblijnych, a jednocześnie do wspomnień z własnego dzieciństwa, osadzonych w prozie codzienności, jaką było wypiekanie chruścików z babcią.
Homer i chruściki babci
Każdy wykład na studiach zaczyna się od teorii. Chcąc nie chcąc na początku trzeba poznać aparat pojęciowy, metody, definicje, trochę historii. Bywa to nieraz nudne, ale koniec końców, trzeba przyznać, niezbędne. W pewnym sensie papież również przygotowuje fundament pod dalsze rozważania o Sercu Jezusa. Stawia pytanie o to, czym w ogóle jest serce, jak je rozumiano kiedyś i jak je rozumiemy dziś. I przyznaje, że z racji jego natury, tego, że bywa trudne do uchwycenia, nie doczekało się wystarczająco poważnego potraktowania w nauce. Odwołując się do Jana Pawła II, zwraca uwagę, że dziś człowiek rozdarty jest między dwoma skrajnymi wzorcami zachowań: jedne przyznają przesadne znaczenie sferze racjonalno-technicznej, inne – sferze instynktów. Brakuje serca – konkluduje Franciszek.
Pełna treść artykułu w Przewodniku Katolickim 48/2024, na stronie dostępna od 26.12.2024