Logo Przewdonik Katolicki

Reparacje w grze politycznej

Małgorzata Bilska
fot. Z. Komorowska/PK

Rozmowa ze dr hab. Sławomirem Sowińskim - wykładowcą w Instytucie Nauk o Polityce i Administracji Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Autorem m.in. Boskie cesarskie publiczne. Debata o legitymizacji Kościoła katolickiego w Polsce w sferze publicznej w latach 1989–2010.

1 września na Zamku Królewskim w Warszawie odbyła się prezentacja raportu o stratach wojennych poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej. Nad raportem przez pięć lat pracowało około 30 naukowców z różnych dziedzin, a podana kwota to ponad 6,2 biliona zł. Jak się wycenia tego typu straty?
– Tworzenie tego typu oszacowań – zwłaszcza gdy mają one przyjąć charakter oficjalnego stanowiska państwa, a krzywdy, których dotyczą, wydarzyły się 80 lat temu – to bardzo złożona materia. Wymaga nie tylko gigantycznej kwerendy dostępnych dokumentów, zdjęć, filmów, spisanych relacji czy istniejących już opracowań, ale także przyjęcia rozmaitych metodologicznych założeń; rozstrzygnięcia różnych dylematów. Przykładowo autorzy tego opracowania musieli na wstępie rozstrzygnąć, w jaki sposób przeliczać koszty strat z okresu wojny na dzisiejszą siłę nabywczą złotego czy jakiego terytorium ma dotyczyć raport, zważywszy na utratę przez Polskę ziem wschodnich i uzyskanie ziem zachodnich. Dlatego dla wiarygodności i siły przekonywania takich dokumentów znaczenie ma już sam proces ich przygotowywania. To, jak szerokie, „ekumeniczne”, a nawet międzynarodowe grono historyków uda się w niego zaangażować. I jak szeroki konsensus polityczny i społeczny uda się zbudować wokół tej kwestii.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział, że Polska wystąpi do rządu niemieckiego z wnioskiem o reparacje wojenne. Czy to ma jakieś szanse powodzenia?
– Według mnie ze względu na czas, który upłynął od wojny i na złożone okoliczności historyczne, jakie wystąpiły po drodze, pozostaje dziś przede wszystkim droga polityczna, a nie prawna. Ta zaś wymaga spokojnej, profesjonalnej dyplomacji i rzeczowego przekonywania niemieckiego partnera.

Jak rozwiązywały ten problem inne kraje?
– Ogólnie można temat ująć następująco: sprawa reparacji podejmowana jest najczęściej bezpośrednio po zakończeniu działań wojennych. Często przez grono państw zwycięzców, które ustalają sprawiedliwe warunki pokoju. Tak było po I wojnie światowej, gdy powołano specjalną, międzynarodową komisję reparacyjną. Określiła ona wysokość niemieckich reparacji na rzecz państw Ententy, a także to, że połowa z nich miała przypaść Francji. Warto odnotować, że ostatnią część tych reparacji Niemcy wypłaciły całkiem niedawno, już w XXI w.
Kwestie niemieckich reparacji po II wojnie światowej ówcześni sojusznicy rozstrzygali już na konferencjach w Jałcie i Poczdamie. Wtedy również przewidziano powołanie specjalnej komisji reparacyjnej. Niestety, fakt, iż Polskę oddano de facto w strefę wpływów ZSRR, sprawił, że w zimnowojennych realiach geopolitycznych utraciliśmy wówczas możliwości ubiegania się o sprawiedliwe odszkodowania.

Przestrzegał Pan ostatnio na łamach KAI przed uwikłaniem sprawy reparacji w bieżącą politykę w Polsce. Na pewno będzie ona obecna w kampanii wyborczej. Pewnie wywoła napięcie w stosunkach polsko-niemieckich. Już dziś widać, jakie emocje to budzi. Czy wykorzystywanie tej kwestii w interesie partyjnym nie rodzi pytania o wiarygodność patriotycznych pobudek?
– Tak. Uważam, że to sprawa ważna i zarazem realne niebezpieczeństwo. Biorąc pod uwagę rolę, jaką odgrywają dziś w polskiej polityce emocje, oraz to, jak chętnie obóz władzy odwołuje się do emocji historycznych – w tym antyniemieckich – widzę niestety taką możliwość, potencjalną pokusę wykorzystania tej – ważnej przecież dla wszystkich Polaków sprawy – na przedwyborczej scenie politycznej. Miałoby to negatywne skutki zarówno dla sprawy reparacji, która wymagać będzie czasu i zaangażowania ze strony różnych obozów politycznych, jak i dla jakości całego życia politycznego w Polsce. Zbędne, pochopne, czy tym bardziej instrumentalne podsycanie rywalizacji czysto politycznej racjami moralnymi oraz historycznymi, czyni ją często dramatyczną. Może to spowodować paraliż życia publicznego.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki