Logo Przewdonik Katolicki

Wrzesień

Natalia Budzyńska
fot. Elena Lavrinovich/Getty Images

A jednak wrzesień był dla mnie miesiącem trudnym. I to dla mnie jako rodzica. Rozmawiam z moimi koleżankami, które mają dzieci w szkołach, i słyszę wszystkie moje niegdysiejsze lęki. Użeranie się z taką instytucją, jaką jest szkoła – ta sama szkoła od wieków, ciągle z tym pruskim systemem wkuwania na pamięć, bezmyślnej nauki radzenia sobie w systemie poddańczym – zostawia ślad w pamięci podświadomej.

Nawet nie zauważyłam, że odleciały, więc zaskoczyły mnie zdjęcia znad Morza Martwego z podpisem: „Znaki jesieni. Bociany dotarły na północ Morza Martwego”. Na pustynnych wzniesieniach siedzą całe stada i odpoczywają. Zrobiły sobie przerwę. Jak to możliwe, że przed chwilą widziałam je, przejeżdżając przez polskie wioski? Nie zauważyłam też, kiedy odleciały jerzyki, które wrzaskliwą bandą oblatywały moje osiedle.
Jeszcze przed chwilą bawiłam się na świetnym weselu nad jeziorem, gdzie siedząc na pomoście, moczyliśmy sobie nogi w ciepłej wodzie. A dzień później weszłam do sklepu z odzieżą, mając nadzieję na jakąś przecenioną letnią sukienkę, i okazało się, że lato skończyło się na dobre. Dominują brązy, beże, burości i dzianina. Chyba po raz pierwszy odczułam to tak dotkliwie. Nastroju nie poprawił mi widok stosów zeszytów w kratkę i linie, tornistrów, plecaków, piórników i tych wszystkich innych dziecięcych przedmiotów związanych ze szkołą. Poczułam ścisk żołądka. Nie, nie mam żadnych traum związanych z podstawówką. Moje dzieci chyba też nie, nic mi o tym nie wiadomo.
A jednak wrzesień był dla mnie miesiącem trudnym. I to dla mnie jako rodzica. Rozmawiam z moimi koleżankami, które mają dzieci w szkołach, i słyszę wszystkie moje niegdysiejsze lęki. Użeranie się z taką instytucją, jaką jest szkoła – ta sama szkoła od wieków, ciągle z tym pruskim systemem wkuwania na pamięć, bezmyślnej nauki radzenia sobie w systemie poddańczym – zostawia ślad w pamięci podświadomej. Moje znajome nauczycielki cierpią od połowy sierpnia. Je także bolą żołądki od momentu pierwszego maila otrzymanego pod koniec sierpnia, a może nawet wcześniej. Wracają do pracy w stresie, godząc się na rolę trybiku w maszynie, której nikt nie ma ochoty zmieniać. Co mają zrobić?
Więc od września wszyscy zajmują swoje miejsca przeznaczone od wieków, bez perspektyw na zmiany. Nauczyciele, dzieci, rodzice. Wszyscy są zestresowani, udręczeni, zmarnowani, przemęczeni. W tych samych ławkach, przy tablicach, wywoływani do odpowiedzi, śledzeni przez aplikacje, w atmosferze przemocy, obmowy, pogardy, zazdrości, manipulacji, toksycznej rywalizacji. Przesadzam? Zapędziłam się? Może trochę tak, w końcu szkoła to też wiedza i trening umiejętności społecznych. Szukam w myślach i wspomnieniach – czego jeszcze? Niestety, przychodzą mi do głowy godziny spędzone na zebraniach, znudzeni rodzice, którym udało się zdążyć z pracy, i zrezygnowane nauczycielki, usiłujące bez skutku skompletować trójkę klasową.
Ach, jak dobrze, że to już przeszłość – myślę sobie egoistycznie. Bo wrzesień w tym roku mnie nie dotyczy. Wreszcie jestem na wakacjach. W starej letniej sukience.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki