A merykański analityk wykazał się lepszą orientacją od przedstawicieli wielu zachodnich stolic, wygłaszających panegiryki na część rosyjskiego polityka – tego, który „w pokojowy sposób doprowadził do rozpadu Związku Sowieckiego”. Hołd „wyjątkowemu mężowi stanu, który zmienił bieg historii”, oddał sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres, a prezydent USA Joe Biden określił go mianem „rzadkiego przywódcy”. Problem w tym, że bilans działalności Michaiła Siergiejewicza raczej nie potwierdza tych pochwał.
W obronie imperium
Styczeń 1991 r. spędziłam w Wilnie. Pamiętam złożone w podziemiach kościoła św. Teresy ciała czternastu cywilów, zabitych pod wieżą telewizyjną na rozkaz ówczesnego I sekretarza Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Pamiętam stojące na ulicach litewskiej stolicy sowieckie czołgi i transportery opancerzone. Przy czym ludzie, którzy wówczas zginęli, nie byli ani pierwszymi, ani ostatnimi ofiarami poleceń laureata Pokojowej Nagrody Nobla z 1990 r., usiłującego za wszelką cenę powstrzymać niepodległościowe dążenia republik związkowych.
Dwa lata wcześniej, w kwietniu 1989 r., w Tbilisi sowieccy żołnierze próbowali przy pomocy gazów, saperek i transporterów opancerzonych spacyfikować wielotysięczną manifestację zwolenników niezależności Gruzji. Życie straciło wówczas 21 osób – głównie kobiet.
W nocy z 19 na 20 stycznia 1990 r. sowieckie wojsko wkroczyło do stolicy Azerbejdżanu, Baku, na mocy dekretu podpisanego przez Michaiła Gorbaczowa. Podczas tłumienia protestów zginęło kilkuset cywilów.
20 stycznia 1991 r., w tydzień po masakrze wileńskiej, rosyjscy „desantnicy” w trakcie ataku na siedzibę łotewskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych zastrzelili sześciu mieszkańców Rygi.
Jawność, ale nie do końca
Końcowym akordem walki o uniezależnienie się od sowieckiej dominacji było zamordowanie w lipcu 1991 r. siedmiu litewskich pograniczników w Miednikach.
Z drugiej strony to właśnie przeprowadzone przez Gorbaczowa głasnost (jawność) oraz pierestrojka (przebudowa) stały się katalizatorami niepodległościowych ruchów na terenie Związku Radzieckiego, doprowadzając w konsekwencji do upadku sowieckiego molocha. Tyle tylko, że celem Gorbiego wcale nie był rozpad imperium, ale ratowanie ZSRR przed katastrofą.
Zresztą nawet wychwalane przez świat reformy miały swoje granice – przypomnijmy chociażby próby ukrycia przed opinią publiczną katastrofy czarnobylskiej, czego najlepszym symbolem może być wydanie przez moskiewskie centrum rozkazu przeprowadzenia pierwszomajowego pochodu w Kijowie – niecałe 100 kilometrów od płonącego reaktora.
Wielbiciele Michaiła
W zasadzie jest to zrozumiałe, przecież Gorbaczow nie wziął się znikąd. Przez kilkadziesiąt lat był lojalnym członkiem KPZR, a do biura politycznego wciągnął go nie kto inny, jak wieloletni szef KGB Jurij Andropow, który notabene zapoczątkował kontynuowaną potem przez Gorbaczowa pierestrojkę.
Oczywiście po latach rządów na Kremlu agresywnych, twardogłowych starców polityka otwartości, przywracanie wolności słowa i otwartość na międzynarodową współpracę była przyjemnym zaskoczeniem nie tylko dla Zachodu, ale również dla państw tzw. bloku socjalistycznego. Także w Polsce Gorbaczow miał swoich wielbicieli, wdzięcznych za uznanie rosyjskiej winy za zbrodnię katyńską i otworzenie sowieckich archiwów.
Jeszcze mocniej zobowiązani ostatniemu sowieckiemu przywódcy mogą być Niemcy, zawdzięczający mu w dużym stopniu upadek muru berlińskiego oraz połączenie rozdzielonych po II wojnie światowej dwóch państw.
Pytanie tylko, czy ówczesny Związek Sowiecki, osłabiony latami gospodarczej stagnacji, wyścigiem z amerykańskim programem Gwiezdnych Wojen i wreszcie wojną w Afganistanie, był w stanie skutecznie zapobiec zachodzącym w całej Europie Środkowej zmianom. Tym bardziej, że ówcześni zachodni przywódcy, tacy jak Ronald Reagan czy Margaret Thatcher, odznaczali się zdecydowanie mocniejszymi charakterami niż ich obecni następcy.
Poparł aneksję Krymu
W swojej ojczyźnie Gorbaczow nie miał najlepszej prasy. Obwiniano go o rozpad sowieckiego imperium, a częściowo także o późniejszą degrengoladę ery jelcynowskiej, która skutecznie skompromitowała w oczach Rosjan pojęcia demokracji oraz wolnego rynku.
Z kolei na Zachodzie Gorbi długo uchodził za walczącego o demokrację „dobrego Rosjanina”. Jednak w ostatnich latach i ta legenda zaczęła blednąć. Gorbaczow, na początku krytykujący Putina za „imitację demokracji”, po 2014 r. poparł aneksję Krymu i twardą politykę wobec Kijowa. Tyle tylko, że na temat ostatniego ataku na Ukrainę publicznie się nie wypowiadał, co być może stało się jedną z przyczyn nieobecności Władimira Putina na pogrzebie ostatniego sowieckiego przywódcy.
Biorąc to wszystko pod uwagę trudno nie zgodzić się z opinią cytowanego na początku amerykańskiego analityka, że najlepszym momentem w życiu Gorbaczowa wydaje się podpisanie decyzji o rozpadzie ZSRR. Decyzji będącej zresztą wynikiem tzw. umów białowieskich, zawartych w grudniu 1991 r. przez przywódców trzech byłych republik ZSRR – przewodniczącego Rady Najwyższej Białorusi Stanisława Szuszkiewicza, prezydenta Rosji Borysa Jelcyna oraz prezydenta Ukrainy Leonida Krawczuka.