Logo Przewdonik Katolicki

Sekularyzacja, czyli szansa

ks. Artur Stopka
fot. Josh Applegate /Unsplash

Przyzwyczailiśmy się widzieć w zjawisku sekularyzacji przede wszystkim zagrożenie dla Kościoła. Jednak może się ona okazać szansą dla ewangelizacji.

Mało kto ma dzisiaj świadomość, że papież Paweł VI w jednym ze swoich najważniejszych dokumentów wypowiedział się o sekularyzacji pozytywnie. W adhortacji apostolskiej Evangelii nuntiandi o ewangelizacji w świecie współczesnym, stwierdził, że „sekularyzacja” jest słusznym i prawowitym, nieobcym wierze i religii usiłowaniem odkrycia w stworzeniu, w każdej rzeczy i w każdym zdarzeniu praw wszechświata, którymi one się rządzą „autonomicznie”. „Byle tylko umysł bazował na wewnętrznym przekonaniu, że te prawa nałożył im Stwórca” – zaznaczył papież.

Proces i ideologia
Jak to możliwe? Rzecz w tym, że następca Jana XXIII rozróżniał dwa pojęcia: „sekularyzację” i „sekularyzm”. To drugie oznacza koncepcję świata, według której całkowicie tłumaczy się on sam, bez potrzeby uciekania się do Boga, który staje się zbyteczny, a nawet przeszkadza. „Tego więc rodzaju «sekularyzm» usiłuje podkreślić potęgę poznawczą człowieka, doprowadza do pomijania Boga, a także do Jego zaprzeczenia” – wyjaśnił papież. Dodał, że właśnie z sekularyzmu wypływają nowe rodzaje ateizmu. Jako szczególnie niebezpieczny wskazał ateizm „antropocentryczny”, który jest „pragmatyczny, programowy i wojujący”.
Podobne rozróżnienie między „sekularyzacją” i „sekularyzmem” można znaleźć w wypowiedziach Jana Pawła II. Jak wyjaśnia na swych stronach internetowych Centrum Myśli Jana Pawła II, sekularyzacja według papieża z Polski jest procesem, który przynosi ze sobą wyłączenie spod kontroli i spod celów sakralnych pewnych rzeczywistości posiadających uzasadnioną autonomię. Natomiast sekularyzm oznacza ideologię ateistyczną lub agnostyczną, negującą wierzenia religijne, a wyjaśniającą wszystko w kategoriach doczesności.

Groźne i szkodliwe
To wspomniana ideologia przyczynia się do kryzysu sumienia i utraty poczucia grzechu u współczesnego człowieka. Zdaniem Jana Pawła II przynosi ona zeświecczony model małżeństwa i rodziny i ustawodawstwo dopuszczające przerywanie ciąży. Zamykając człowieka na transcendencję powoduje, że zaczyna przeważać tendencja do uznawania życia za wartościowe tylko w takiej mierze, w jakiej jest ono źródłem przyjemności i dobrobytu. Według sekularyzmu cierpienie to nieznośny ciężar, od którego należy się za wszelką cenę uwolnić. Tak wyraźne i precyzyjne rozróżnienie między „sekularyzacją” a „sekularyzmem” nie przebiło się do powszechnej świadomości ani do potocznego języka. „Sekularyzacja” używana jest często zamiennie z „laicyzacją”. Za jej istotę wielu uważa zeświecczenie, a nawet desakralizację całego ludzkiego życia lub poszczególnych jego dziedzin. Nie brak też tych, którzy sekularyzację utożsamiają z odchodzeniem z Kościoła, z dystansowaniem się od niego, zarówno przez zaniechanie praktyk religijnych, jak i odrzucanie w codziennym życiu głoszonych przez niego prawd i zasad.

Polsce nie grozi?
Przez kilka dziesięcioleci po 1989 r. panowało, nie tylko w naszym kraju, przekonanie, że Polsce nie grozi gwałtowna sekularyzacja, taka jak np. miała miejsce w Quebecu w Kanadzie, w Hiszpanii lub Irlandii. W wywiadach, opracowaniach i analizach pojawiało się określenie „pełzająca sekularyzacja”, mające podkreślić powolne tempo zachodzących zmian. W kwietniu 2012 r. kard. Kazimierz Nycz mówił w TVP, że wbrew temu, co chcieliby niektórzy, w ciągu ostatnich dwudziestu pięciu lat nie widać radykalnych oznak laicyzacji. „Na pewno w Polsce jest jakaś pełzająca laicyzacja, która do nas dociera przez środki masowego przekazu. Jednak kiedy patrzę przez pryzmat moich wizytacji w kościołach i widzę tych modlących się ludzi, to świadczy to o tym, że kondycja Kościoła jest dobra”. Osiem lat później, we wrześniu 2020 r., stwierdzał, że tłumów już nie będzie. „Dziś musimy nauczyć się radować spotkaniem nawet z jednym człowiekiem” – mówił w wywiadzie dla KAI.

Polska liderem spadku religijności
Alarmujące sygnały pojawiły się już w 2018 r. Firma badawcza Pew Research Center porównała religijność mieszkańców 108 państw na całym świecie. Okazało się, że największy spadek religijności z pokolenia na pokolenie ma miejsce w Polsce. Na łamach „Przewodnika Katolickiego” dyrektor Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego ks. Wojciech Sadłoń potwierdził w tym samym roku, że sekularyzacja młodzieży w naszym kraju przyśpiesza.
„Coraz więcej młodych ludzi przestaje się jednak modlić i chodzić do kościoła czy na lekcje religii” – powiedział ks. Sadłoń, zaznaczając, że wciąż jest naprawdę wiele osób młodych, które nie tylko chodzą do kościoła w niedziele i modlą się codziennie, ale także angażują się w ruchach i stowarzyszeniach katolickich. Niespełna trzy lata później dyrektor Centrum Badania Opinii Publicznej prof. Mirosława Grabowska oświadczyła, że w najmłodszych pokoleniach Polaków sekularyzacja już nie „pełznie”, ale „idzie stępa”, a może już nawet „przechodzi w kłus”.

W szarych barwach
Pod koniec sierpnia, komentując najnowszy raport CBOS zatytułowany „Dlaczego Polacy odchodzą z Kościoła?”, prof. Grabowska stwierdzała, że przyszłość rysuje się raczej w szarych barwach. „Nie mówię w czarnych, ale w szarych” – podkreśliła. To bardzo ważne słowa. Nie są deklaracją całkowitej klęski, lecz niosą odrobinę nadziei. Wskazują, że o sekularyzacji można myśleć nie tylko w kontekście nieuniknionej konieczności dziejowej, jak to czynią niektórzy badacze i komentatorzy. Sekularyzacja może być dla Kościoła szansą.
Metropolita Wiednia kard. Christoph Schönborn w niedawnym wywiadzie dla czeskiego czasopisma „Katolicky tydenik” powiedział, że zmienioną pozycję Kościoła w społeczeństwie z powodu postępującej sekularyzacji postrzega „nie tylko jako negatywną wiadomość”. Jego zdaniem w tej sytuacji kryje się też „wielka szansa” dla autentycznie przeżywanego chrześcijaństwa. Na poparcie postawionej tezy przytoczył słowa Benedykta XVI, który podczas wizyty w Czechach w 2009 r. stwierdził: „Nawet w najbardziej zsekularyzowanym kraju Europy doświadczyłem, że ludzie mają tęsknotę za czymś wielkim i czystym”. Jego zdaniem również dzisiaj może być to sytuacja korzystna dla Kościoła, jak w pierwszych dniach chrześcijaństwa.

Głębsze pytania o Boga
Teza o tym, że sekularyzacja może być dla Kościoła okolicznością sprzyjającą, nie jest nowa. Pojawiła się ona w temacie II Międzynarodowego Kongresu charytatywnego dzieła katolików niemieckich „Renovabis”, który odbył się w 1998 r. we Freising koło Monachium. Jak relacjonował „Tygodnik Powszechny”, bp Leo Schwarz z Trewiru powiedział, że podstawą pracy nad przyszłością Kościoła powinno być uznanie podstawowych cech kultury końca XX w. – w tym sekularyzacji i pluralizmu – nie tylko za zagrożenie, ale również za szansę. Jego zdaniem właśnie w zsekularyzowanym i pluralistycznym społeczeństwie Kościoły chrześcijańskie mogą odegrać ważną rolę, o ile staną się znakiem jedności pomiędzy ludźmi i narodami.

Wyzwanie dla wyobraźni
Papież Franciszek podczas tegorocznej pielgrzymki do Kanady słowa o sekularyzacji skierował do biskupów, kapłanów, diakonów, osób konsekrowanych, seminarzystów oraz pracowników duszpasterskich w Quebecu, w którym sekularyzacja rozpoczęła się pod koniec lat sześćdziesiątych XX w. i dokonała się w niezwykle szybki i brutalny sposób. Papież co prawda nie mówił o sekularyzacji jako szansie, lecz przedstawiał ją jako wyzwanie. Zwracał uwagę, że to nie wiara przeżywa kryzys, lecz pewne formy i tradycyjne sposoby, za pomocą których ją głosimy. „I dlatego sekularyzacja jest wyzwaniem dla naszej wyobraźni duszpasterskiej, jest okazją do przebudowy życia duchowego w nowe formy, a także do nowych sposobów życia” – wyjaśniał.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki