Logo Przewdonik Katolicki

Czy Jezus wiedział, że umrze?

Monika Białkowska i Henryk Sweryniak
fot. Adobe Stock

Trudno się spodziewać, że Jezus oczekiwałby od swoich uczniów męczeństwa i tak wyraźnie o tym mówił, gdyby sam liczył na długie i spokojne życie, i spokojną śmierć starca, otoczonego bliskimi.

Monika Białkowska: Czy Jezus wiedział, że umrze? A jeśli wiedział, to jaki sens nadawał swojej śmierci? Jak wprowadzał w jej tajemnicę swoich uczniów? Na ile ten mężczyzna, który chodził dwa tysiące lat temu po Galilei był świadomy, że jego śmierć przyniesie zbawienie światu? Że cała jego działalność: gromadzenie uczniów, nauczanie, cuda, trwać będzie tak krótko i że prowadzi do śmierci i zmartwychwstania? Czasem sobie myślę, że gdyby można było podróżować w czasie, o to właśnie bym Go zapytała…

Ks. Henryk Seweryniak: Tak naprawdę nie musimy podróżować w czasie. Wystarczy dobrze wczytać się w Ewangelie, żeby próbować na te pytania odpowiedzieć. 

MB: Zróbmy sobie w takim razie małe śledztwo w tej sprawie. 

HS: Na początek trzeba zauważyć to, o czym pisał pracujący niemal całe życie w NRD i zmarły w 1999 r. w Erfurcie Heinrich Schürmann, zasadniczą intencję całego życia i dzieła Jezusa. Cokolwiek Jezus robił, zawsze było to pełnienie woli Ojca. Mówił o tym często. Uczył ludzi zaufania Bogu. I mówił, że „Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i wydać swe życie na okup za wielu”. 

MB: Tak, jak żył – w zaufaniu, w posłuszeństwie i z miłości, tak samo też umierał. Można powiedzieć, że był świadomy Bożego planu. Ale można też powiedzieć, że był po prostu wierny i konsekwentny, niejako „w ciemno” zgadzając się na plan Ojca, nawet gdyby ten plan oznaczał śmierć. Mamy inne argumenty? 

HS: Mamy paranezę męczeństwa – czyli mówiąc bardziej zwyczajnym językiem, zachętę, pouczenie, wręcz wezwanie do gotowości na męczeństwo. Co więcej, Jezus oczekuje tego męczeństwa ze względu na siebie: „Kto straci swoje życie z Mojego powodu” – mówi. 

MB: Trudno się spodziewać, że oczekiwałby od swoich uczniów męczeństwa i tak wyraźnie o tym mówił, gdyby sam liczył na długie i spokojne życie, i śmierć doświadczonego starca, otoczonego bliskimi… To byłoby nielogiczne. 

HS: Mamy też zapowiedzi Paschy Jezusa, kiedy wprost zapowiada On swoją śmierć. „Syn Człowieczy wiele musi wycierpieć, będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; zostanie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie”. Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci go zabiją, lecz zabity, po trzech dniach zmartwychwstanie”. „Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Oni skażą go na śmierć i wydadzą poganom. I będą z Niego szydzić, oplują Go, ubiczują i zabiją, a po trzech dniach zmartwychwstanie”…

MB: O nie. Zwłaszcza przy tym ostatnim cytacie włącza mi się czerwona lampka. Ten opis jest zbyt szczegółowy. To nie jest tak, że został stworzony post factum, po śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa, kiedy powstawały Ewangelie – a wcale nie są to wprost słowa samego Jezusa? 

HS: Oczywiście, że mowy Jezusa i logia, pojedyncze jego zdania, zostały w mniejszym albo większym stopniu przetworzone przez ewangelistów. I dobrze, że taka lampka ci się zapala. Ale przecież potrafisz oddzielić jądro tych wypowiedzi od samej treści sformułowań. Jądro u wszystkich ewangelistów jest takie samo: Jezus zapowiadał, jak umrze. I zdaje się, że Kościół popaschalny nie dopisał tu wcale tak wiele, nie dodał na przykład nic z kerygmatu, że „zostanie zabity za nas i nasze grzechy”. Nie dopisał, że zostanie zabity przez ukrzyżowanie. Więc prawdopodobnie ta ingerencja w pierwotną wypowiedź Jezusa wcale nie była taka duża. 
 
MB: W sumie – mogli dopisać więcej, i te grzechy, i krzyż. Byliby wtedy bardziej wiarygodni, stając wobec Żydów. Mieliby jednoznaczny argument, że przecież Jezus tak powiedział. Jeśli z tego nie skorzystali, to rzeczywiście może świadczyć o tym, że uszanowali i przechowali oryginalną treść wypowiedzi Jezusa. 

HS: Te sytuacje z życia Jezusa można mnożyć, wszystkich pewnie nie damy rady tu przytoczyć. Na pierwszy rzut oka nawet mogą nie kojarzyć się z pytaniem, które zadałaś na początku. Zwróć uwagę na przykład na sytuację w Świątyni, kiedy Jezus wszedł tam i zaczął wyrzucać kupców. To był moment, w którym najwyżsi kapłani nie tylko zwrócili uwagę na Jezusa, ale zaczęli myśleć o Jego zamordowaniu i szukać na to sposobów. Prawdopodobnie od tego wydarzenia Jezus zaczął się przed nimi ukrywać, na noc wychodził z uczniami poza miasto, żeby nie zostawać w Jerozolimie. Motyw wydarzenia w świątyni będzie potem wracał echem w czasie procesu Jezusa – to, że mówił o zburzeniu i odbudowaniu przybytku. I jest to motyw bardzo ważny dla ewangelistów, będą do niego wracać i odkrywać jego sens. Nie mamy tu czasu i miejsca na analizę poszczególnych ich spojrzeń. Ale z pewnością wezwanie Jezusa: „Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo” łączyło się z zapowiedzią mających wkrótce nastąpić wydarzeń. Przy okazji wyrzucenia kupców ze świątyni Jezus dokonał prorockiego aktu jej oczyszczenia, zapowiedział zniszczenie i – odnosząc całe wydarzenie do swojej śmierci – zwiastował wejście historii zbawienia w nową epokę.

MB: Jeśli mówimy o prorockim geście, to przecież prorocka jest też przypowieść o nieuczciwych dzierżawcach. Tam też zawarta jest jednoznaczna wersja co do losu Jezusa. Ona też nie jest twórczością Kościoła popaschalnego? 

HS: Nie. Za dużo jest różnic między przypowieścią a rzeczywistymi wydarzeniami. Gdyby to było późniejsze dzieło, uczniowie uzupełniliby nieścisłości. W przypowieści przecież to dzierżawcy, a więc elita religijno-polityczna Izraela, zabijają syna właściciela. Jezusa zaś zabili Rzymianie. Dzierżawcy mordują syna w winnicy. Jezus został zamordowany za murami miasta. Dzierżawcy wyrzucają zwłoki bohatera przypowieści z winnicy. Jezus natomiast został pogrzebany. 

MB: Ale czy to znaczy, że Jezus wiedział, jak umrze – w pewnym zarysie? Rozumiał, że to będzie męczeństwo, że zdradzą Go przyjaciele, że znienawidzą Go Żydzi, że będzie cierpiał – ale nie znał szczegółów, nie wyświetlał Mu się film z przyszłości? 

HS: Tak do końca tego wiedzieć nie możemy. Potrafimy stwierdzić tylko tyle, że Jezus rozumiał swoją śmierć jako zwieńczenie życia, które do takiej śmierci prowadziło – życia, które w każdej chwili było pełnieniem woli Ojca i służbą wobec braci. Jego wypowiedzi świadczą o tym, że nie tylko zapowiadał swoją śmierć, ale też twierdził, że Ojciec w swojej bezgranicznej miłości szybko Go usprawiedliwi. Swoje oddanie życia rozumiał jako przebłagalny dar, jako nowe przymierze. I chrześcijanie to rozumienie przyjęli i podjęli. 

MB: I zaczęli głosić Mesjasza – Chrystusa ukrzyżowanego, Pana. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki