Monika Białkowska: Jeśli rozmawiamy o kontekście, w jakim żył Jezus, nie możemy pominąć Jego procesu. Wszyscy ewangeliści zgadzają się co do tego, że po aresztowaniu Jezusa zaprowadzono do najwyższego kapłana Johosefa ben Kajafa, czyli Kajfasza. On stał wtedy na czele Sanhedrynu, Wysokiej Rady, czyli najważniejszego organu autonomii żydowskiej. Można by więc o tym, co się potem wydarzyło, powiedzieć bardzo prosto: że odbyło się przesłuchanie. Ale jeśli próbować wchodzić szczegóły prawa, jakie wobec Jezusa zastosowano, i w szczegóły procesu, to okaże się, że ilu naukowców, tyle opinii i interpretacji...
Ks. Henryk Seweryniak: Na przykład Roman Brandstaetter twierdził, że podczas procesu Jezusa zachowane zostało szczegółowo całe ówczesne prawo żydowskie. I nie brakuje tych, którzy tę opinię podzielają. Jest też inna grupa biblistów, która przekonywać będzie i pokazywać na przykładach, jak te procedury były łamane: oczywiście dlatego, że Żydom zależało na pozbyciu się Jezusa, a nie na sprawiedliwości. Jeszcze inne grono, w tym także Benedykt XVI, pójdzie za opinią, że szczegóły ówczesnego żydowskiego prawa kryminalnego nie są nam znane, a to, co na ten temat wiemy z Talmudu, jest znacznie późniejsze – odnoszenie więc tych paragrafów do prawodawstwa z czasów Jezusa jest nieuczciwe.
MB: Uporządkujmy więc to, co wiemy. Jezus był w Wieczerniku, poszedł potem do Ogrodu Oliwnego, tam został aresztowany i przyprowadzony do Kajfasza. To aresztowanie odbyło się najprawdopodobniej na rozkaz władz Sanhedrynu – bez jego decyzji nie do pomyślenia byłoby nocne zatrzymanie w Getsemani.
HS: Według Jana decyzja ta, właściwie wyrok, zapadła wcześniej, jeszcze przed wjazdem do Jerozolimy. Jak wiadomo, w zebraniu Wysokiej Rady zasiadało siedemdziesięciu jeden członków, dla ważności sprawy musiało być obecnych co najmniej dwudziestu trzech. Dominującą rolę odgrywali w niej saduceusze i faryzeusze, którzy w wielu sprawach mieli różne poglądy. Łączyło ich jednak jedno: myśl, że „przyjdą Rzymianie i zniszczą nasze «miejsce święte» [czyli Świątynię] i nasz naród”. Wtedy właśnie, po wypowiedzeniu tych słów przez Kajfasza, „postanowili go zabić”. Takie świadectwo zostawił nam św. Jan.
MB: Sanhedryn nie mógł jednak nikogo skazywać na śmierć – Rzymianie zachowali ten organ, żeby Żydzi nie buntowali się, ale znacznie ograniczyli jego kompetencje.
HS: Żydzi mogli jednak prowadzić przesłuchanie czy rodzaj ograniczonej sprawy sądowej i wiemy, że to zrobili. Mogła trwać ona w czwartek wieczorem i w piątek rano. Najpierw na podstawie zeznań świadków słów o zburzeniu Świątyni próbowano sformułować zarzuty przeciwko Jezusowi. To się nie udało. Potem doszło do konfrontacji arcykapłana z Jezusem. Pytanie Kajfasza brzmiało: „Czy ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego?”. Jezus odpowiedział: „Ja jestem. A ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi”. Widać z tego, że Jezus rościł sobie prawo pochodzenia od Boga oraz ustanowienia w Jego imieniu ostatecznego królestwa. To właśnie Kajfasz i inni zebrani uznali za bluźnierstwo. Dlatego po usłyszeniu tych słów arcykapłan rozdarł szaty na znak oburzenia.
MB: Za bluźnierstwo karano śmiercią. Ponieważ jednak orzekanie kary śmierci było zastrzeżone Rzymianom, dalszy ciąg procesu odbył się przed Piłatem – namiestnikiem rzymskim. Ten zwykł był zasiadać w trybunale we wczesnych godzinach rannych, na pretorium. Tu właśnie przyprowadzili Jezusa oskarżyciele. Oczywiście już nie pod zarzutem nadużycia religijnego, lecz tego, że wznieca bunt i uzurpuje sobie władzę królewską. Kiedy się czyta Ewangelie, łatwo zauważyć, że Piłat wprawdzie nie był postacią kryształową, ale też nie był idiotą. Wiedział, że te oskarżenia to pretekst, że Jezus to nie jest wichrzyciel, który zagrozi imperium. Rozumiał, że to są porachunki wewnątrz religii żydowskiej. Uległ: ze strachu, dla wygody, dla świętego spokoju. Bo jedno życie w tę czy w drugą stronę – było mu wszystko jedno.
HS: Piłat jest tu ciekawą postacią. Był taki czas, że niektórzy kwestionowali w ogóle jego historyczność, przekonywali, że nigdy nie istniał. Wiemy, że od 6 r. po Chrystusie Judea była już prowincją cesarską, zarządzaną przez prefekta, który w praktyce był panem życia i śmierci na podległym mu terenie. Piłat był jednym z najbardziej zepsutych namiestników, na dodatek będącym w ciągłym konflikcie z Żydami. Jego historyczność potwierdzają wykopaliska. W Cezarei Nadmorskiej w 1961 r. archeolodzy znaleźli tablicę z resztkami napisu. Tablica oczywiście nie zachowała się w idealnym stanie, ale można próbować odczytać umieszczony na niej napis. Specjaliści czytają go na dwa sposoby: „Dla Boskich Augustów [Oktawiana i Liwii] Tyberiusza wzniósł i dedykował Poncjusz Piłat, prefekt Judei” albo: „Dla Tyberiusza wzniósł Poncjusz Piłat, prefekt Judei”. Innym świadectwem po Piłacie są również monety, które kazał wybijać. One pokazują, że niespecjalnie przejmował się religijną wrażliwością, bo są na nich pogańskie symbole.
MB: Mamy tu wyraźne świadectwo, że istniał taki ktoś jak Piłat. Z tablicy jasno wynika, że był prefektem, a nie jak się czasem mówiło, prokuratorem.
HS: Był prefektem, to znaczy, że pełnił zarazem funkcje administracyjne, finansowe, militarne i sądowe. To była potężna władza, a wobec tych, którzy nie mieli obywatelstwa rzymskiego, władza w zasadzie nieograniczona. Do tego stopnia, że Piłat nie musiał nawet przeprowadzać żadnych procesów. Mógł po prostu wydać wyrok według tego, co sam uznał za stosowne. Dlatego też przed Piłatem nie odbywa się już żaden sąd nad Jezusem, choć znów wielu uzna, że zarzuty przedstawiane przez arcykapłanów i przesłuchanie były jednak elementem sądu. Ważne jest tu, że przed Piłatem mamy do czynienia z zarzutami nie religijnymi, ale politycznymi: obrazy godności ludu rzymskiego i pretendowania do władzy królewskiej.
MB: Tak naprawdę i arcykapłani, i Piłat inne zarzuty mieli w głowach, a inne przedstawiali publicznie.
HS: Władze żydowskie mówiły, że Jezus musi umrzeć, bo bluźnił – choć tak naprawdę obawiały się, że może On zachwiać porządkiem narodowo-religijnym, bo naruszał szabat, występował przeciwko Prawu, narażał naród żydowski na represje ze strony Rzymian. Rzymianie zaś oficjalnie napisali na krzyżu, że głosił się królem i wzniecał do buntu – choć w rzeczywistości chodziło tam tylko o współpracę Kajfasza z Piłatem i tchórzostwo tego drugiego, pewnie również przy intrygach Heroda Antypasa. Gdyby nie to, działalność Jezusa byłaby Rzymianom obojętna.
MB: Zupełnie inaczej wygląda ta śmierć z tej perspektywy… Jakby w ludzkich kategoriach miała jeszcze mniej sensu. Dobrze, że na ludzkich kategoriach tu się nie skończyło…