Logo Przewdonik Katolicki

Jezus i szabat

Monika Białkowska i ks. Henryk Seweryniak
fot. Ungvar/Adobe Stock

Jezus mówi: to ja jestem nowym szabatem. Ja przynoszę prawdziwy odpoczynek. Nie jestem tylko reformatorem, który ułatwia życie.

Ks. Henryk Seweryniak: Szabat jest dla Żydów czymś niezmiernie ważnym – a jednocześnie jest kolejnym elementem ich religijności, któremu Jezus nadaje zupełnie inny sens. 

Monika Białkowska: Szabat jest też czymś bardzo ciekawym, najpierw z czysto praktycznego punktu widzenia. Słuchałam kiedyś opowieści ortodoksyjnego Żyda, który opowiadał o zasadach, które do dziś niezmiennie obowiązują. Zachwycająca była przede wszystkim wielka staranność w dopełnieniu każdego z detali – to, że w szabat nie da się wejść z biegu, wymaga on odpowiedniego przygotowania. Przygotowania domu, przygotowania jedzenia, całego otoczenia człowieka. Tam nie zdarza się, że ktoś jest zaskoczony tym, że ach, jutro niedziela, zapomniałem. Poza tym zadziwiające jest też, dla nas już niezrozumiałe, przywiązanie do każdej litery Prawa. Żydzi nie narzucają nikomu szabatu, ale po prostu go wypełniają co do joty wierząc, że w ten sposób wypełniają wolę Boga. Są wierni aż po najdrobniejsze detale: przez to, że nie włączają w szabat światła, bo Bóg zakazał rozpalać ogień – chociaż dawne krzesanie ognia nijak się ma do współczesnego dotknięcia przełącznika na ścianie. Robią wszystko, żeby nawet nieumyślnie prawa szabatu nie naruszyć. Z jednej strony nam, chrześcijanom, wychowanym na myśli Jezusa, to się wydaje dziwne. Z drugiej strony jednak jakoś imponuje nam ta staranność w przestrzeganiu Bożych przykazań, pewna pieczołowitość…

HS: Spojrzenie religijnych Żydów na szabat rzeczywiście jest głębokie, ale Jezus zachowuje wobec instytucji szabatu dystans, jakąś niezależność. Musimy pamiętać, od czego szabat się zaczął. Najpierw było przykazanie: będziesz uważał na szabat, żeby go święcić, tak jak ci nakazał twój Bóg Jahwe. Przez sześć dni będziesz pracować, lecz w siódmym dniu jest szabat twego Boga Jahwe. Tak zapisano w Księdze Wyjścia. Żydzi powoływali się tutaj na opowieść o stworzeniu świata, kiedy to siódmego dnia Bóg odpoczął – więc i oni powinni zachować pewien rytuał, odpoczywając. Zresztą nie tylko oni sami, ale też ich dzieci, słudzy i nawet zwierzęta. Siódmy dzień miał być dniem odpoczynku dla świata. 

MB: Co w sumie nie jest wcale głupim pomysłem. Potwierdzają to dzisiaj różne naukowe badania. Człowiek potrzebuje świętować, nie może żyć wyłącznie pracą.  

HS: To dlatego bez trudu te elementy przejęliśmy w chrześcijańskiej niedzieli. Przynajmniej w teorii, bo żyjemy dzisiaj jakby w innym świecie. To jest świat spustoszony przez troski, zmęczony pracą. To jednocześnie jest świat, w którym nieustannie trwa produkcja kolejnych bogactw. Papież Franciszek często zwraca uwagę na pułapkę konsumpcjonizmu, na to, że w tej pogoni za bogactwami można się zapędzić za daleko. Dlatego ta rola „siódmego dnia” jest taka ważna. Ten dzień przypomina człowiekowi, że żyje nie tylko dla konsumpcji, że praca jest środkiem do życia, a nie jest celem. To też taki hamulec, powstrzymujący człowieka przed zgubieniem siebie – żeby był sobą, a nie niewolnikiem swojej funkcji. 

MB: Rozmawiałam niedawno z koleżanką, która pracuje na kierowniczym stanowisku. Jest sama, nie ma rodziny, praca jest niemal całym jej życiem. Denerwowała się na młodych pracowników, że nie chcą poświęcać pracy tyle czasu, co ona – że nie zostają po godzinach, że robią swoje i wychodzą. Nie rozumiała, że to nie oni są leniwi, ale że to nasze pokolenie zostało skrzywdzone kultem pracy. Ideałem stało się siedzieć w biurze po godzinach, często do nocy, dawać z siebie wszystko. Młodzi już wiedzą, że to swoje „ja” trzeba odnaleźć także w prywatnym życiu, że trzeba zachować równowagę, że praca nie jest i nie może być całym życiem. Że praca to nie może być wszystko. Ten hamulec więc się załącza w jakiś naturalny sposób, nawet bez fundamentów religijnych. 

HS: Żydzi również zauważali – i my jako chrześcijanie zauważamy – że ten szabat, dzień święty, ma funkcję leczącą. Ale nie tylko o to tutaj chodzi, bo Jezus pokazał jeszcze inną postawę wobec szabatu. Sporo mamy na ten temat tekstów w Ewangeliach i to w nich widać, że właśnie kwestia szabatu spowodowała Jego główny konflikt z władzami religijnymi. Mamy scenę uzdrowienia człowieka z uschłą ręką. Jezus pyta: jeśli masz jedną owcę i wpadnie w szabat w dół, to czy jej nie wyciągniesz? Mamy scenę z uzdrowieniem kobiety, która od osiemnastu lat nie mogła się wyprostować. Jezus nie tylko ją uzdrawia, ale krytykujących Go za to nazywa obłudnikami, bo przecież sami swoje zwierzęta odwiązują i poją w szabat.

MB: Święty Marek w swojej Ewangelii zamyka to w formule, która pochodzi wprost od Jezusa, nie jest żadną późniejszą stylizacją: „To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Zatem Syn Człowieczy jest Panem szabatu”. 

HS: Ta formuła jest bardzo ważna. W pierwszej jej części mamy pokazane to humanizujące znaczenie szabatu – chodzi właśnie o konieczność przywrócenia tego dnia człowiekowi, bo człowiek tego dnia potrzebuje, nie tylko Bóg. Ale druga część tej formuły, choć dla nas wygląda niewinnie, dla Żydów była mocno niepokojąca. Jezus czyni z siebie Pana szabatu.

MB: A to dla Żydów jest jednoznacznym postawieniem się w miejscu Boga. Jest bluźnierstwem. 

HS: Dalej jest jeszcze ciekawiej. W Ewangelii Janowej, przy uzdrowieniu człowieka przy Sadzawce Owczej, znów w szabat, Jezus mówi: „Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam”. Przedłuża w ten sposób myśl, obecną już u proroków, że Bóg ani się nie męczy, ani się nie nuży, i nieustannie stwarza – jego odpoczynek nie jest więc absolutny. Mamy tu początek nauki o creatio continua, trwającym wciąż dziele stworzenia. Sami zresztą w to wierzymy – że kiedy poczyna się nowy człowiek na przykład, to jest w tym akt stwórczy Boga. I Jezus w ten właśnie sposób to widzi. Jest Bóg, który nieustannie działa, i On sam jest również współstwarzającym w Ojcu. 

MB: Tyle, że to znów bardzo mocno podkreśla boski wymiar osoby Jezusa. I nawet, jeśli my potocznie się nad tym nie zastanawiamy, dla Żydów znów było to oczywiste. 

HS: To samo wraca w małej, pozornie niewiele znaczącej opowieści o łuskaniu kłosów w szabat, obecnej u wszystkich synoptyków. Kiedy znów uczniowie i Jezus usłyszeli zarzut, że złamali szabat, Jezus przypomina, że Dawid jadł chleby pokładne ze świątyni – i kończy słowami: „Tu jest coś większego niż świątynia. Gdybyście zrozumieli, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary, nie potępialibyście niewinnych. Albowiem Syn Człowieczy jest Panem szabatu”. 

MB: „Tu jest coś większego niż świątynia”. Jest sam Jezus! Ale postawienie siebie w miejscu świątyni było bardzo radykalnym ruchem.

HS: Więcej. Kiedy zastanawiał się nad tym znany nam już Jacob Neusner, to napisał, że Jezus, nazywając siebie Panem szabatu, uważa siebie za szabat Izraela. Pamiętasz te słowa, często interpretowane bardzo prosto, wakacyjnie wręcz: „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście udręczeni i obciążeni, a Ja was pokrzepię”? Czytamy to zwykle oddzielnie, ale zaraz potem w Ewangelii jest właśnie opowieść o łuskaniu kłosów w szabat i słowa o Panu szabatu. Jezus mówi: to ja jestem nowym szabatem. Ja przynoszę prawdziwy odpoczynek. Nie jestem tylko reformatorem, który ułatwia życie. 

MB: Zbyt proste jest więc mówienie, że Jezus chciał zmienić zasady wolnego dnia. Jezus w szabacie i przez szabat objawia prawdę o sobie, o tym, kim jest. 

HS: Uczniowie nie muszą przestrzegać starych zasad szabatu, bo będąc przy Jezusie, wchodzą w miejsce kapłanów świątynnych. Święte miejsce to już nie jest świątynia, ale Jezus, a oni są przy Nim. To właśnie wynika z nauczania Jezusa o szabacie – aż tyle. Neusner zapyta zresztą bardzo trafnie: Czy ty, uczniu Jezusa, wierzysz w takiego Jezusa? Który jest Panem szabatu i sam jest twoim Szabatem? 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki