Czy narzeczeni zgadzają się z nauką Kościoła na temat małżeństwa? – To jedno z wielu pytań, które stawia się narzeczonym w ramach tzw. protokołu przedślubnego. Każdy, kto obecnie chce zawrzeć związek małżeński, powinien odbyć „katechezę przedmałżeńską” w liczbie kilku godzin wykładowych, trzy spotkania w poradni małżeńskiej i rozmowę duszpastersko-kanoniczną w kancelarii parafialnej. To właśnie w czasie tych rozmów, prócz dostarczenia odpowiednich dokumentów, bada się, czy narzeczeni nie mają żadnych przeszkód do zawarcia małżeństwa. Pytanie wyżej przedstawione jest jednym z moich ulubionych, gdyż otwiera drogę do kolejnego – a jaka jest ta nauka?
Zrozumienie i wiara
Na szczęście dla narzeczonych, to drugie pytanie nie znajduje się w kwestionariuszu, a jedynie towarzyszy złośliwej naturze piszącego ten tekst. Gdyby je zadać przypadkowej osobie, nawet z tych, które w Kościele odbywają jakąś pogłębioną formację, w najlepszym wypadku usłyszelibyśmy o nierozerwalności, wierności, świętości. Co niektórzy nadmieniliby coś o antykoncepcji, i – oczywiście – o kochaniu się nawzajem. Ale niewielu pomyślałoby o powołaniu jako takim czy biblijnych odniesieniach, np. do św. Pawła, który zestawia relację małżeńską z relacją miłości Chrystusa do Kościoła.
Trudność w odpowiedzi na postawione pytanie wiąże się z tym, że w Kościele nauka o małżeństwie to nie tyko kwestia pewnych prawd, których trzeba się wyuczyć, by poprawnie zdać jakiś egzamin. Zrozumienie jest w Kościele ściśle zjednoczone z wiarą. Jedno karmi drugie. Stąd nauka jest jednocześnie formacją, a zgoda na pewne prawdy to nie tylko przyjęcie ich intelektem, ale przyjęcie konkretnych postaw życiowych, które wypływają z nauki. Próżnym byłaby nauka o przebaczeniu, gdybyśmy zachwycali się wybranymi przykładami miłosierdzia, a sami trwalibyśmy w uporze przed wybaczeniem komuś z najbliższego otoczenia. Zgoda na naukę Kościoła dotyczącą małżeństwa wymaga zatem dopełnienia w praktyce.
Katechumenat dla narzeczonych
Nic dziwnego, że od dłuższego czasu w Kościele wraca temat katechumenatu, czyli takiej drogi chrześcijanina, który poznaje prawdy wiary i uczy się nimi żyć. Nie chodzi w nim o samą katechezę, która na pierwszym miejscu stawia rozumienie, ale o poznanie Chrystusa i zachwyt Nim, który następnie prowadzi do rezygnacji z postaw dalekich od Ewangelii, na rzecz tych, wypływających z nowo poznanej nauki. Sam katechumenat jest ściśle powiązany z sakramentami wtajemniczenia chrześcijańskiego, gdzie uprzedzał moment ich przyjęcia. Dopiero przemiana serca, która wyrażała się w codziennym życiu, była świadectwem nawrócenia i mogła zostać wypełniona przez sakrament. Sam kandydat po chrzcie nie pozostawał jednak bez pomocy. Wspólnota Kościoła utwierdzała go na dalszej drodze rozwoju wiary, by w ten sposób ugruntowywał w sobie dokonany wybór bycia uczniem Chrystusa.
Choć temat katechumenatu wraca, jednak nie dość wyraźnie zaznacza się go przy okazji sakramentów. Jest nadal stosowany dla tych, którzy jako dorośli decydują się na chrzest święty. Drogę katechumenatu przechodzi się w rodzinie w ramach wychowania w wierze. W jakiś sposób przy okazji katechezy przygotowującej do sakramentu Eucharystii i bierzmowania. Dzięki dokumentowi Dykasterii ds. Świeckich, Rodziny i Życia pt. Drogi katechumenalne dla życia małżeńskiego, wydanego 15 czerwca, droga katechumenatu ma dotyczyć także przygotowujących się do sakramentu małżeństwa.
To może oznaczać, że podobnie, jak przed wydaniem Dekretu ogólnego Konferencji Episkopatu Polski o przeprowadzaniu rozmów kanoniczno-duszpasterskich z narzeczonymi przed zawarciem małżeństwa kanonicznego w 2020 r., do kancelarii parafialnych będą dzwonić zaniepokojeni narzeczeni, by zdążyć odbyć przygotowanie do małżeństwa przed wprowadzeniem zmian, gdyż potem będzie tylko trudniej. I ciężko będzie się dziwić takiej postawie. Wielu widzi w sakramentach jedynie ich zewnętrzną i uroczystą formę, jednocześnie nie mając często narzędzi do głębszego zrozumienia ich znaczenia lub błędnie uważając, że nie mają czasu, by go poznać. W ten sposób pogłębiając w sobie analfabetyzm religijny.
Więcej niż umowa
Droga katechumenatu w przygotowaniu do małżeństwa jest odpowiedzią Kościoła na trudności, jakie spotykają współcześnie małżeństwa i rodziny – nieważnie zawierane związki, niestabilne małżeństwa, także konkubinaty i ponowne związki. Odpowiedzią, która mocno demaskuje nasze trudności – brak wiary. Brzmi to może zbyt radykalnie, a sam papież mówi raczej o powierzchownym przygotowaniu, które jest niewystarczające dla owocnego przyjęcia i realizacji sakramentu małżeństwa.
Katechumenat staje się szansą na przywrócenie małżeństwu swojego miejsca w Kościele. Jest to miejsce istotne – bycie sakramentem. Nie tylko jakąś umową, potwierdzeniem, błogosławieństwem, ale przymierzem, które uświęca. Jak mówi Kodeks prawa kanonicznego „małżeńskie przymierze (…) zostało między chrzczonymi podniesione przez Chrystusa Pana do godności sakramentu” (KPK kan. 1055). Choć samo w sobie małżeństwo znane jest jeszcze przed istnieniem Kościoła i choć wypływa z natury człowieka, jednak dzięki Chrystusowi nabrało ono wymiaru uświęcenia, fundamentalnego dla powołania do życia rodzinnego.
Przygotowanie do małżeństwa siłą rzeczy musi trwać pewien okres – przynajmniej taki, który pomoże kandydatom rozeznać, czy Pan Bóg zaprasza ich do uświęcenia w małżeństwie i w końcu do uświęcenia z tą konkretną osobą. Ale także do odkrycia żywej obecności Chrystusa z nimi i pomiędzy nimi. Nie tylko takiej, która zaprasza ich do małżeństwa, ale która potem będzie przemawiała do nich już w trakcie jego trwania.
Amoris lætitia w praktyce
W drodze katechumenalnej nie chodzi zatem o kolejne, nowe formy przedstawiania doktryny, ale o smakowanie prawd wiary, troskę o ich przeżywanie, kładzenie akcentu nie na ilościowy, ale jakościowy przekaz wiary. Dokument dykasterii jest wypełnieniem pięknych postulatów Amoris laetitia o odpowiednią formację przyszłych małżonków, mające swoje źródło w Familiaris consortio i w tym, jak papież Benedykt XVI ukazywał wiarę w swoim nauczaniu. Jest zatem dojrzewaniem do takiej troski o małżeństwo i rodzinę, która przyświeca formacji do kapłaństwa i życia konsekrowanego. Jak wskazuje papież Franciszek – Kościół, jako kochająca matka, nie może troszczyć się w różnym stopniu o swoje dzieci, i dodaje: „poświęcanie czasu jest znakiem miłości: jeśli nie poświęcamy czasu jakiejś osobie, to znak, że jej nie kochamy”.
Ta równość nie oznacza jednak braku różnorodności. Największym atutem wytycznych jest fakt, iż zwracają one uwagę, że nie tylko poszczególne Kościoły lokalne powinny przygotować swoje wytyczne odnośnie do katechumenatu, ale nawet w ramach ich stosowania trzeba wykazać się odpowiednią elastycznością, by towarzyszyć każdemu na jego konkretnej drodze powołania. To chyba jedno z najtrudniejszych zadań, które nie może zamknąć się tylko w jednej, ustalonej strukturze dla wszystkich, ale mieć za punkt wyjścia świętość tych, którzy pragną ją realizować w małżeństwie. Autorzy dokumentu nie mają złudzeń – propozycja katechumenatu podobna jest do ewangelijnego ziarnka gorczycy – niepozorna, może nawet ignorowana przez niektórych – ale będąca szansą dla kolejnych pokoleń, by Kościół towarzyszył młodym, będąc dla nich pomocą w odpowiedzi na ich pragnienie tworzenia solidnych relacji z kochaną osobą i budowania z nią rodziny.
Ks. Piotr Szkudlarek
prezbiter archidiecezji poznańskiej, sekretarz i ceremoniarz arcybiskupa metropolity poznańskiego, studiował prawo kanoniczne na Uniwersytecie Navarry w Pampelunie